Bombiarz z Wrocławia żądał złota grożąc detonacją ładunków!
Zamachowiec z autobusu 145 i mężczyzna, który żądał złota grożąc detonacją to ta sama osoba - potwierdziła dziś prokuratura krajowa. Nowości w sprawie wrocławskiego bombiarza jest więcej.
16 maja na numer alarmowy 112 zadzwonił mężczyzna mówiąc, że żąda po 30 kilogramów złota za każdą z 4 bomb. Groził, że jeśli go nie dostanie wysadzi ładunki wybuchowe. Prokuratura potwierdziła, że to student chemii, który zostawił szybkowar z bombą w autobusie. Mężczyzna usłyszał więc kolejny zarzut usiłowania wymuszenia rozbójniczego.
Biegły psychiatra, który miał sprawdzić jego poczytalność poprosił o czas na pogłębioną diagnostykę. Chce przeprowadzić dodatkowe badania połączone z długą obserwację. Może ona potrwać od 4 do 8 tygodni i będzie się odbywać w zakładzie leczniczym, który znajduje się na terenie aresztu śledczego. Wniosek w tej sprawie trafi we wtorek do sądu.
Sąd Okręgowy zdecydował, że mimo zażalenia obrońców Paweł R. zostanie w areszcie.
Przypomnijmy, że mężczyzna próbował wysadzić autobus linii 145. Ładunek zauważyli jednak pasażerowie, którzy powiadomili kierowcę, a ten wyniósł go na zewnątrz nim nastąpiła detonacja. Ucierpiała 82-letnia mieszkanka Wrocławia, która akurat przechodziła obok eksplodującego szybkowaru.
Śledczy zarzucają studentowi chemii Politechniki Wrocławskiej popełnienie przestępstwa o charakterze terrorystycznym - usiłowania zabójstwa wielu osób przy użyciu materiałów wybuchowych - za co grozi mu dożywocie.
Paweł R. najpierw przyznał się do winy, jednak zmienił linię obrony twierdząc, że po prostu zostawił pakunek w autobusie, ale nie miał zamiaru nikogo zabić.
W tropienie bombera była zaangażowana m.in. niemiecka policja oraz funkcjonariusze z USA. Pomoc FBI potwierdził Paweł Petrykowski z Dolnośląskiej Policji.
Czytaj więcej:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.