Henry Rollins: Jestem bardzo ciekawy tego co czeka mnie we Wrocławiu
W latach 1981 – 1986 był wokalistą hardcore'owej kapeli Black Flag, zaś od 1987 r. stał na czele własnego projektu Rollins Band. Po kilku latach stwierdził jednak, że nie jest już w stanie stworzyć niczego nowego i zaczyna zjadać własny ogon. Powiedział więc: dość. Zawiesił mikrofon na statywie, zaczął korzystać ze swojego doświadczenia scenicznego, niemałego w końcu i zamiast krzyczeć, zaczął mówić. O Ameryce i jej bolączkach, o swoich podróżach i czego podczas nich doświadczył oraz muzyce. I bardzo prawdopodobne jest to, że właśnie teraz jego przekaz jest zdecydowanie bardziej słyszalny.
„Praca to coś, co mnie identyfikuje. Ja nie cieszę się życiem. Ja po prostu żyję”
Tym co od zawsze charakteryzowało Rollinsa była surowa siła, z którą wykrzykiwał swoje teksty oraz bijąca z nich brutalna prawda. Podobnie jest ze słowami podczas jego występów z serii „spoken word” czy też tymi pisanymi. A pisuje na swojej stronie czy też w australijskiej edycji magazynu Rolling Stone. Jego pióro potrafi być zabarwione ironią ale często wzbudza też kontrowersje. Wielu osobom, nie tylko w Stanach, nie spodobało się kiedy skrytykował samobójstwo Robina Williamsa („nie rozumiem jak mógł zrobić to własnym dzieciom”). Społeczny ostracyzm spowodował publiczną skruchę i przyznanie się do wieloletniej depresji i walki z nią. Bo to, że Rollins każdego dnia walczy, nie jest tajemnicą. Na scenie i przede wszystkim na siłowni. Alkohol, narkotyki i inne używki dla niego nie istnieją. To żelazo jest absolutem, w którym wykuwa swój charakter, powtarzając: „życie jest krótkie, musisz być zawsze gotowy”
Rollins w akcji jeszcze jako frontman Rollins Band (fot. Pelle Sten/ Flickr.com)
Wiele lat temu otarł się o śmierć (na początku lat 1990. w wyniku napadu rabunkowego zginął jego przyjaciel, Rollinsowi udało się uciec). Po kilku latach samobójstwo popełniła jego ówczesna dziewczyna – stąd pewnie jego niepohamowana żądza życia. Żądzą, która zaprowadziła go do 90 krajów na 7 kontynentach, 27 książek, filmowych kreacji u boku Ala Pacino czy u samego Davida Lyncha. Obecnie promuje „Gutterdämmerung" czyli najgłośniejszy film niemy w historii, w którym występuje wraz z Iggy Popem, Grace Jones i liderem Eagles of Death Metal, Jesse Hughesem.
Henry Rollins to niezwykle sympatyczny gaduła. Kilkunastominutowa rozmowa telefoniczna była fascynującym doświadczeniem, ale jeśli ktoś opowiada przez 5 minut o tym co David Bowie sądził o jego książkach, z pasją godną dokumentalisty National Geographic rozprawia o pingwinach na Antarktydzie - po prostu nie może być inaczej. Podobnie będzie we Wrocławiu.
Nazywam się Henry Rollins. Mam prawie 55 lat. Od 1981 do 1986 r. byłem wokalistą Black Flag, potem przez kilka lat grałem we własnym zespole Rollins Band. W tym czasie założyłem wydawnictwo, które do dziś publikuje moje książki. Piszę codziennie, jak na razie opublikowałem 27 książek, część z nich przełożono na inne języki. Zwiedziłem 90 krajów, sam ale i na potrzeby realizowanych programów dokumentalnych. Chyba po prostu jestem facetem zainteresowanym tym co dzieje się dookoła. Od kilku lat rozmawiam z wami, opowiadając o tym gdzie byłem, co widziałem i co mi się wtedy przydarzyło. A działo się dużo w Iranie, Korei Północnej, Iraku, Afganistanie, na Bliskim Wschodzie, Azji.
Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić i na tyle dacie się wciągnąć w moją opowieść, że nie zauważycie jak szybko zlecą te dwie godziny.
Henry Rollins (fot. CEO)
Henry Rollins gościć będzie w najbliższych czwartkowych Muzycznych Wieczorach Radia Wrocław (14 i 21 stycznia), zaś całość tej rozmowy do odsłuchania będzie na dzień przed wrocławskim występem Henry'ego Rollinsa, 23 stycznia na antenie Radia Wrocław Kultura w audycji Nie Było Grane.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.