Parlament Europejski a prawa człowieka (Blog Eurowyborczy)
W piątek wziąłem udział w debacie oksfordzkiej na ten temat. Została zorganizowana we Wrocławiu w ramach Dnia Parlamentu Europejskiego. Imprezę firmowała Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej. W debacie uczestniczyli studenci IV i V roku Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego.
Byłem w grupie, która broniła tezy, że Parlament Europejski nie ma realnego wpływu na przestrzeganie praw człowieka na świecie. W głosowaniu publiczności przegraliśmy :) Ale powtórzę główne argumenty obu stron sporu i dorzucę kilka myśli od siebie.
Zwolennicy tezy o silnej pozycji Parlamentu Europejskiego wskazywali na jego liczne inicjatywy w zakresie praw człowieka. Przykłady: duża liczba rezolucji na ten temat, tudzież Nagroda Sacharowa przyznawana co roku czołowym opozycjonistom działającym w krajach rządzonych przez reżimy łamiące prawa człowieka. Notabene, naszej debacie przysłuchiwał się jeden z laureatów tej nagrody - Aleksander Milinkiewicz, opozycyjny kandydat na prezydenta Białorusi (posłuchaj wywiadu, jakiego tego samego dnia udzielił Radiu Wrocław).
Rezolucje Parlamentu Europejskiego w sprawie Tybetu przyniosły - zdaniem moich oponentów w debacie - wymierne efekty w postaci złagodzenia wyroków na więźniów politycznych w Chinach. Europarlament dba też o prawa człowieka w samej Unii Europejskiej. Przyjmuje petycje od obywateli (500-600 rocznie). Odrzucił zapisy, które godziły w swobodę korzystania z internetu na terenie UE.
Trzeba jednak dodać, że Parlament Europejski nie ma kompetencji do wcielania w życie swoich własnych rezolucji - przyznali moi oponenci. To jednak nie oznacza, że nie powinien nic robić. Przeciwnie. Trzeba działać, pamiętając, że "prawa człowieka potrzebują mnóstwo czasu i cierpliwości".
Moja grupa wyliczała liczne reżimy, które bezkarnie łamią prawa człowieka, choć są upominane przez Parlament Europejski. Przykłady: Chiny nie przestrzegają konwencji przeciw torturom, którą same podpisały. W niektórych krajach afrykańskich dzieci są wcielane siłą do różnych oddziałów wojskowych i paramilitarnych. Na Białorusi pozbawione praw rodzicielskich kobiety są przymusowo sterylizowane. W Birmie nic nie zmienia się na lepsze, choć domagał się tego Europarlament.
Wniosek: Parlament Europejski produkuje mnóstwo dokumentów, które nic nie dają. Mało tego. Jego mandat jest słaby, bo w kolejnych kadencjach frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego jest coraz niższa. Europarlament przypomina przedwojenną Ligę Narodów: jest szlachetny, ale nieskuteczny.
Moim zdaniem, słabość Parlamentu Europejskiego jest tylko elementem szerszego zjawiska - słabości całej Unii Europejskiej. Póki nie prowadzi ona własnej, jednolitej polityki zagranicznej i nie ma własnych, efektywnych narzędzi egzekwowania swojej woli na arenie międzynarodowej, to jej wpływ na przestrzeganie praw człowieka na świecie jest właściwie żaden. W dodatku nad UE ciąży coś, co nazwałbym przekleństwem geopolityki. Rozmaite deale o charakterze politycznym, gospodarczym, czy choćby energetycznym są uznawane za ważniejsze od krucjat w obronie praw człowieka (czy słusznie, czy nie - to temat na osobną debatę).
W walce z dyktaturami na pewno nie jest pomocna niechęć wielu państw europejskich do dalszego rozszerzania UE. A przecież są kraje - m.in. Białoruś - które oczekują woli przyjęcia ich do Unii. Po naszej debacie przypomniał o tym Aleksander Milinkiewicz.
Być może sposobem na przezwyciężenie tej instytucjonalnej słabości Parlamentu Europejskiego mogłaby być większa aktywność poszczególnych eurodeputowanych w ramach ich macierzystych partii politycznych. Wszak posłowie chadecji, czy frakcji socjalistycznej mają potencjalnie spory wpływ na politykę tych państw, w których rządzą ich partyjni koledzy. Dlaczego nie mieliby skorzystać z tego narzędzia w imię obrony praw człowieka?
P.S.: Dziękuję Marcinowi Koczanowi za zaproszenie do udziału w debacie.
(Zdjęcie przy tekście pochodzi z Wikipedii. Jego autorką jest Alina Zienowicz. Objęte jest licencjami GNU FDL i Creative Commons Attribution ShareAlike 2.5, 2.0 i 1.0).
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.