Uratował rękę, którą inni chcieli obciąć
Czytaj więcej: Szpital z Trzebnicy odcina sobie prawą rękę
31-latkowi z Warszawy petarda wybuchła w ręku, w szpitalach słyszał, że nie ma szans na ratunek, jedyne wyjście to amputacja. Lekarze ze stolicy zadzwonili jednak do doktora Adama Domanasiewicza.
Mimo, że był środek nocy i nie miał dyżuru, powiedział że nie podda się bez walki.
Nad ranem pacjent był już w klinice przy ul. Borowskiej we Wrocławiu. Ręka była w strzępach. Operacja trwała 5 godzin. Tego samego dnia chirurg przywiózł z Trzebnicy specjalne pijawki, które pomagają w takich sytuacjach. Cztery doby od zbiegu palce są żywe. Pacjent czuje się dobrze i mówi, że to co zrobił lekarz to cud.
POSŁUCHAJ: Gorąca atmosfera wokół wyrzuconego chirurga
Słynny chirurg, który został pozbawiony możliwości pracy w trzebnickim szpitalu, śmieje się i mówi, że J-23 znowu nadaje.
Inni lekarze nie mieli dla mnie dobrych wiadomości - opowiada poszkodowany: - Miałem po prostu petardę, która została mi jeszcze z Sylwestra (...)
Wrocławski ośrodek nie miał tego dnia dyżuru, jednak lekarz zorganizował transport i rano cały zespół z kliniki przy Borowskiej czekał już w gotowości na pacjenta. Rokowania są dobre.
W leczeniu pomagają pijawki, które lekarz przywiózł od przyjaciela z trzebnickiego szpitala. Więcej na temat spektakularnego zabiegu w wieczornej debacie o zdrowiu - po godzinie 21 zaprasza Elżbieta Osowicz.
Posłuchajcie rozmowy z dr. Adamem Domanasiewiczem:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.