Recenzje Iana Pelczara: MUSTANG ****
Niezwykłe, jak bardzo film turecko-francuskiej autorki zyskał na aktualności w Polsce od czasu pierwszych pokazów na festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty latem 2015 roku. Po drodze był jeszcze przegląd finałowej trójki filmów nominowanych do nagrody Parlamentu Europejskiego LUX, po którą „Mustang" ostatecznie sięgnął. Zdobył też Europejską Nagrodę Filmową, nominacje do Złotego Globu, Oscara i wielu innych nagród. Przy okazji Turcja odcięła się od „Mustanga", tak jak część polskiej opinii publicznej od „Idy". Samo poruszenie tematu molestowania seksualnego sprawiło, że film uznano za tendencyjny i plamiący dobre imię kraju. Na tym skojarzenia się nie wyczerpują.
Latem i jesienią zeszłego roku zastanawialiśmy się po seansach nad sytuacją młodych kobiet na tureckiej prowincji. Dyskutowaliśmy o miejscach na świecie, w których społeczeństwo ogranicza wolność całych grup ze względu na płeć, religię, model wychowania. Ogólnopolska premiera filmu, do którego przylgnęła etykietka tureckich „Przekleństw niewinności" przychodzi w takim czasie, gdy możemy porozmawiać o tym, co dzieje się na naszym podwórku. Od aranżowanych małżeństw, które porządkują rzeczywistość „Mustanga" jesteśmy może daleko, ale do wielu wzorców, przeciwko któremu buntują się bohaterki filmu Deniz Gamze Erguven mamy niebezpiecznie blisko.
Historia opowiedziana w filmie może momentami wydać się zbyt prosta i przewidywalna, ale jest przedstawiona w ciekawy, a momentami piękny sposób. Historia pięciu sióstr jest z jednej strony społeczną panoramą, z drugiej intymnym portretem. Kamera patrzy na nie różnymi filtrami, zmiękczając ich wspólne chwile, wyostrzając samotne perypetie. Widz ma szybko rozróżniać temperament i charakter bohaterek, związać się z każdą z nich. Nie w każdym zbiorowym portrecie się to udaje, ale w „Mustangu" działa. Wagę wyborów nastolatek dostrzegać możemy nawet przed bohaterkami, ich doświadczenia przypominają o cenie wolności.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.