Jakie tajemnice kryje wojenna historia zamku Książ?
Fabryka broni, laboratorium chemiczne, a może tylko schron. Jakie tajemnice kryją legendarne już podziemia zamku Książ? Odpowiedzi na to pytanie w swojej nowej książce szuka krakowski badacz, Bartosz Rdutłowski. Historyczne śledztwo w tej sprawie rozpoczęło się nietypowo, od intrygującego listu, który otrzymał trzy lata temu. Podkreśla, że potem było tylko ciekawiej:
Książka właśnie jest w redakcji. Jej fragment premierowo można przeczytać na stronie internetowej Radia Wrocław.
ROZMOWA Z AUTOREM KSIĄŻKI
Michał Wyszowski (Radio Wrocław): To prawda, że praca nad tą książką zaczyna się od listu?
Bartosz Rdutłowski: Tak, ale muszę przyznać, że to jest pierwszy mój temat, który zaczyna się od listu. Dostałem ich w swojej 15-letniej pracy badacza bardzo wiele, jednak nigdy nie sprawiały, że podejmowałem trop. Tym razem listy, które dostałem trzy lata temu, zaintrygowały mnie. Pomyślałem, że albo ktoś mówi prawdę, albo mnie nabiera i w pewien sposób rzuca mi rękawice. Pomyślałem: ok, podejmę wyzwanie i zweryfikuję historię,
Takie historie po 70 latach wciąż są weryfikowalne?
- To zależy od tego jakimi materiałami się dysponuje. Na potrzeby tego śledztwa stworzyłem projekt gigantycznego archiwum pod nazwą Pandora. Umożliwia mi on bardzo szybki dostęp do źródeł. Na przykład jest w nim około tysiąca artykułów związanych z Riese i kilkaset artykułów związanych z historią Książa. Wszystko w wersji elektronicznej, która pozwala na bardzo szybką weryfikację informacji.
Udało się dotrzeć do nowych informacji związanych z Książem?
- Tak, mamy nowe relacje, materiały, które nigdy nie były publikowane. Udało się też wiele rzeczy poukładać, pokazać jak krok po kroku rodziły się pewne historie, były przekręcane. Na przykład te związanie z pracą nad UFO w kompleksie Riese.
Słyszałem o relacjach dotyczących dziwnych obiektów, które miały ukazywać się nad Książem. To prawda?
- Tak. Dla kogoś kto na początku 1945 roku widział te obiekty z pewnością były one bardzo dziwne. Dodatkowo już w latach 90- tych te relacje zostały podkoloryzowane, tak aby stworzyć wrażenie, że w zamku prowadzono prace nad latającymi talerzami. W moim śledztwie udało mi się dotrzeć do pisemnej relacji osoby, która w 1945 roku widziała te konstrukcje i ta relacja jest bardzo szczegółowa, łącznie ze szkicami.
I co to było?
- Po prostu śmigłowce.
Weryfikujesz historie związane z Książem i pokazujesz czego w tym obiekcie nie było. To zapytam inaczej: co miało tam być?
- Na tym etapie mojej wiedzy, myślę, ze można jednoznacznie stwierdzić, że zamek Książ miał być Kancelarią Rzeszy, a także rezydencją Hitlera.
To po co te podziemia?
- Schron.
Do naocznych świadków historii po ponad 70 latach można dotrzeć?
- Można, ale jest to coraz trudniejsze, właściwie to ostatni moment na takie działanie. Nam na przykład udało się to z Łukaszem Orlickim w książce „Zaginiony konwój do Riese”. Można jednak docierać do rodzin świadków, do pisemnych relacji. To ważne dokumenty i naprawdę warto to robić.
PRZEDPREMIEROWY FRAGMENT KSIĄŻKI:
„Ktoś robi sobie żarty” – pomyślałem, odkładając list. Równocześnie, gdzieś głęboko w moim umyśle zakiełkowała szalona myśl: „może jednak nie jest to żart”. W liście były mianowicie pewne słowa klucze. Na przestrzeni minionych lat dostałem dziesiątki listów i jeszcze więcej maili. Wielu czytelników sugerowano mi czym mam się zająć w moich śledztwach, lub informowano mnie o zagadkach i ich rozwiązaniach będących ponoć na wyciągnięcie mojej ręki. Kuszono mnie sensacyjnymi historiami, nieznanymi wojennymi sekretami, a nawet obiecywano udział w odkopaniu poniemieckim skarbów. Za przekazanie mi cennych informacji próbowano też wyłudzić ode mnie pieniądze. Tym razem czułem, że list jest jakiś inny. Niektóre z poruszonych w nim kwestii od lat były mi znane, choć dotąd zwyczajnie je bagatelizowałem. Zwłaszcza zaintrygował mnie wątek z Jackiem Wilczurem. Dlaczego? Bo ilekroć rozmawialiśmy przez telefon, Jacek Wilczur pytał, czy mam jakieś nowe informacje o norweskich oraz duńskich chemikach i fizykach, którzy w czasie II wojny światowej przybyli ponoć do Gór Sowich i tam zostali zlikwidowani!
„Czyżby faktycznie coś było na rzeczy?” – przeszło mi ponownie przez myśl. A jeśli przez te wszystkie lata weryfikowania pogłosek o niemieckich pracach nad Wunderwaffe w Górach Sowich coś przegapiłem? A jeśli jakieś niedostępne do dziś podziemia w Górach Sowich faktycznie zostały na pewnym etapie wojny wykorzystane do realizacji jakieś tajnej operacji związanej z nowatorskimi broniami – zastanawiałem się. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczułem coś, co można by nazwać… namiastką niepewności. Uczucie to bardzo mi się nie spodobało. Z drugiej strony, uczuciu owej niepewności towarzyszył przyjemny dreszcz emocji przed czymś… nieznanym.
Fot. Zamek Książ oraz archiwum Bartosza Rdułtowskiego
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.