Marlena Dietrich i Zbigniew Cybulski, czyli niezapomniana noc

| Utworzono: 2016-03-17 20:20 | Zmodyfikowano: 2016-03-17 12:58
Marlena Dietrich i Zbigniew Cybulski, czyli niezapomniana noc - Marlena Dietrich (fot. Ossolineum), Zdjęcie Zbigniewa Cybulskiego ze zbiorów A. Androchowicza (Wikimedia Commons)
Marlena Dietrich (fot. Ossolineum), Zdjęcie Zbigniewa Cybulskiego ze zbiorów A. Androchowicza (Wikimedia Commons)

- Koncert był spóźniony. Przed Marleną grał duet Marek i Wacek - wspomina dziennikarka Wanda Ziembicka-Has, której udało się wtedy zdobyć upragniony autograf wielkiej gwiazdy. - Koncert prowadził Lucjan Kydryński, a Hala Stulecia wypełniona była po brzegi. Kiedy Marlena wyszła wreszcie na scenę, powitała gości głosem rozmarzonym tak, jakby spłynęła z chmur. Guten abend meine liebe - powitała publiczność. Była alkoholiczką, wszyscy to wiedzieli, sprawiała wrażenie jakby wypiła wcześniej kilka szampanów. Tak jak Marylin Monroe, bardzo to lubiła.

Co było dalej? Koncert się skończył, ale to był dopiero początek nocy. - Cały jej zespół, wspomniany duet poprzedzający występ gwiazdy i sama Marlena udali się do Monopolu - jednego z niewielu miejsc, w którym można było się wtedy czegoś napić - mówi obecny na miejscu Sławomir Żychowski, wtedy student Politechniki Wrocławskiej. - Nie wiedzieliśmy, że ona tam będzie. Po koncercie po prostu poszliśmy tam ze znajomymi. Nikt z nas nie śmiał jej przeszkadzać. To ona, sama, w pewnym momencie zadecydowała, że zacznie rozdawać autografy. Więc ustawiliśmy się grzecznie w kolejce. Był koło niej Cybulski. Mam takie zwyczajne imię - Sławomir, ale Marlena miała spory problem żeby je napisać. Zbyszek, który siedział obok niej, próbował literować, ale w marnym skutkiem. Widać jak jest poprawiane kilka razy. Wyszło Slavic. Później nazywali mnie tak koledzy. Wtedy odpowiadałam ze śmiechem, że Marlena zawsze tak do mnie mówiła.

Od tego bankietu historia dopiero się zaczyna - mówi dziennikarz Gazety Wrocławskiej Krzysztof Kucharski. - Relacji dotyczących tego jak wyglądało samo spotkanie Dietrich z Cybulskim jest bardzo wiele. Niektórzy mówili, że wpadli sobie w ramiona, inni że przyszedł z bukietem róż, jeszcze inni że z butelką wódki.

REPORTAŻ RADIA WROCŁAW:

Tę ostatnią wersję potwierdziło wielu świadków. - Cybulski miał przyjść w stroju niespecjalnie formalnym, pogniecionej koszuli lnianej, bez krawata. Postawił przed Marleną Dietrich butelkę wódki i powiedział żeby się z nim napiła. I ona tę wódkę z gwinta z nim piła - mówi wielki fan artystki, Paweł Skrzywanek.

fot. Ze zbiorów A. Androchowicza (Wikimedia Commons)

Potem mieli pójść na górę, do jej pokoju 231, z innych podań 113. Przed nią miał w nim spać między innymi znienawidzony przez Marlenę Adolf Hitler, o czym Dietrich chyba nigdy się nie dowiedziała. Ile godzin spędzili z Cybulskim w tym pokoju i co tam robili, o tym nikt nie mówi. - Z hotelowych relacji wiemy, że niby... tylko czy na prawdę? - kwituje Krzysztof Kucharski. - Tam naprawdę lały się hektolitry alkoholu. Oni mieli mocne głowy, ale nie wiem czy aż tak. Wątpię.

Rano Marlena musi jechać w dalszą trasę. - Cybulski jedzie z nią na dworzec i... ona się zgadza, żeby on z nią pojechał dalej, wagonem sypialnym - wspomina Paweł Skrzywanek. I tu mamy scenę jak z filmu Barei, bo nie zgadza się na to konduktor. Idealny obraz PRL. To dlatego Cybulski wyskakuje z jadącego już pociągu, nie mogąc wcześniej pożegnać się z Marleną.

Do kolejnego spotkania Dietrich z Cybulskim miało dojść w Paryżu. Cybulski pojechał tam i przez dziesięć dni praktycznie nie wychodził z pokoju, próbował się dodzwonić do gwiazdy, jednak bez skutku. - Ja sądzę, że ona nie powiedziała nikomu, że jest ktoś taki jak Cybulski, a natrętów wokół niej było wielu - mówi Paweł Skrzywanek. Kobieta, jej menedżerka, prawdopodobnie nigdy nie przekazała jej tej informacji, że Zbyszek jest w Paryżu.

Nie spotkał się z nią, ale dał jej prezent. Była to lalka z Cepelii. Lalka trafiła do apartamentu Marleny Dietrich. Czy ją dostała, nie wiadomo. Do śmierci Cybulskiego nie mają ze sobą kontaktu. Kiedy gwiazda dowiaduje się o tragicznym wypadku wspomina o Cybulskim w swoim pamiętniku:

"Do dzisiaj prześladuje mnie ta bezsensowna śmierć wielkiego człowieka i wielkiego artysty. Nigdy przed nim nie było aktora, który potrafiłby grać bez użycia oczu, i wiem, że nigdy więcej takiego nie będzie. Tym lepiej! Cybulski nie zostanie zapomniany, czego o większości aktorów nie można powiedzieć."

Audycja pod patronatem Marszałka Województwa Dolnośląskiego,
dofinansowana z budżetu Samorządu Województwa Dolnośląskiego

 


Komentarze (4)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Bierze mnie na wymioty...2016-03-18 06:19:52 z adresu IP: (89.78.xxx.xxx)
...gdy widzę kolejny występ Skrzywanka. Tu udaje świadka wydarzeń z okresu, gdy sam miał 6 miesięcy. Fenomenalna pamięć.
~pawel2016-03-18 22:04:52 z adresu IP: (217.99.xxx.xxx)
nie miałem nawet 6 miesięcy...:-)
~świadek2016-03-18 18:43:26 z adresu IP: (89.70.xxx.xxx)
Jak nauczyciele historii opowiadają o Jagielonach to nie znaczy, że pamiętają tamte czasy.
~koleżanka po fachu2016-03-17 14:17:06 z adresu IP: (217.153.xxx.xxx)
plisss, Wanda Ziembicka, bo nie z Ziębic a z Wrocławia:)