Polacy zamiast o medale w Krakowie, zagrają we Wrocławiu o siódme miejsce Euro
Zanim rozpoczął się mecz z Chorwacją wiedzieliśmy, że mamy mały bufor bezpieczeństwa. Norwegia wygrała bowiem z Francją 29:24, a to oznaczało, że Polacy nawet jeśli przegrają trzema bramkami to awansują do półfinału. Niestety na parkiecie od początku byliśmy świadkami najgorszego koszmaru.
Biało-czerwoni przegrywali już 0:3, a pierwszą bramkę rzucił dopiero Michał Szyba po 9 minutach (1:3)! Do przerwy goniliśmy Chorwatów, ale nieskutecznie. Wynik 10:15 nie był jeszcze tragiczny, pamiętając wszak, że dwie strzelone bramki dałyby nam wystarczającą różnicę do awansu.
W przerwie liczyliśmy na to, że po powrocie z szatni Polacy ruszą i od razu odrobią stratę. Zamiast tego ruszyli Chorwaci i to w taki sposób, że w grę zaczął wchodzić najbardziej niespodziewany scenariusz czyli ich awans do półfinału. Nasi rywale otworzyli drugą połowę od 8 bramek z rzędu. Biało-czerwoni nie odpowiedzieli przez te 9 minut ani jednym trafieniem (10:23). Nasze marzenia o półfinale już wtedy się skończyły i kolejne minuty były tylko wyczekiwaniem na końcowy wyrok. Ostatecznie Polska przegrała z Chorwacją 23:37.
Ten wynik oznacza, że biało-czerwoni teraz przyjadą do Wrocławia by zagrać o 7 miejsce ze Szwecją (piątek 16.00). O piąte miejsce w Hali Stulecia zagrają z kolei Duńczycy z Francuzami.
W półfinałach w Krakowie zmierzą się natomiast Chorwacja z Hiszpanią i Niemcy z Norwegią.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.