Wrocław ma pisarza miejskiego!
Do końca wakacji będzie na stypendium rezydencyjnym, w czasie którego na blogu dzielić się będzie wrażeniami i obserwacjami z życia miasta.Jego urzędowanie przypadnie na czas Światowej Stolicy Książki UNESCO i Europejskiej Stolicy Kultury.
- Pięć miesięcy w jednym mieście to dla mnie cała wieczność, więc nie planuje szalonej pracy reporterskiej z kamerą i aparatem w ręku. Raczej będę spacerował i przyjmował te bodźce, które będą się pojawiły. A później to opiszę - podkreślił Martin
Każdy wrocławianin może np. zaprosić pisarza miejskiego do siebie, by pokazać mu miasto - wystarczy o tym napisać na stronie www.wroclaw2016.pl/rezydencje.
Artykuły na blogu na stronie stadtschreiber-breslau.blogspot.de będą tłumaczone także na język polski.
Fragment wpisu z 18 kwietnia:
Po pierwszej wizycie w maju 2015 roku znów jestem w tym mieście – znów wiedziony ciekawością, tyle że tym razem poniekąd „urzędowo”. Najpierw powszednie sprawunki, by jakoś się tutaj urządzić na najbliższe pięć miesięcy. (Swoją drogą – to najlepszy sposób, by poczuć ducha miasta.) W apartamencie przyznanym mi w ramach stypendium początkowo nie działa internet. Biuro zarządcy budynku jest w sobotę nieczynne – poniekąd mała katastrofa dla kogoś, kto wprawdzie chwali sobie to, że dorastał przed erą cyfrowej rewolucji, ale teraz ma przecież być przez jakiś czas „autorem bloga”. Drwiny i kpiny z internetoholików, nerdów i asocjalnych appholes idą więc na bok, ustępując miejsca lekkiej panice. Dostrzega ją/ łagodzi i wreszcie też kompletnie niweluje młoda kijowianka, która zupełnie przypadkiem pojawia się w biurze. Natychmiast wykonuje telefon po polsku i potem po angielsku przekazuje mi nowe hasło użytkownika. (Niemiecka rówieśniczka prawdopodobnie zbyłaby mnie bezczelnie uprzejmym „za to mi przecież nie płacą!”)
Wkrótce potem odwiedziny kolegi-stypendysty Jozsefa Keresztesiego – poety i eseisty z węgierskiego Peczu, który został zakwaterowany w tym samym domu. Przez chwilę gawędzimy – znowu po angielsku – o panach K. i O. rządzących od niedawna w pewnych krajach, jednak bardziej wciągającym tematem okazuje się poezja i poeci: Jozsef opowiada mi o pewnym wrocławskim poecie undergroundowym, który w latach siedemdziesiątych popełnił samobójstwo i o którym mam nadzieję dowiedzieć się więcej. (Podobnie zresztą jak o wielu innych mieszkańcach tego miasta, polecanych mi przez polskich i niemieckich znajomych: „Jego/ją musisz koniecznie poznać!”).
Marko Martin (1970) urodził się w byłej NRD. Wyjechał stamtąd w 1989 roku, studiował filologię, politologię i historię w Berlinie. Przez wiele lat mieszkał w Maroku i Paryżu. Jest pisarzem i dziennikarzem. Był m.in. korespondentem magazynu „Kommune”. Interesują go tematy związane z imigrantami, totalitaryzmem i prawami człowieka w dobie globalizacji. Marko Martin jest autorem licznych esejów, raportów i korespondencji z Izraela, Ameryki Łacińskiej i Azji Południowo-Wschodniej. Był też korespondentem z Birmy, skąd pisał o krwawym stłumieniu pokojowych protestów mnichów przez tamtejszy reżim. Jego artykuły publikują m.in. Welt, Neuen Zurcher Zeitung, Judischen Allemeinen, Internationale Politik.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.