Żaba z ogonem wykluła się we wrocławskim ZOO
Dziwaczna nazwa kurczak górski została nadana temu gatunkowi na wyspie Montserrat. Tamtejsza populacja ludzka wywodzi się z Anglii, gdzie jak wiemy żab się nie jada. Sprytni myśliwi przynosili więc z lasów jedynie oskórowane nogi tej żaby twierdząc, że pochodzą od mitycznego górskiego kurczaka. Jeść było co, bo żaba ta osiąga 22 cm. długości ciała i wagę nawet 700 gramów.
To nie koniec niezwykłości u tego gatunku. Sposób ich rozmnażania nie ma odpowiednika wśród płazów. Para kopie dość głęboką norę. Następnie samica ubija w formę piany wydzielinę swojej skóry i do takiego piankowego gniazda znosi jaja, zapładniane natychmiast przez samca. Pienisty kokon uzupełnia w trakcie inkubacji i rozwoju kijanek. Samiec w tym czasie pilnuje wejścia do nory przed amatorami żabiego kawioru. Gdy wyklują się kijanki samica co kilka dni składa niezapłodnione jaja (może być ich do 24 tys.), którymi odżywiają się kijanki, a potem, już po przeobrażeniu małe żabki. Wychodzą z gniazda dopiero, gdy osiągną około 1 cm długości ciała i jest ich jak na płazy niewiele, od kilku do maksymalnie 30.
Niestety gatunek ten należy, podobnie jak wiele innych płazów do krytycznie zagrożonych wytępieniem. Niegdyś zamieszkiwał wiele wysp w archipelagu Antyli. Dziś spotkamy go jeszcze tylko na dwóch – Montserrat i Dominika. Na Montserrat prawdopodobnie żyje już tylko jedna, a na Dominice maksymalnie 20 żab tego gatunku. Przyczyną takiego stanu rzeczy są polowania, utrata siedlisk i wreszcie zawleczony przez człowieka pasożytniczy grzyb z rodzaju Batrachochytridium zabijający te i inne płazy.
Na szczęście w 1999 roku ZOO na Jersey zdołało odłowić kilkanaście żab tego gatunku i rozpoczęło ich hodowlę. Jedyną szansą na ich przetrwanie jest właśnie hodowla. Dopiero, gdy znajdziemy jakieś remedium na chorobę, wtedy można będzie pomyśleć o reintrodukcji. Na razie najbezpieczniej jednak jest dla nich pozostać w ZOO.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.