Nie wszystkie 6-latki pójdą we wrześniu do szkoły (POSŁUCHAJ)
Zaświadczenie od psychologa w cenie. Rodzice, którzy nie chcą, aby ich 6-letnie dziecko poszło do szkoły oblegają dolnośląskie poradnie psychologiczno-pedagogiczne. Wniosków jest dużo, więcej niż jeszcze kilka lat temu, kiedy nie było obowiązku posyłania do szkoły maluchów. Niektórzy mówią wprost, że rodzice znaleźli furtkę, przez którą mogą ochronić dziecko przed wczesną edukacją. Urzędnicy nie chcą nikogo podejrzewać, jak mówią - opiekunowie mają prawo wystąpić z wnioskiem o odroczenie obowiązku szkolnego i korzystają z tego prawa.
Posłuchaj całego materiału:
- On nie był gotowy, żeby pójść do pierwszej klasy. On się lubił tylko bawić i wcale nie myślał o szkole. Nie wysłałabym go nigdy w życiu - mama 6-letniego Kuby dostała odroczenia dla swojego dziecka.
Pani Elżbieta ma wątpliwości, czy jej syn 6-letni syn sobie poradzi w szkole i woli to sprawdzić.
- Troszeczkę jeździmy po lekarzach i mówią nam, że dziecko ma problem z koncentracją. Nie potrafi skupić się na jednej rzeczy, na odrabianiu tylko i wyłączni lekcji - mówi pani Elżbieta.
Rodziców mających wątpliwości nie brakuje. Widać to między innymi w przychodni psychologiczno-pedagogicznej we Wrocławiu.
- Rodzice częściej zastanawiają się nad podjęciem tej nauki. W momencie kiedy ten obowiązek był przypisany do dzieci 7-letnich tych zgłoszeń było zdecydowanie mniej. Jedna grupa rodziców nie są pewna i szuka porady, a druga przychodzi z przekonaniem, że dzieci są niedojrzałe - mówi psycholog Justyna Posadzy.
(Zdjęcie: Elizabeth Albert / flickr.com)
Rodzice czasami naciskają na psychologów, ale ci twardo stoją na swoim. Alina Ziewiec-Chlebosz z Dolnośląskiego Kuratorium Oświaty pokazuje tegoroczne dane, które są podobne do tych z 2014 roku.
- Nie każdy wniosek złożony przez rodzica kończy się odroczeniem. Część wniosków jest o osiągnięciu dojrzałości. Na 4439 wniosków 2442 zostały rozpatrzone o odroczeniu obowiązku, 1162 o osiągnięciu dojrzałości szkolnej - tłumaczy Alina Ziewiec-Chlebosz.
To oznacza, że do szkoły trzeba iść. Zdaniem wizytatorki rodzice nie nadużywają możliwości odroczenia.
- Myślę, że marginalna część tych rodziców boi się szkoły. Zdecydowana większość z nich chcę w sposób świadomy ułatwić tym dzieciom przejście do tej szkoły i pozbawić ich klęski na starcie - mówi Ziewiec-Chlebosz.
Posyłanie sześciolatków do szkół ma swoich zwolenników jak i przeciwników.
Według ministerstwa edukacji chodzi o upowszechnianie edukacji przedszkolnej, by młodsze dzieci miały szansę na rozwój. Jak argumentuje MEN im dzieci młodsze, tym większe szanse, by osiągnęły sukces najpierw w szkole, a potem w dorosłym życiu. Wg badań zleconych przez ministerstwo polskie sześciolatki radzą sobie w szkole nieźle. Jedna z autorek tego opracowania profesor Halina Sowińska z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu zwróciła uwagę na wyniki przeprowadzonych w ostatnich latach badań, które dowodzą, że we wczesnym dzieciństwie dokonują się najbardziej intensywne zmiany w mózgu dziecka.
(Zdjęcie: Pete/ flickr.com)
– W 2, 3 roku życia człowieka tworzy się najwięcej połączeń nerwowych. Podstawowe struktury odpowiedzialne za myślenie logiczne i matematyczne kształtują się natomiast w okresie 3-6 lat. Ogromne znaczenie ma wobec tego fakt, aby wytworzone struktury mózgowe dziecka zostały odpowiednio wykorzystane i wspierane na etapie jego wczesnego rozwoju – twierdzi profesor Sowińska.
Podkreślała, że w okresie wczesnoszkolnym dziecka zagęszcza się również sieć powiązań społecznych, pojawiają się nowe wzorce więzi, zwiększa się wrażliwość dziecka na bodźce, potencjał uczenia się nowych zachowań społecznych. Dziecko uzyskuje także coraz większą samodzielność.
Wśród przeciwników posyłania 6-latków do szkół najbardziej znane jest Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców. Myśl przewodnia jest taka, by to rodzic decydował nie tylko o tym, kiedy posłać dziecko do szkoły, ale też o tym, co się z nim dzieje później. Autorzy projektu chcą m.in. by:
- do pierwszej klasy szedł obowiązkowo siedmiolatek (sześciolatek mógłby),
- pięciolatek nie musiał (a mógł) chodzić do zerówki.
(Zdjęcie: Hery Zo Rakotondramanana flickr.com)
W proponowanych rozwiązaniach jest tez zapis o tym, by rodzice mogli wybrać, czy chcą rządowy podręcznik (od września każdy pierwszoklasista dostanie za darmo rządowy elementarz), czy kupiony na rynku (za dotację z budżetu państwa), a w przedszkolach mogli jak kiedyś płacić za dodatkowe zajęcia, Są też propozycje by każda szkoła miała stołówkę (a na prośbę rodziców także kuchnię) a gmina musiała zorganizować transport do szkoły.
Stowarzyszenie prowadzą Karolina i Tomasz Elbanowscy. Pierwsza ich inicjatywa ruszyła w maju 2008 r., gdy na stronie ratujmaluchy.pl zabrali 60 tys. głosów poparcia akcji i przekonali prezydenta Lecha Kaczyńskiego do zawetowania ustawy o reformie edukacji. W 2011 r. Elbanowscy złożyli w Sejmie obywatelski projekt ustawy ,,Sześciolatki do przedszkola'', pod którym zebrali 350 tys. podpisów. Projekt został odrzucony przez Sejm. 2 lata później państwo Elbanowscy zainicjowali inicjatywę referendalną, która miała objąć kwestię likwidacji obowiązku szkolnego sześciolatków. Pod projektem tym podpisał się blisko milion obywateli, jednak również został on odrzucony przez Sejm. W ubiegłym roku Stowarzyszenie po raz kolejny rozpoczęło inicjatywę dotyczącą likwidacji obowiązku szkolnego sześciolatków, jednak, mimo zebrania pod tym projektem niemal 300 tysięcy podpisów, znów został on odrzucony przez posłów.
Karolina i Tomasz Elbanowscy zostali głosami Czytelników i redakcji uznani za Człowieka, a właściwie za - Ludzi Roku 2014 tygodnika „Wprost”
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.