Tylko historia może powiedzieć człowiekowi [Felieton Marii Woś]
TYLKO HISTORIA MOŻE POWIEDZIEĆ CZŁOWIEKOWI...
Chciałabym być czarną skrzynką(...)
Wiedziałabym wszystko
Siedziałabym w niewoli
Ale moja pamięć
Działałaby długo
Aż do dnia
W którym by mi otworzono serce
I ktoś godny
Wyjąłby zeń
Ziarno prawdy
Wierszem Joanny Mądroszkiewicz, zmarłej przedwcześnie poetki i skrzypaczki, z wydanej (przez Stowarzyszenie Solidarni 2010 )w zeszłym roku "Antologii" pozwoliłam sobie otworzyć moje dzisiejsze, z Państwem spotkanie, odbywające się już w dniach rozpoczętych obchodów Szóstej Rocznicy Tragedii Smoleńskiej.
W chwili, gdy mam zaszczyt być słuchana przez Państwa, w sali im. Ks. Jerzego Popiełuszki, w gmachu przy placu Solidarności, odbywa się panel dyskusyjny, poświęcony polityce historycznej Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Na jej temat głos zabierał często poseł do Parlamentu Europejskiego, prof. Ryszard Legutko. W trzy lata po katastrofie pisał: "W Smoleńsku odsłoniła nam się w całej zasmucającej okazałości słabość państwa polskiego. Wiedzieliśmy wcześniej, że nie jest ono mocne, że zżera je korupcja, że instytucje są mało sprawne, często impotentne i niemrawe, ale wielu sądziło, ze w sprawach najważniejszych zachowuje pewne minimum siły. To założenie okazało się bezpodstawne, a prawda dramatycznie inna. Nie ma w Europie, a i w wielu miejscach poza nią, innego takiego państwa, w którym mogłoby dojść do podobnej tragedii, w którym po jej zaistnieniu działyby się takie rzeczy - śledztwo oddane obcemu i skrajnie nierzetelnemu państwu, poniewieranie ciałami zmarłych, kłamstwa polityków i prokuratorów, upokarzanie rodzin ofiar, pokazywanie w Internecie nagich i zmasakrowanych ciał polskich przywódców , w tym prezydenta. To są rzeczy, które w krajach cywilizowanych nigdy się nie zdarzyły, nie zdarzają i nie zdarzą."
Prof. Ryszard Legutko zwracał też wówczas uwagę na demoralizację polskiego społeczeństw, jako skutek 'tych rzeczy: "Znikły podstawowe odruchy moralne, takie jak szacunek dla zmarłych, powaga w obliczu śmierci, niezgoda na jawne kłamstwa, ochrona sfery publicznej przed wulgarnością''- pisał wtedy z charakterystyczną dla siebie pasją i wyrazistością języka - "Ostentacyjnie niesuwerenną politykę rządu po Smoleńsku, prowadzącą do poniewierania godności państwa polskiego i szkodzenia jego podstawowym interesom, przyjęto potulnie i bez sprzeciwu. Kit pojednania polsko - rosyjskiego na trupach 96 ofiar okazał się nadzwyczaj łatwy do wciśnięcia w polskie umysły. I nie chodzi o to, że ludzie w to pojednanie uwierzyli. Rzecz w tym, że wielu z nich, czując, iż jest ono lipą, dali na nie zgodę, bo przeciwstawienie się jemu przekraczało ich siły".
I na koniec swojej ówczesnej publicystycznej wypowiedzi formułuje prof. Legutko wniosek pozytywny: "W efekcie Smoleńska doszło do ukształtowania się wielkiego ruchu, największego od dwudziestu lat społeczeństwa obywatelskiego. To dzięki niemu sprawa Smoleńska nie tylko żyje, ale jest powoli i mozolnie wyjaśniana. To społeczeństwo obywatelskie podejmuje działania, które leżą w gestii i obowiązku państwa polskiego".
Tak pisał Ryszard Legutko trzy lata temu. Dziś działania te podejmuje państwo. Ale przy tej sposobności okazuje się, ile zła się stało w tej dziedzinie, jakie szkody dokonały się w świadomości społeczeństwa wskutek działań poprzedniej ekipy i jej zaniechań.
Każdy z nas może się o tym przekonać w najzwyczajniejszych codziennych rozmowach. Na wieść , iż rocznica tragedii smoleńskiej mogłaby być uznana za rocznicę rangi państwowej czy święto narodowe, usłyszałam na przykład, że w pewnej instytucji, gdzie pracują prawie wyłącznie osoby z wyższym wykształceniem, zapanowało niemal powszechne zdumienie: "Jak to, przecież mamy tyle innych historycznych rocznic! My możemy współczuć, ale żeby to miało być święto państwowe?!" Współczuć! Dobre sobie...
Doskonałe wyjaśnienie tego stanowiska znajduję w rozmowie dr Barbary Fedyszak Radziejowskiej z Jackiem i Michałem Karnowskimi na łamach najświeższego (14) numeru tygodnika "w Sieci": "Sześć lat po tragedii chyba nikt nie ma wątpliwości, że to sprawa wszystkich?" - pytają dziennikarze.
"Ależ skąd''- odpowiada znana socjolog.- "Przez te lata traktowano tę tragedię jako w gruncie rzeczy prywatną sprawę i prywatny ból rodzin tych , którzy tam zginęli. Mieliśmy im współczuć jako ludziom, mieliśmy wspominać poszczególne ofiary, ale w żaden sposób nie mieliśmy tego odnosić do naszej wspólnoty. Jakiż to kontrast z tym, w jaki sposób Amerykanie podeszli do zamachów z 11 września 2001 roku. (...) Dla Amerykanów było to przecież ogromne upokorzenie: boleśnie uderzono w symbole ich potęgi ekonomicznej, militarnej i politycznej. Udało im się z tym uporać bo nie mieli cienia wątpliwości, że cierpienie pojedynczych osób i rodzin, choć byli to zwykli Amerykanie, należy przenieść na poziom wspólnoty narodowej .Tymczasem u nas po śmierci elity narodowej, prezydenta z małżonką, osób, które reprezentowały najważniejsze instytucje państwa polskiego, postąpiono odwrotnie: natychmiast po pogrzebach zaczęto prywatyzować tę tragedię, wmawiać Polakom, że to nie dotyczy nas wszystkich, lecz tylko tych 96 rodzin, które kogoś tam straciły(...) Nie przeżyliśmy tej traumy jako naród, wspólnota. Odmówiono nam przepracowania tego bólu. W efekcie i trauma, i ból są dzisiaj jeszcze większe, a tragedia ciąży nad naszym życiem publicznym (...) To miało zostać wypchnięte z obszaru instytucji wspólnych, państwowych. I właśnie to było szczególnie degradujące.
Rządzący zastosowali swoisty mechanizm wyparcia, za pomocą którego często radzimy sobie z osobistymi niepowodzeniami lub sprawami przykrymi. Uznajemy, a raczej udajemy, że tego nie ma. W życiu narodów to bardzo niebezpieczna postawa, bo konsekwencją jest oparcie wspólnoty na kłamstwie(...)".
Tu znana socjolog, dr Barbara Fedyszak-Radziejowska wymienia wiele inicjatyw obywatelskich, jak Konferencje Smoleńskie, Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010, Solidarni 2010 i tym podobne, a także dzieła artystyczne, filmy, książki, powstające jako tzw. nowy drugi obieg - i podkreśla , że "dopóki te działania były naznaczone opozycyjnością, nie rozwiązywały problemu reakcji na te katastrofę nas jako obywateli, jako wspólnoty narodowej, jako suwerennego państwa(...) Dopiero kiedy to wszystko znajdzie pełne prawo obecności również w mediach publicznych, będziemy mogli uznać, że jest normalnie, iż mierzymy się z tym dramatem smoleńskim ,jak przystało na suwerenne państwo i silną narodową wspólnotę".
Dziennikarze pytają jeszcze: "Dlaczego mamy dziś zabiegać o przekonanie tych, którzy z takich lub innych przyczyn poszli za przemysłem pogardy?". Socjolog tłumaczy: "Bo bez tego ci ludzie znajdą się poza wspólnotą obywateli naszego państwa, przestaną współtworzyć wspólnotę narodową Polaków-'' odpowiada dr Fedyszak-Radziejowska. "To, co nas dzieli w tej sprawie, nie jest normalną różnicą zdań. Nie możemy uznać za normalne tego, że duża część naszych obywateli uznaje, iż śmierć elity narodowej nie musi być wyjaśniona, ze nie należy szukać prawdy. Możemy rozmawiać o tym - mówi socjolog -jakie to rodzi trudności i niebezpieczeństwa w relacjach z Rosją, ale w państwie suwerennym przemilczenie lub wyparcie takiej tragedii jest nie do przyjęcia. I sądzę, ze coraz więcej Polaków zdaje sobie z tego sprawę".
Tak sądzi dr Barbara Fedyszak-Radziejowska. A zapytany dwa lata temu o zdanie świetny poeta, prozaik i tłumacz, autor słuchowisk, krytyk literacki i filmowy, zmarły w roku ubiegłym Feliks Netz, w rozmowie z innym poetą i prozaikiem, redaktorem "Toposu" - Wojciechem Kassem, mówił: "Mam wrażenie od kilkunastu lat, że nasz naród się rozpada, może już rozpadł się na dwa narody, które mówią tym samym językiem , na pozór tym samym, bo te same słowa niosą w sobie inne sensy, inne znaczenia. Ktoś to kiedyś opisze, opowie, będzie szukał prapoczątku tego rozpadu, może uda mu się nazwać i umiejscowić pierwsze pękniecie, za którym poszły dalsze .Ten ktoś ledwie przyszedł na świat ,możliwe też , że dopiero się urodzi. Może odkryje, gdzie, kto, w jakim momencie popełnił mord założycielski w sensie nie tylko i nie tyle fizycznym, co intelektualnym.
(...) Dobieram się do tej sprawy "ustawiając kamerę'' w różnych miejscach, na Zachodzie, na Wschodzie, w Polsce. Także w sobie - ale to już nieporównanie intensywniej w mojej książce poetyckiej(...) która jest w druku."
Poeta ma tu na myśli swój przejmujący tom z serii biblioteki "Toposu'', zatytułowany "Krzyk sowy'', który ledwo zdążył wyjść przed jego śmiercią. Otwierają go dwa motta:
Pierwsze:
"Kiedy wymawiasz słowo przed Bogiem, to wejdź do tego słowa całym sobą"
Rabin Mojżesz z Kobrynia
Drugie z nich, autorstwa Wilhelma Diltheya, brzmi:
"Tylko historia może powiedzieć człowiekowi, kim jest"
Tom zamyka datowana na marzec - kwiecień 2014 "Bajka smoleńska"
Dusza z ciała wyleciała, na smoleńskiej łączce stała,
Ciemna rana w białej mgle się wykrwawiała;
Patrzy kosym okiem kuronosy Iwanuszka:
Co tam na betonie w kępach trawy się porusza;
I w to coś, ściągając grube wargi sine,
Posłał ogniem ciągłym pełny magazynek;
A to coś, na wskroś przebite, jak niemowlę kwili,
I strwożony skrzeczy sęp w promieniu ruskiej mili;
Iwanuszka nie wie, czemu Las Smoleński klęczy,
I na chwilę go oślepił żar napiętej tęczy;
Huczą płyty Siewiernego, struchlały planety,
Iwanuszka to coś przebił stalowym bagnetem;
I jak jedwab nieskalany lub krzew gorejący,
To coś wspina się i rośnie na smoleńskiej łączce;
Iwanuszka zbladł, bo czuje, że coś w niego wchodzi,
Jakieś obce ciało, myśli, zuchwałe jak złodziej;
Puchną w nim wnętrzności, serce jak młot wali,
Czy ja wrócę, myśli, do krainy różowych perkali?!
Jakiś ciężar go wypełnia, coś jak płynna skała,
Jakaś klątwa go dosięgła, jakaś moc zatkała?
Widzi, jak lotnisko zaludniają nieprzebrane cienie,
Widzi, jak czerwona krew w białej mgle się pieni;
Nad cieniami - czy to flagi, czy wzniesione noże?
Coś tam szepczą, coś zrozumiał, coś jak: w imię Boże?
I już wie , choć skąd, od kogo?, że to polska dusza,
To jak powódź go zalewa, to jak skwar wysusza;
Limfa z brzegów wystąpiła, rozprzęgły się kości,
Polska dusza w Iwanuszce leże sobie mości;
Iwanuszka palce gryzie , jak ma, do stu czortów,
Z polską duszą w ruskim ciele stanąć do raportu?
POSŁUCHAJ FELIETONU MARII WOŚ:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.