Powódź, która na zawsze pozostanie w pamięci Wrocławia [ZDJĘCIA]
Heroiczna walka z wielką wodą mieszkańców Wrocławia - dziś wracamy do powodzi tysiąclecia z lipca 1997 roku. 12 lipca woda wtargnęła do miasta. Z urzędniczych szacunków wynika, że mieszkańcy i służby rozłożyli we Wrocławiu od 300 do 480 tysięcy worków z piaskiem. Jan Borowski stracił w tym żywiole swój sklep, który mieścił się w okolicy ul. Kochanowskiego:
Oprócz wspomnień wrocławianina Jana Borowskiego i Włodzimierza Wyszyńskiego i fotoreportera Mieczysława Michalaka i prezydenta Bogdana Zdrojewskiego w reportażu pojawiają się też oczywiście archiwalne nagrania Radia Wrocław.
Nazwana Powodzią Tysiąclecia, była jedną z największych takich katastrof w dziejach Polski. W lipcu 1997 roku objęła jednocześnie południową część kraju oraz dorzecze Odry i Wisły. Pochłonęła kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych, zalała tysiące miejscowości. Straty materialne oszacowano na 12 miliardów złotych. Wylały wtedy rzeki: Nysa Łużycka, Nysa Kłodzka, Odra, Widawa oraz górna Wisła.
Najbardziej intensywne deszcze padały od 3 do 10 lipca. Kataklizm dotknął 25 ówczesnych województw. Woda zalała blisko 700 tysięcy hektarów i 1362 miejscowości, wśród nich także niektóre duże miasta. Ewakuowano blisko 200 tysięcy osób.
W dorzeczu górnej Odry fala powodziowa przekroczyła o 2-3 metry najwyższe notowane dotąd stany wód. Sytuacja stawała się trudna już od początku lipca, między innymi, we Wrocławiu. Poziom Odry ciągle wzrastał. 2 lipca rzeka wlewała się do kolejnych dzielnic miasta. Ewakuowano dzieci ze szpitala Kliniki Hematologii.
Woda w Nowym Kozanowie sięgała wysokości dwóch metrów. Z relacji reporterki Radia Wrocław, Magdy Breli wynikało, że jeszcze wtedy nie wszyscy zdawali sobie sprawę z grozy sytuacji:
Woda zalewała wciąż nowe tereny. Po tygodniu, stan pogotowia przeciwpowodziowego ogłoszono w kolejnych województwach. Powódź obejmowała kolejne miasta, pochłaniając dalsze ofiary. Dramatyczna sytuacja panowała Raciborzu, w Nysie, Kędzierzynie-Koźlu. Odcięte od świata zostało Opole. 12 lipca tragedia dotknęła Wrocław, mieszkańcy okolicznych wsi nie dopuścili do wysadzenia wałów i tym samym uratowania miasta. Na niektórych osiedlach woda sięgała powyżej pierwszego piętra.
Reporter Radia Wrocław uczestniczący w akcji ratunkowej, pomagał dowieźć worki z żywnością, zrzucone wcześniej z helikoptera:
O bezpieczeństwo zwierząt we wrocławskim ogrodzie zoologicznym walczyli strażacy, policjanci i mieszkańcy miasta. Ówczesna dyrektor ZOO, Hanna Gucwińska, informowała, że sytuacja się pogarsza.
Druga fala opadów trwała od 18 do 20 lipca. Mimo że deszcze nie były tak intensywne jak poprzednio, znacznie utrudniły usuwanie skutków powodzi.
Dopiero 21 lipca premier Włodzimierz Cimoszewicz przeprosił powodzian za swoje słowa wypowiedziane na początku katastrofy. Powiedział on wtedy, że ludzie poszkodowani w wyniku powodzi, zarówno mieszkańcy miast, jak i rolnicy, nie otrzymają żadnych odszkodowań z budżetu państwa. Premier przyznał, że wobec żywiołu i strat poniesionych przez ludzi, jego wypowiedź wywołała zrozumiałe rozgoryczenie:
24 lipca pod wodą znajdowało się jeszcze 440 miejscowości, zaś alarm powodziowy obowiązywał w 10. województwach. Do setek tysięcy domów nie mogli wrócić ich mieszkańcy, ponieważ stracili cały dobytek.
Pod koniec miesiąca pierwsza fala kulminacyjna na Odrze minęła województwo szczecińskie, wody zmieściły się w obrębie wałów przeciwpowodziowych. Na wszystkich rzekach w kraju odnotowano spadek poziomu wód. Wszystkie straty spowodowane powodzią, rząd Włodzimierza Cimoszewicza ocenił na 9 miliardów złotych, jednak potem okazało się, że sięgają one dwunastu miliardów. 18 lipca był dniem żałoby narodowej dla uczczenia ofiar kataklizmu, ogłoszonym przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Usuwanie skutków powodzi natomiast trwało kolejne lata.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.