Wrocław swój widzę ogromny... zza krat (FELIETON)
Nie trzeba już z narażeniem życia i nerwów kierowców rzucać się pod koła aut, by przejść Kochanowskiego przy moście. Wcześniej niektórzy próbowali zrobić to na szybko (biegacze), niektórzy na litość (starsi spacerowicze), inni na psa urok (psiarze i patrole piesze).
Teraz wytyczono asfaltowe! ścieżki pod mostem zrobiono łagodny zjazd i wjazd, ogrodzono barierami. Co prawda to droga wyłącznie dla rowerów i pieszych można pod mostem bezpardonowo rozjeżdżać, ale może cykliści w swej wegetariańskiej naturze, co muchy nie skrzywdzi, pozwolą i pieszemu skorzystać.
Kiedyś się mówiło, że, jak źle skończysz to wylądujesz pod mostem, a z bycia pod mostem wszyscy się cieszą. Kierowcy - bo mniej pisku opon, dołem rowerzyści, bo śmigają, psy, bo gnają, dzieci, bo z kładki kaczki karmią, nawet inwestora duma rozpiera.
Jest tak dumny, że wisienką na tym torcie jest wybetonowanie okolicy. "Pro-tra Building" czyli dawniej "22lipca", wróć! czyli dawna "Ziajka" wszystko zrobił tak, jak zwykle robił w przypadku dróg - uzbrojone w betonie, uzbrojonym po zęby. I przy tym szczerym zachwycie, to jedno mnie smuci, że znów jakbyśmy bunkier robili a nie rekreacyjne przejście w zgodzie z naturą. Bo też barierek od groma. I trochę się powtarza historia spod Muzeum Narodowego, gdy tak wszystko wyremontowano i upiększono, że zza muru Ostrowa Tumskiego nie widać. Tu rzekę nieco widać, ale zza krat. Nawet ławeczki ustawiono tak, by podziwiać ten inżynieryjny cud świata. Bo nie rzekę. Kraty przesłaniają. Tylko je z tych ławeczek widać.
Jeśli barierki być musiały (choć żywopłot odgrodziłby równie skutecznie, ale łagodniej dla oka), a 100 metrów dalej już barierek nie ma - dlaczego tam tych ławeczek tych nie ustawiono? Wtedy można by kontemplować rzekę a nie kratę. Wgapiać w odmęty rzeki, a tak pozostaje rozmyślanie, co kryje się w odmętach inżynierskiej jaźni.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.