Co za dużo Cukru to niezdrowo. Śląsk przegrał z Toruniem
Śląsk zaczął od trójki z lewego rogu w wykonaniu Kamila Chanasa. Potem najwięcej w ofensywie było Jarvisa Williamsa. Po nieco ponad 3 minutach było 12:5 dla gospodarzy, a Amerykanin był odpowiedzialny za połowę dorobku swojej drużyny. Jacek Winnicki poprosiło przerwę na żądanie i potem jego zawodnicy zagrali trzy kontry i zrobiło się 12:11. Dwie z nich po stratach Śląska, więc dla odmiany teraz to Mihailo Uvalin wziął swoich chłopaków na rozmowę. Reszta kwarty była grana w tym samym rytmie. Wrocławianie dalej mieli w obronie pod koszem czarną dziurę (8 punktów Stevana Milosevicia). Na szczęście wpadało po drugiej stronie parkietu. Dwie akcje do zapamiętania – kolejny wsad Williamsa (10 punktów) i akcja 3+1 Chanasa. Efekt tego wszystkiego po 10 minutach był taki, że Śląsk prowadził 24:20.
W drugiej kwarcie ”dzień dobry” kibicom w Orbicie powiedział Michał Jankowski. Obwodowy Śląska trafił dwie trójki i zrobiło się 30:22. Swój moment miał też Norbert Kulon. Rozgrywający najpierw w dobrym tempie minął Gibsona i dwutaktem skutecznie wszedł pod kosz, a za chwilę zaliczył przechwyt i raz jeszcze skończył przy obręczy. Polski Cukier w tym czasie trafiał tylko z jednego miejsca na parkiecie. Trójki na wprost kosza posłali Michał Michalak i Maksym Kornijenko. Śląsk prowadził w połowie kwarty 36:28. „Jak najłatwiej zmniejszymy straty?” – pomyśleli zawodnicy z Torunia. Trójkami? Tak! Kornijenko, Wiśniewski, Gibson – wykreowali sobie pozycje, trafili i wrocławianie zaczęli czuć oddech rywali na plecach. Na 2 minuty przed końcem było już tylko 40:38 dla gospodarzy. Polski Cukier wyciągnął do przerwy remis. 42:42.
Od razu po powrocie z szatni goście wyszli na prowadzenie. Zza łuku trafił Michał Michalak, a to było dopiero początek. Seryjnie zdobywane punkty spod kosza sprawiły, że torunianie odskoczyli na 53:47 po niespełna czterech minutach trzeciej kwarty. Ciaśniej zrobiło się dopiero kiedy za trzy z prawej strony trafił Jankowski, ale że siedziało też Michalakowi - z lewej 90-tki - to na cztery minuty przed końcem tej odsłony było 59:52 dla Polskiego Cukru. 60 sekund później groźnie wyglądający upadek miał Jarvis Williams, ale Amerykanin po chwili podniósł się z parkietu (choć za chwilę zszedł z niego mocno utykając). Nie udało się to jego drużynie, która na koniec trzeciej kwarty była gorsza od Torunia 54:68 i to wyglądało w zasadzie jakby było już po herbacie.
Faktycznie, bo w ostatnich dziesięciu minutach wiele się nie zmieniło. Tempo spotkania siadło już totalnie. W tym sennym klimacie na 5 minut przed końcem było 58:73. W zasadzie nic więcej już nie trzeba poza tym, że kiedy na zegarze były trzy zera to Śląsk przegrał z Polskim Cukrem 69:82.
WKS Śląsk Wrocław - Polski Cukier Toruń 69:82 (24:20, 18:22, 12:26, 15:14)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.