Piłkarze ręczni Śląska nad przepaścią! (KOMENTARZ)
O tym, że nic dwa razy się nie zdarza wszyscy dobrze wiedzą. Wszyscy, chyba z wyjątkiem osób zarządzających zespołem piłkarzy ręcznych Śląska Wrocław. W ubiegłym sezonie trener Piotr Przybecki wraz z drużyną dokonał rzeczy niemożliwej. Utrzymał zespół w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wydawało się, że po tym ogromnym sukcesie władze klubu wyciągną wnioski. Stało się jednak inaczej. O potrzebie zmian mówił sam szkoleniowiec, zdawał sobie sprawę z ich konieczności szef Rady Nadzorczej Jacek Olejnik, ale w swojej walce o Śląsk pozostali zupełnie sami.
Przygotowania do obecnego sezonu to niemal same straty. Z zespołu do beniaminka 1. ligi Moto-Jelcza Oława odeszli Marcin Schodowski, Grzegorz Garbacz i Kamil Herudziński. Z kraju wyjechali Aljosa Cucić, Iwan Telepniew i Zoran Radojević. Do Górnika Zabrze przenieśli się Maciej Ścigaj i Andrzej Kryński, do Chrobrego Głogów trafił Arkadiusz Miszka, a do AZS Zielona Góra Łukasz Jarowicz.
Zespół praktycznie przestał istnieć. I zrobiono bardzo niewiele, aby zbudować go ponownie. Owszem – wypożyczenie z VIVE Tauronu Kielce Jakuba Łucaka jest dużym osiągnięciem. Podobnie jak pozyskanie Djorde Golubovicia, Ivana Żabicia czy Janji Vojvodicia. No właśnie, ale…
Vojvodić – to środkowy rozgrywający, który miał prowadzić grę zespołu. Okazało się jednak tuż przed pierwszym meczem, że zabrakło środków finansowych, aby móc uprawnić go do rozgrywek. Drużyna została pozbawiona człowieka, który miał stanowić o jej sile. Gdy do tego dodamy fakt, że zastępujący go Bartosz Wróblewski zagrał z kontuzją, która wyeliminowała go z występów na najbliższe mecze, to wnioski muszą nasuwać się same.
To nie koniec! Djorde Golubović i Ivan Żabić – zdaniem dobrze poinformowanych – nie mają nawet podpisanych umów z klubem. Czy zatem mogli w tym meczu w ogóle zagrać? Władze Śląska nadal nie potrafią znaleźć dla tych zawodników mieszkań. A jeśli obcokrajowcy mają żyć w studenckich warunkach w akademiku „Spartakus” to jedno jest pewne - tak nie można prowadzić klubu. Tylko patrzeć jak np. Żabiciem, który w dwóch pierwszych meczach zdobył 18 goli zainteresują się przedstawiciele innych klubów.
Śląsk ma jednego bramkarza. Krzysztof Szczecina to niezły zawodnik, ale musi mieć zmiennika. Jeden bramkarz całego sezonu nie wybroni. Długo z zespołem był Adrian Konczewski, ale nie chciał być zwodzony kolejnymi obietnicami i najzwyczajniej w świecie wyjechał. I nie ma mu się co dziwić.
W spotkaniu z Legionowem rezerwowym bramkarzem był Cezary Cichocki, który jednak podobnie jak inny z zawodników wpisanych do protokołu Jakub Kuczyński nie podniósł się z ławki. Jak mówią wtajemniczeni ci szczypiorniści kilka dni wcześniej wrócili z normalnej pracy w Norwegii i do gry się nie nadają, a dodatkowo Cichocki ma uraz kolana.
A wystarczyło choćby zaproponować przedłużenie kontraktu Marcinowi Schodowskiemu. Jest z Wrocławia, nie trzeba byłoby wynajmować mieszkania, a zespół miałby solidnego gracza.
Można dziwić się trenerowi Piotrowi Przybeckiemu. Każdy człowiek już dawno odszedłby ze stanowiska. Po co ma firmować swoim nazwiskiem to co się dzieje. To jednak bardzo ambitny szkoleniowiec, który czuje się odpowiedzialny za zawodników i gdyby nie to pewnie już dawno rozstałby się z klubem. Tylko wówczas z drużyny nie zostałby kamień na kamieniu, bo za Przybeckim wszyscy szczypiorniści pójdą jak w dym.
Szkoda, że podobnych cech nie mają osoby zarządzające Śląskiem. Przecież klub dostaje od miasta – jeśli dobrze pamiętam – około 900 tysięcy dotacji rocznie. I trudno od gminy wymagać, żeby dawała więcej. Jej zadaniem nie jest utrzymywanie klubu. A na pozyskiwaniu sponsorów zależało chyba tylko przewodniczącemu Rady Nadzorczej Jackowi Olejnikowi. Ale on sam też wszystkiego nie załatwi.
Na ostatni mecz z Azotami Puławy zawodnicy pojechali w dniu spotkania (to w Śląsku standard) w dziewięcioosobowym składzie. Kierowca pomylił trasę i zawodnicy spóźnili się na mecz. Z zespołem nie było nawet masażysty. Tego nie ma nawet jak skomentować.
Szkoda trenera i ambitnych zawodników, Swoją grą w tym spotkaniu udowodnili, że nie zasługują na takie traktowanie. Przegrać w Puławach różnicą 6 bramek - w momencie gdy nie można sobie pozwolić niemal na żadne rotacje w składzie - ujmy nie przynosi.
Gdy Śląsk odradzał się z niebytu wszyscy mieli wielką nadzieję. Teraz jest inaczej. W tym klubie musi zmienić się podejście do ludzi, konieczna jest odpowiedzialność za to co się robi. I to nie za tydzień czy za miesiąc! Działać trzeba natychmiast póki jeszcze cokolwiek można uratować.
A wszystko dzieje się w sezonie, w którym także we Wrocławiu rozgrywane będą mistrzostwa Europy piłkarzy ręcznych. Tego już nie da się w żaden sposób wytłumaczyć.
Najbliższe tygodnie przyniosą odpowiedzi. Z bólem serca, jako wielki fan piłki ręcznej przyznaję, że jeśli ma być tak jak jest, lepiej, żeby nie było tego wcale.
Kmicic w „Potopie” powiedział do Wołodyjowskiego – „Kończ waść, wstydu oszczędź”. Kilka osób te słowa powinno wziąć sobie do serca…
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.