Recenzje Iana Pelczara: Moje córki krowy ****
„Moje córki krowy” to kolejny po „Bogach” przykład udanego kina środka. Nie trzeba się za twórców wstydzić jak po większości seriali i komedii romantycznych, a widownia, która daje w Polsce frekwencyjne rekordy będzie zadowolona tak samo, jak bardziej wymagający kinomani. O taki porządny mieszczański komediodramat przez lata łatwiej było w kinie czeskim i skandynawskim, a w Polsce w teatrach. Tendencja najwyraźniej się odwraca. Towarzyszą jej ogromne zachwyty: „Bogowie” wyjechali z Gdyni ze Złotymi Lwami, „Moje córki krowy” rok później z nagrodą dziennikarzy. Można narzekać, że oto mamy nowy ulubiony gatunek filmowy Polaków: tragikomedię szpitalną, ale można zareagować pozytywnie: takie filmy powinno się pokazywać po serwisie informacyjnym w głównych kanałach telewizyjnych. Z korzyścią dla całej rodziny. Dla Kingi Dębskiej, autorki, film był rodzajem terapii. Nie dlatego, że obsadziła w nim własną córkę. Przede wszystkim dlatego, że opowiedziała w nim historię opartą na swoich przeżyciach.
Marian Dziędziel w Gdyni tłumaczył, jak dostał angaż do filmu. Posłuchaj:
Tytułowe „córki krowy” to siostry. Skrajnie odmienne osobowości. Agata Kulesza jest aktorką, samotną matką po rozwodzie. Ma poczucie humoru, potrafi być złośliwa i chciałaby się wyrwać z dachu wielkiego miasta, na którym kręci kolejne odcinki serialu. Gabriela Muskała gra nauczycielkę, przede wszystkim romantyczną, sentymentalną i przywiązaną. Jej bohaterka nie stronie też od kieliszka, ale nie widzi w tym problemu. Ma za to dużo uwag do zachowania poszczególnych członków rodziny. To relacja między siostrami jest motorem filmu. Faceci są na drugim planie, najlepiej, gdy niemym – rola Marcina Dorocińskiego to udany ewenement w jego filmografii. Ojcem, który wypowiada zdanie o krowach, jest na ekranie Marian Dziędziel. Punkt wyjścia fabuły stanowi ciężka choroba matki. Na jej tle otrzymujemy nie sentymentalne obrazki, ale rejestrację rywalizacji o miejsce i względy, zapis wzajemnych pretensji i oskarżeń, spis wad i kłótni. Rodzina nie wychodzi u Dębskiej ładnie na zdjęciu, jeśli wcześniej się o to zdjęcie nie poróżni.
Kinga Dębska, Agata Kulesza i Gabriela Muskała o filmie. Posłuchaj:
Na planie serialu, w którym występuje główna bohaterka „Moich córek krów” komentują, że rzeczywistość jest w telenowelach przysypana kolorowym pudrem. W filmie niestety zużyto go za dużo. Najlepsze są momenty, gdy docieramy pod jego warstwę. Dla nich – można. Takie kino familijne usprawiedliwia nawet wspólny wieczór przed telewizorem. Co dopiero w kinie.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.