Prosiliśmy, żeby nie głosował na Nałęcza - Niesiołowskiego
Część związkowców "Solidarności" jest oburzona faktem, że ich delegat szef "S" w regionie zagłosował na Nałęcza, choć był proszony, by tego nie robił. Sam Kimso mówi, że zagłosował zgodnie ze swoim sumieniem (CZYTAJ WIĘCEJ). Jednak część członków komisji zakładowej "S" w operze twierdzi, że nie takie były ustalenia. O tym jakie były mówi portalowi radiowroclaw.pl Lesław Kijas, artysta chóru, członek komisji zakładowej
Mówi Pan głośno o tym, że szef dolnośląskiej "S" Kazimierz Kimso, zagłosował wbrew związkowcom podczas głosowania nad kandydatem na nowego dyrektora opery. Sprawił, że kandydatura Marcina Nałęcza- Niesiołowskiego wygrała stosunkiem głosów 5:4. Dlaczego uważa Pan, że zostaliście oszukani?
Lesław Kijas:
Po pierwsze nie było uchwały zarządu, która dawałaby Panu Kimso możliwość reprezentowania nas podczas konkursu. Nie było spotkania pana przewodniczącego z członkami solidarności i komisją zakładową przed konkursem w celu uzgodnienia głosowania. Ustalenia były takie, że pod pismem, które delegowało pana Kimso do uczestnictwa w głosowaniu podpisał się Tadeusz Witek, były już wiceprzewodniczący komisji zakładowej (złożył rezygnację zarówno z członkostwa w związku jak i z funkcji wiceprzewodniczącego komisji zakładowej kiedy okazało się, że szef "S" zagłosował za Nałęczem, przyp. red) i pani Anna Szopa, sekretarz komisji. Było spore zamieszanie z wyznaczeniem kogoś z nas, bo pani Urszula Drzewińska (szefowa komisji zakładowej) reprezentowała ZASP. Pani Ania Szopa nie chciała. Ja chciałem, ale zdawałem sobie sprawę, co powiedziałem głośno, że jestem zbyt młodym działaczem związkowym. Proponowałem, że najlepiej byłoby, aby reprezentował nas ktoś niezależny, ale fachowiec z branży. Ktoś kto wie czym jest praca w operze, a kto na stałe współpracuje np. z zarządem głównym Solidarności. No, ale w końcu pani Drzewińska zdecydowała, że będzie to Pan Kimso. Zgodziliśmy się. Mieliśmy do niego zaufanie. Pan Witek, wypowiadając się również w imieniu orkiestry, mówił wyraźnie na komisji zakładowej, że nie ma zgody, by oddać głos na pana Nałęcza. Ja podzielałem to zdanie wypowiadając się również w imieniu chóru i części pracowników techniki.To zostało przekazane pani sekretarz Szopie, która została poproszona o powtórzenie tego panu Kimso. Wyraźnie zaznaczyliśmy, że nie wolno panu Kimso popierać kandydatury pana Nałęcza - Niesiołowskiego.
Dlaczego?
Dlatego, że mieliśmy informacje, że człowiek ten, pełniąc funkcję dyrektora Opery i Filharmonii Podlaskiej był w konflikcie z tamtejszymi związkami. Jest dla mnie oczywiste, że ciężko wymagać od związkowców, by zapraszali do swojego zakładu pracy osobę, która ze związkowcami dogadać się nie potrafi. Jednocześnie wszyscy w komisji zakładowej wiedzą, że jest to kandydat popierany przez obecną panią dyrektor.
Co teraz?
Teraz, to jest już uchwała komisji zakładowej, która wzywa mnie do zaprzestania szkalowania dobrego imienia członków tejże komisji, czy pana Kimso. Tyle tylko, że ja nikogo nie szkaluję. Napisałem list do marszałka, w którym opisałem to wszystko, bo uważam, że tak nie powinno być. Nie jestem dumny z tego, że rozmawiam na forum o naszych wewnętrznych sprawach, ale stoję na stanowisku, że trzeba wyjaśnić jak doszło do tego, że wydelegowany przez nas przedstawiciel zagłosował wbrew nam.
Czy odejdzie pan ze związku?
Nie wiem, ale nie wykluczam tego. Muszę to jeszcze przemyśleć.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.