Rozmowa z dyrektor Opery Wrocławskiej (POSŁUCHAJ)
Dyrektor Opery Wrocławskiej Ewa Michnik oświadcza, że to jej były zastępca rozpętał aferę dotyczącą podejrzeń o nieprawidłowości w placówce. Szefowa Opery odrzucała dziś zarzuty dotyczące umów sponsorskich. Sprawa wybuchał po tym, jak z funkcji odwołany został Janusz Słoniowski. Później do wrocławskich mediów trafił anonimowy list, w którym sugerowano, że prowizje z umów ze sponsorami zdobywa m.in. rzecznik Opery, która ma też własną firmę. Ewa Michnik jest oburzona tymi podejrzeniami:
Janusz Słoniowski na razie nie chce komentować całej sytuacji. Jak mówi będzie się musiał porozumieć z prawnikiem. Ewa Michnik mówi, że procedura związana z pozyskiwaniem sponsorów jest jawna i mogą wziąć w niej udział zarówno pracownicy Opera jak i inne osoby fizyczne i firmy.
Radiu Wrocław udało się porozmawiać z dyrektor. Posłuchaj:
Rozstała się pani ze swoim zastępcą Januszem Słoniowskim. Co się stało?
- To prawda. Współpracowaliśmy przez 14 lat i przyszedł moment w którym straciłam zaufanie. Zastępca dyrektora powinna być osobą mi najbliższą, która podejmując decyzje robi to w imię dobra opery i konsultuje się ze mną, kiedy są to decyzje trudne do podjęcia. Wszystkie problemy, które powstały w dziale techniczno-administracyjnym sprawdza kontrola i czekamy na jej wyniki.
Rozstali się państwo za porozumieniem stron? Były zarzuty do jego pracy?
- Rozstaliśmy się za porozumieniem stron, natomiast wszystkie zarzuty pan dyrektor miał pisemnie pokazane, dlatego sytuacja jest jasna.
Nie chce pani mówić o nieprawidłowościach?
- Nieprawidłowości powinna pokazać kontrola. Zresztą ona jest w bardzo szerokim zakresie, sprawdza całą działalność opery. Ja jestem dobrej myśli, bo nasz zespól pracuje znakomicie.
Po odwołaniu dyrektora do naszej redakcji dostaliśmy pismo od anonimowych pracowników i byłych pracowników Opery Wrocławskiej, którzy wskazują na nieprawidłowości do których miałoby dojść w operze. Dotyczy to umów dotyczących sponsorów, których opera pozyskuje. Pani się nie boi tej kontroli?
- Ja myślę, że dobrze się stało, że został wywołany temat sponsoringu. Zdobycie sponsora to nie jest taka prosta sprawa. Nasza instytucja współpracuje od 4-5 lat z ponad 30 firmami. Mówię tu o sponsorach, którzy świadczą sponsoring w pieniądzach. To świetny wynik w porównaniu do oper w całej Polsce. Budzi to wiele emocji, bo sponsoringiem zajmują się osoby, które też pracują w operze na innych stanowiskach, ale podjęły się, oczywiście startując w przetargach, zawarcia roli na akwizytora.
Ten zarzut dotyczy tego, że Pani daje zarobić ogromne pieniądze? Tutaj padają różne kwoty, bo np. jedna firma, która należy do rzecznika prasowego opery zarobiła w przeciągu tych 4 czy 5 lat ponad milion złotych.
- Najważniejsze było to, że odkąd zapowiedzieliśmy taką możliwość, że każdy pracownik opery, z wyłączeniem dyrekcji i osób pracujących w marketingu, a także każda osoba fizyczna i firma z zewnątrz może przystąpić do takiego przetargu. Ogłosiliśmy na tablicy w operze, w internecie i przetarg ogłaszamy w biuletynie, dlatego wszystko było jawne i transparentne. Wyniki przetargu też są umieszczane do publicznej wiadomości. Suma sponsoringu, zgodnie z umową, idzie na wydarzenia artystyczne.
Ale w tym przypadku zarabia jedna osoba.
- Tu zachodzi sprawa tzw. zawiści, że ktoś zarabia bardzo dużo a inny bardzo mało. Droga jest otwarta do tego, że każdy może zarobić bardzo dużo. To bardzo łatwo obliczyć. Jeżeli jest jasne i wisi na tablicy, że 20 % dostaje z każdej sumy, którą przyniesie do teatru, to każdy człowiek z zewnątrz i wewnątrz teatru ma do tego prawo. Ja mam taki apel, że chciałabym wszystkich zachęcić, żeby spróbowali znaleźć takiego sponsora i przyszli do opery, bo to 20 % jest zawsze gwarantowane.
Posłuchaj:
Czyli pani chce powiedzieć, że to co wynika z tego dokumentu, że przez te kilka lat umowy dotyczące sponsorów zdobywała tylko jedna firma i to należąca do rzecznika prasowego, to nie jest nic nieetycznego?
- Ta jedna osoba zdobywała największą liczbę sponsorów i co za tym szło zdobyła najwięcej pieniędzy. Na nasz apel odpowiedziały 4 osoby będące pracownikami i 2 firmy w tym jedna należąca do pani rzecznik. To właśnie te firmy były najprężniejsze w działaniach sponsoringowych. Dla mnie najważniejsze było i jest dobro naszej instytucji. Przez te lata i to łatwo policzyć, przy każdych 20 procentach dla tych osób, to 80 procent i tak trafiało do opery. Więc jeżeli przez lata się uzbierały te pieniądze, to jest prawie 6-7 milionów, więc dzięki nim mogliśmy grać spektakle. Im więcej będzie takich osób, które potrafią znaleźć sponsora, to tylko dobrze dla opery.
Ta procedura przetargowa jest jawna, czyli teoretycznie ja gdybym chciała pozyskać sponsora dla opery, przychodzę do pani i mogę liczyć na 20 % prowizji?
- Oczywiście. Nie tylko pani, ale wszyscy. Marzy mi się taka sytuacja, żeby opera wrocławska mogła w jednym roku mieć tych kilka milionów i żebyśmy mogli pochwalić się nie tylko 30 sponsorami, ale i 30 akwizytorami.
Ma pani kontrole Urzędu Marszałkowskiego, wiemy że sprawą interesuje się policja i dokumenty trafiły do prokuratury.
- Jestem spokojna, bo w operze działa wszystko prawidłowo, mamy radców prawnych z którymi jesteśmy w kontakcie. Teraz się wszyscy obudzili, bo wpłynęły anonimy. My jednak zadecydowaliśmy o takim sposobie rozwiązania sytuacji, żeby zdobyć pieniądze w 2010 roku. Wtedy wynajęliśmy kancelarię adwokacką, która się tym tematem zajęła. Myśmy nie wiedzieli jak to zrobić, więc dopiero nam powiedzieli, jak musi być napisana instrukcja, przetarg itd. Przecież to nie jest pierwsza kontrola w tym roku. Mamy rutynowe kontrole z Urzędu Marszałkowskiego, bo oni muszą wiedzieć jak jest sytuacja.
Nigdy nie miała pani wątpliwości, że z tymi umowami sponsorskimi jest coś nie tak?
- Oczywiście nie ma nic idealnego, a więc mogą być jakieś niedociągnięcia. Będziemy wszystkie wnioski pokontrolne wypełniać, tak jak one zostaną sformułowane.
- Rozumiem, że nie mogą się podpisać ci którzy obecnie pracują w operze, bo zawsze się wtedy mówi: "napiszę coś złego, to zaraz mnie zwolnią". Ale już ci, którzy nie pracują mieli pełną swobodę, żeby dać swoje nazwisko. Niestety tak się nie stało.
Domyśla się pani o kogo chodzi? Bo mówi pani o zawiści.
- Oczywiście. Nie tylko ja się domyślam, ale wszyscy, którzy współpracują się domyślają. To nie jest w tej chwili najważniejsze. Ja nie zwracam uwagi na anonimy, ale zwracam uwagę na każde wytknięcie niedokładności. To jest pomocne. Jeżeli faktycznie jest coś nie tak, to trzeba to poprawić.
- Być może komuś zależy na tym, żeby z Opery Wrocławskiej wycofali się sponsorzy. Bo żaden sponsor nie lubi i nie marzy o takiej sytuacji, która jest mało pozytywna. Myślę, że spokojnie należy poczekać na wyniki kontroli. Trzeba patrzeć na to, że opera naprawdę świetnie pracuje, mamy wspaniałych artystów, świetne pracownie. Jesteśmy w pierwszej dwudziestce oper światowych i krajowej czołówce. Mamy się czym pochwalić, dlatego ja z optymizmem patrze na wszystko.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.