Nadchodzą „Siostry”! Zobacz nieznane zdjęcia księżnej Daisy
To prawdziwa gratka dla miłośników historii zamku Książ. Już za kilka tygodni na rynku księgarskim ukaże się pierwsza, wspólna biografia księżnej Daisy oraz jej siostry Shelagh. Pozycja to efekt kilku lat pracy badaczki z Londynu Barbary Borkowy. Pokazuje ona wspólne życie sióstr, ich relacje, a także tajemnice.
- To naprawdę fascynująca historia – zapewnia Mateusz Mykytyszyn z Fundacji Księżnej Daisy von Pless:
Premiera książki „Siostry” zaplanowana jest na 24 czerwca
Wybrane fragmenty prezentujemy jednak już dzisiaj. Wraz z opisami znajdziecie je poniżej
Mateusz Mykytyszyn mówi, że siostry były jak przysłowiowe dzień i noc:
Książka pełna jest nowych relacji dotyczących „Sióstr”. Są też nigdy nie publikowane zdjęcia, m.in. księżnej Daisy. Część z nich znajdziecie w naszym artykule.
Barbara Borkowy to jeden z największych autorytetów w dziedzinie księżnej Daisy von Pless. Wcześniej tłumaczyła listy Daisy, odpowiada także za przełożenie na język polski drugiego tomu pamiętników arystokratki. Przyznaje, że pomysł napisania wspólnej biografii sióstr narodził się już dawno, samo pisanie zajęło grubo ponad rok. - Czytelnik będzie mógł pogłębić swoją wiedzę na temat księżnej Daisy w zestawieniu z życiem jej siostry. Będzie mógł wyobrazić sobie te dwie postacie na tle współczesnych wydarzeń. A to pomoże czytelnikom zrozumieć sytuacje, w których się znalazły, decyzję, które podejmowały oraz ich nastawienie do życia – mówi Barbara Borkowy.
A trzeba przyznać, że było to życie fascynujące. Siostry były sobie bardzo bliskie, ale zarazem bardzo różne. Maria Teresa Oliwia von Pless (Daisy) wybrała życie u boku niemieckiego arystokraty i przemysłowca na Śląsku. Siostra - Konstancja, księżna Westminster (Shelagh) – pozostała w Wielkiej Brytanii, gdzie żyła aż do śmierci w 1970 roku. Fascynujące kobiety w fascynującej lekturze.
WYBRANE FRAGMENTY KSIĄŻKI
„Znacznie bardziej podobał się Daisy jej nowy dom – romantycznie położony na szczycie skały zamek Książ na Dolnym Śląsku. Dotarli tam z Hansem 6 lipca 1892 roku. Ulice leżących pod zamkiem Świebodzic zostały na tę okazję udekorowane łukami triumfalnymi z napisami w rodzaju „Witamy Niemieckiego Orła i Różę Anglii” . Setki dorosłych i dzieci przypatrywały się przejazdowi ich karocy, która kilkakrotnie musiała się zatrzymać na przemowy lokalnych dygnitarzy. Przy drodze z wioski Pełcznicy do bramy zamku stali paradnie ubrani górnicy i chłopi w ludowych strojach z błyszczącymi sierpami, kosami i widłami. Na zamku powitała ich służba ustawiona na schodach prowadzących do sali balowej: kamerdynerzy w niebieskich frakach i białych getrach, z upudrowanymi perukami na głowach oraz pokojówki w szkarłatnych sukniach, z białymi fartuszkami, kołnierzami i batystowymi czapeczkami na włosach splecionych w długie warkocze. „Ich olbrzymia liczba zdziwiła mnie i przestraszyła” – wyznała potem księżna . Uroczystości powitalne zakończyły się późnym wieczorem wspaniałymi ogniami sztucznymi w górach naprzeciwko zamku. Nic jednak nie było w stanie ukoić jej poczucia izolacji i samotności.”
"Obóz pracy w Gross Rosen (Rogoźnicy) powstał wiosną 1940 roku. Pierwszy transport więźniów przeznaczonych do pracy w kamieniołomach granitu przybył 2 sierpnia 1940 roku. Wkrótce potem księżna Daisy uzyskała pozwolenie komendanta na przywóz paczek żywnościowych. Cezary Baruch pamięta kiedy ujrzał po raz pierwszy „naszą dobrodziejkę”: „ Zajechała samochodem na tzw. zewnętrzny dziedziniec, gdzie akurat pracowałem. Miała kłopoty z poruszaniem się, z wozu wyprowadził ją kierowca, a jakaś pani w średnim wieku [Dolly] pomagała jej usiąść w rozkładanym fotelu. (…) Nie wiedziałem wówczas jeszcze, kim jest. Kiedy szofer zaczął wyjmować z bagażnika niewielkie, opakowane w brązowy papier paczki, pomyślałem sobie, że przyjechała jakaś misja Czerwonego Krzyża albo ktoś w tym rodzaju zainteresowany losem wybitnych polskich naukowców, którzy znajdowali się również w obozie. Dopiero potem rozniosło się, że była to księżna pszczyńska rezydująca w pobliskim zamku. Jeszcze raz ją zobaczyłem mniej więcej za dwa tygodnie, ale więcej już się nie pojawiła, podobno przyszedł zakaz aż z Berlina; paczki jednak do nas docierały, zawierając chleb, marmoladę, do tego czasem kostkę margaryny, marchew i jabłka” . Można powiedzieć, że epizod z Doberitz z 1914 roku zatoczył pełne koło. Jego relację potwierdził inny były więzień, Zygmunt Trela, jak również Wałbrzyszanin Piotr Marzec i dawny koniuszy księcia Edward Wawrzyczek . Ten ostatni dodał z satysfakcją: „Bił z niej taki majestat, że zachowujący się butnie i pewni siebie gestapowcy pokornieli stając przed jej obliczem, stawali się grzeczni i układni, spełniając wyrażone życzenia, chociaż uprzednio odgrażali się, że (…) zajdą za skórę tej przeklętej Angielce”.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.