Norbert Kulon: W Śląsku nauczyłem się cierpliwości (WYWIAD)
Łona, Bonson czy Sobota - który z raperów jest Ci najbliższy?
Szczerze powiedziawszy jeszcze nie zrobiłem rozeznania tamtejszej sceny hip-hopowej. Najwięcej słyszałem o Sobocie. Z tego co wiem jest stałym bywalcem na meczach Wilków, więc myślę, że będzie okazja go poznać.
Będziesz chyba tęsknił za Wrocławiem - rynek, Wyspa Słodowa, tyle świetnych miejsc, a w Szczecinie to chyba tylko Wały Chrobrego.
Coś w tym jest, że jednak Wrocław to miasto spotkań. Szczecin jednak też ma sporo do zaoferowania. Już kierownik mnie powoli wdraża w atrakcje miasta - to nie tylko Wały Chrobrego, ale i dwie duże galerie handlowe (śmiech), także nie będę się tam nudził. Co do aspektów miejskich Wrocław jest w moim sercu, tu się urodziłem, wychowałem i zawsze będzie moim ulubionym miastem.
Kiedy jedziesz do Szczecina?
Początek przygotowań jest zaplanowany na koniec sierpnia. Dosyć późno, ale myślę, że przyjadę na początku sierpnia, żeby obeznać się z halą, ludźmi i z mieszkaniem.
Dużo dostałeś ofert poza Wilkami?
Oferty się pojawiały faktycznie. Nie były jednak, na tyle konkretne żeby z nich skorzystać. Były jeszcze dwie ciekawe propozycje - z Ekstraklasy i pierwszej ligi - ale wybrałem Szczecin.
Pierwsza liga to był kierunek, który od razu odrzuciłeś?
Nie, pierwsza liga też prezentuje mocny poziom. Gdybym się jednak zdecydował to musiałby być zespół, który za cel stawiał sobie awans do Ekstraklasy.
Śląsk starał się Ciebie zatrzymać?
Pozwól, że na ten temat się nie wypowiem. Ze Śląskiem rozstałem się w dobrej atmosferze, wiele Śląskowi zawdzięczam i na tym zakończę ten wątek.
Czyli ostatnie chwile ze Śląskiem to wspólne wakacyjne treningi z Radkiem Hyżym?
Tak. Ćwiczyliśmy razem z moim bratem i resztą młodego narybku ze Śląska. Chciałem trochę psychicznie odpocząć od tego sezonu, bo rozegrałem mnóstwo meczów na różnych frontach. Skupiłem się na studiach i na odpoczynku.
To jak idą studia?
Przylgnęła do mnie łatka wiecznego studenta (śmiech). Staram się jak mogę, ale ciężko pogodzić sport wyczynowy ze studiowaniem dziennym. Mam nadzieję, że wkrótce będę koszykarzem magistrem.
Dobrze pamiętam, że to był Uniwersytet Ekonomiczny?
Tak, nic się nie zmieniło od czterech czy pięciu lat (śmiech). Ciągle jestem na zarządzaniu.
To kiedy bronisz magistra?
Nie jeszcze nie. Dwa lata grałem poza Wrocławiem więc przerzucano mnie z roku na rok. Kończę licencjat niebawem, a potem będę celował w magisterkę.
To połączmy szkołę z koszykówką. Jaką ocenę wystawiłbyś sobie za miniony sezon?
Mocne 3+ łamane na 4-. To był dla mnie taki pierwszy sezon w Ekstraklasie. Towarzyszyła mi lekka trema podczas początkowych spotkań, ale z każdym kolejnym zastępowała ją pewność siebie. To, że tak szybko mieliśmy "przegrany sezon" sprawiło, że mogłem grać bez presji. Mogłem podejmować, jakby to tak poetycko nazwać - bardziej frywolne decyzje. Ten sezon dał mi dużo doświadczenia i wiary w siebie.
Miałeś bardzo fajny start kiedy było już widać, że ten projekt "Śląsk 2015/2016" nie wypali to ty grałeś na luzie, bez respektu. Co się stało potem? To była taka ściana debiutanta w dalszej części sezonu, czy raczej za duży hype na Ciebie? Bo jestem przekonany, że czytałeś sporo o sobie we wrocławskich mediach.
No tak, w drugiej części sezonu grałem trochę mniej, mam swoją teorię czemu tak było. Nałożyło się na to kilka czynników. Było trochę zmęczenia materiału - zagrałem mnóstwo meczów. Z drugiej strony dołączył do nas John (Han) w drugiej części sezonu i miał te cechy, których ja nie miałem - kreowanie gry, lepszy court-vision i to dawało mu większą ilość minut. Ja niestety, albo i stety musiałem łączyć grę na dwóch frontach w Ekstraklasie i I lidze i to przeważyło na tym, że grałem dużo mniej.
Właśnie - jak to jest z pierwszą ligą. Wywalczyłeś sobie miejsce w Ekstraklasie i nagle masz jechać na zaplecze. Traktowałeś to trochę jak "zsyłkę"?
Nie, myślę, że każde spotkanie w pierwszej lidze to było duże doświadczenie. Mogłem robić więcej niż w Ekstraklasie. Byłem liderem, ale niestety nie udało się utrzymać zespołu w lidze. Trener Jankowski dawał mi dużo swobody i nie nazwałby tego czasu zsyłkami, a dobrym, 40-minutowym treningiem, podczas którego mogę robić co chcę. To był naprawdę super poligon doświadczalnie dla mnie i dla tych młodszych, bo mam nadzieję, że udało mi się przekazać im trochę doświadczenia.
Mocno się różnił nasz krajowy basket od europejskich pucharów? Nie pytam o poziom, ale o swobodę gry z Twojej strony.
Tak. Zespoły z Turcji i z Belgii miały nas super rozpracowanych. Byłem w szoku, że wiedzieli o mnie prawie wszystko. W pierwszych meczach ciężko było się odnaleźć. Nasze kluby powinny iść tą drogą - inwestycja w młodzież i skauting.
Ten amerykański projekt w Śląsku rozwalił trochę szatnie od środka - mam na myśli, że było ich za dużo. To nie jest tajemnicą, że lepiej niż w Hali Orbita radzili sobie na innym parkiecie.
(Śmiech) To jest ciężkie pytanie, nie wiem, nie towarzyszyłem im na parkiecie..
Nie, ale mówię bardziej pod takim względem, że podczas meczów - szczerze - nie wyglądaliście na jeden zespół
Coś w tym jest. Wiadomo, że Polacy trzymają się razem, obcokrajowcy razem - tak jest wszędzie. To zabrzmi trochę prozaicznie, ale próbowaliśmy tworzyć team spirit, integrować zespół, ale było ciężko. Zaciąg pięciu Amerykanów to jednak była duża ściana - bywało tak, że nie udawało nam się dogadać. Z drugiej strony też nie ma co zwalać winy na nich. Oni dawali z siebie wszystko, my też - szkoda, że to nie wyszło.
Czego najbardziej nauczyłeś się w trakcie tego sezonu?
Nauczyłem się cierpliwości. Przez trzy lata nie dane mi było dostać takiej szansy w Ekstraklasie, a teraz się udało. Spotkała nas taka sytuacja, jaka nas spotkała - wiadomo, najgorszy sezon w historii. Ciężko było się w tym odnaleźć, mimo, że ze Śląskiem jestem od małego. Szczerze - też mi było głupio ciągle przegrywać i tłumaczyć się: co było nie tak? co nie poszło? To co powiedziałbym młodszym graczom to cierpliwość i determinacja w dążeniu do celów. Jeśli ktoś jest zdeterminowany to na pewno los w końcu się odwróci.
Treningi z Mihailo Uvalinem należały do najcięższych w karierze?
Tak - było bardzo ciężko. Ja z moim bratem może nie tyle co słyniemy, ale jesteśmy zawsze dobrze przygotowani fizycznie, mieliśmy problem z udźwignięciem tych jednostek treningowych. To już coś znaczy. Biegaliśmy bardzo dużo, trenowaliśmy bardzo mocno. To miało przynieść efekty w postaci zwycięstw, ale się nie udało.
Lepiej w takim razie współpracował się chyba z trenerem Radosławem Hyżym, którego wcześniej znałeś jako kolegę zespołu.
Tak z trenerem Radkiem współpracowało się bardzo dobrze. Myślę, że jako trener jest dla mnie lepszy niż jako kolega z zespołu. Wcześniej wspólnie na parkiecie miał do mnie więcej uwag. W przyszłości widzę go jako pełnoprawnego trenera w Ekstraklasie. Nie wiem z czego to wynikało, ale tak wyszło, że za jego kadencji zagrałem najlepsze spotkania.
Jak już padło to stwierdzenie, to jaki jest Twój najlepszy mecz w karierze? Któryś z tego sezonu czy patrzymy w przeszłość? Mi od razu kojarzy się z Tobą Ostrów Wielkoppolski i to jak w pojedynkę w końcówce wygrałeś ze Stalą, a ja miałem okazję zdzierać głos przy Twoich rzutach na wagę awansu do pierwszej ligi.
Tak, nawet mam to nagranie i kiedy dopadają mnie smutne dni to puszczam sobie Twój komentarz (śmiech). Gdybym miał wybrać jakiś swój przełomowy mecz to z tego sezonu z Wilkami Morskimi Szczecin. Do połowy byłem bez punktu, a po przerwie zdobyłem ich 21. To był moment w którym pomyślałem, że jednak potrafię zmierzyć się z bardziej doświadczonymi graczami i dało mi to takiego pozytywnego kopa.
Na koniec - Ty jesteś chyba z tych koszykarzy, którzy piłkę nożną i Euro śledzą dość regularnie?
Tak, oglądam każdy mecz, ale czekam na jeszcze jedną imprezę - na Wimbledon. Jestem wielkim fanem tenisa i nie mogę się doczekać rozpoczęcia sezonu na trawie. Trzymam kciuki za Stanislasa Wawrinkę.
A u Pań?
Nie deprecjonuję kobiecego sportu, ale nie lubię oglądać damskiego tenisa, ze względu na te głośne okrzyki wydawane przy każdym uderzeniu (śmiech)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.