Sensacja historyczna w Gorzanowie (ZDJĘCIA)
Podczas remontu swoje tajemnice odsłonił jeden z największych zespołów pałacowych na Dolnym Śląsku. W dwóch komnatach odkryto idealnie zachowane stropy z przepięknymi malowidłami. Od ponad 200 lat nikt ich nie oglądał.
Dla takich chwil warto to robić. Tak mówią ludzie, którzy od trzech lat walczą o uratowanie potężnego pałacu w Gorzanowie koło Kłodzka. Podczas prac remontowych w głównym skrzydle, przypadkiem dotarli do prawdziwego skarbu. Chodzi o datowane na 1670 rok renesansowe stropy w doskonałym stanie. Alicja Siatka, szefowa Fundacji Pałac Gorzanów mówi wprost. To cud:
Już wiemy, że zabytek na pewno zostanie w zamku. Stropy są bajecznie kolorowe, zachowane niemal w całości. Konserwator zabytków z Wałbrzycha, Maria Ptak, nie ma wątpliwości co do wysokiej rangi odkrycia:
Fundacja, która opiekuje się pałacem zapewnia, że stropy zostaną poddane renowacji. Nie jest jednak wykluczone, że w zabytku może ich być więcej.
POSŁUCHAJCIE CAŁEJ RELACJI Z GORZANOWA:
SKARBY DOLNEGO ŚLĄSKA
SKARB ŚREDZKI
Choć jego wartość jest niezwykle trudna do oszacowania, to według ostrożnych szacunków można mówić o 250 milionach złotych. "Skarb Średzki" (to co udało się odzyskać) składa się z prawie ośmiu tysięcy monet, gotyckiej korony ślubnej, złotych pierścieni i średniowiecznej biżuterii.
Na pierwszy fragment skarbu w 1985 roku natrafili robotnicy, wykonujący wykop pod fundament centrali telefonicznej przy ulicy Daszyńskiego w Środzie Śląskiej. Odkopali dzban wypełniony srebrnymi monetami: groszami praskimi i groszami miśnieńskimi. Teren znaleziska zabezpieczyła Milicja Obywatelska, zaś odkryte monety zostały przekazane do Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu. Błędem, odkrytym po latach, był wówczas brak decyzji o kontynuacji prac badawczych. Po kilku dniach milicjanci zluzowali posterunki i robotnicy powrócili na budowę. Drugi etap odkrywania "Skarbu Średzkiego" rozpoczął się 24 maja 1988 roku. Podczas rozbiórki jednego z budynków przy Daszyńskiego 15 zaledwie metrów dalej, natrafiono na kolejne, znacznie większe od pierwszego znalezisko. Odkrycie stało się lokalną sensacją. Zaroiło się od poszukiwaczy złota. Poszukiwacze penetrowali też miejscowe wysypisko śmieci, na które trafił gruz z rozbiórki.
Bardzo opóźniona reakcja władz sprawiła, że duża część skarbu trafiła w prywatne ręce. Zaprzęgnięci do poszukiwania fragmentów znaleziska prokuratorzy i milicjanci wskórali niewiele. Niewiele dał też apel ministra kultury o zwrot precjozów i obietnica wypłaty trzykrotnej wartości kruszcu, z którego były zrobione. Skarb Średzki, to jedynie fragment zastawu jaki dał w 1348 roku w zamian za pożyczkę średzkiemu żydowi Muscho czeski król Karol IV Luksemburski.
Środa Śląska była w średniowieczu miastem wzorcowym. Stanowiła zarazem poligon, na którym testowano specjalne prawa, które miały procentować rozwojem handlu. Gród znajdujący sie na skrzyżowaniu szlaków wschód-zachód i północ-południe rozwijał się dzięki temu wyjątkowo prężnie. Rosły fortuny mieszkańców. Jednym z nich był żyd Muscho (Mojżesz).
3 września 1348 roku król Karol IV upoważnił: Jana, proboszcza kaplicy Wszystkich Świętych na Hradczanach - zwanego też Janem ze Środy Śląskiej do poprowadzenia negocjacji w sprawie dużej pożyczki. Jego wybór padł na Muscho. 13 września transakcję sfinalizowano we Wrocławiu, w wyniku której król zastawił znaczną część swoich kosztowności w zamian za wsparcie finansowe w staraniach o cesarską koronę. Skarb trafił w Środzie Śląskiej do skrytki w ziemi, w której pozostał przez ponad 600 lat. Dlaczego Muscho nie wykorzystał skarbu. Połowa XIV wieku był to okres bardzo burzliwy w dziejach Europy. Pierwszy wielki atak dżumy na kontynencie spowodował pomór jej mieszkańców na skalę dotychczas niespotykaną. Ponieważ wywołanie zarazy przypisywano Żydom, doszło do największego pogromu w historii całego średniowiecza. Prawdopodobnie te właśnie wydarzenia zmusiły Muscho do emigracji, z której do Środy już nigdy nie powrócił.
Skarb Zakrzowski
Część tego skarbu może dziś być w Moskwie. Niewykluczone jednak, że większość pochłonęła pożoga związana z II wojna światową i oblężeniem Berlina.
To właśnie do stolicy w 1937 roku trafił z Wrocławia Skarb Zakrzowski - bezcenne znalezisko odkryte w 1886 roku przez grupę robotników, która wydobywała piasek w miejscowej piaskowni.
W czasie tych robót odkryto coś na wzór kamiennej komnaty, w której znajdowały się szczątki kobiety i mężczyzny pochodzące z IV wieku naszej ery. W grobowcu znajdowały się przedmioty z różnych części imperium rzymskiego: szklane naczynia, srebrne sztućce, brązowe misy, kamienie do gry, złote zapinki, naszyjniki, pierścienie, monety i resztki tkanin.
Wartość historyczna znaleziska była bezcenna. Niemcy uznali, że odnaleziona para, to władcy wschodniogermańskiego ludu Wandalów, którzy przybyli, na celtycki Śląsk w pierwszych wiekach nowej ery. Polskie badania mówią o tym, że "zakrzowscy książęta", to przedstawiciele plemienia Ślężan. Zachowane nieliczne elementy skarbu (około 15 procent kolekcji) są dziś przechowywane we wrocławskim Muzeum Archeologicznym. Na Zakrzowie jest natomiast ulica informująca o odnalezieniu w sumie trzech grobowców. Ulica Skarbu Zakrzowskiego styka się z ulicami Archeologów i Odrodzenia Polski.
Skarb Gutschowa
Co stało się z ogromnym skarbem, który przez lata gromadził w zamku Czocha jego przedwojenny właściciel Ernst vov Gutschow? Gdy do Leśnej zbliżali się Rosjanie, Gutschow znany przemysłowiec i mecenas sztuki, zdołał zabrać ze sobą część eksponatów - zabytkową broń, złoto i insygnia koronacyjne carów rosyjskich. Większość jednak porzucił w pośpiechu. Na dzieła sztuki natrafili Rosjanie a za nimi przedstawiciele polskiej administracji.
Tutaj zaczyna się sensacyjna część historii zaginięcia niezwykle cennych eksponatów. Pod koniec 1946 roku ówczesny burmistrz Leśnej razem z niemiecką bibliotekarką, miał je wywieźć ciężarówka do Czech a stamtąd do amerykańskiej strefy okupacyjnej.
Drugą ciężarówkę kierowaną przez polskiego milicjanta, zdołano zatrzymać na granicy. Pojazd został odstawiony do Jeleniej Góry i 22 kwietnia 1947 roku przekazany Archiwum Państwowemu. Po dwóch latach, sąd zdecydował o przeniesieniu ich do Składnicy Muzealnej Paulinum. Po tym większość dzieł zaginęła w niejasnych okolicznościach. Zaginął też ślad po ich strażnikach z Paulinum.
Choć nie ma dowodów, to jednak wiele poszlak wskazuje na inny rozwój wypadków. Historia o burmistrzu miała być przykrywką do kradzieży skarbów z zamku Czocha, której mieli dokonać ludzie ówczesnego Ministra Ziem Odzyskanych i Komendanta Głównego Milicji Obywatelskiej.
Skarb Cieplicki
Skarby znalezione w Bibliotece Schaffgotschów w Warmbrunn czyli Cieplicach, wówczas miejscowości koło Jeleniej Góry. Słynną w całej Europie kolekcję bezcennych rękopisów, inkunabułów i starych druków zgromadzoną w rodowej siedzibie Schaffgotschów, zapragnął zwiedzić profesor Witold Kieszkowski (członek rządowego zespołu rewindykacyjnego, poszukującego w pierwszych miesiącach po II wojnie światowej na Dolnym Śląsku skarbów z polskich muzeów, skradzionych przez hitlerowców). Kieszkowski wszedł do biblioteki bocznym wejściem i na klatce schodowej natknął się na ułożone w ciemnym kącie, drewniane skrzynie. Kierownikiem książnicy Schaffgotschów był wtedy jeszcze Niemiec. Wezwany, nie potrafił wyjaśnić co zawierają skrzynie, ani skąd się wzięły. Jak się okazało kryły prawdziwe skarby zagrabione z Muzeum Narodowego w Warszawie i Krakowie, muzeum diecezjalnego w Tarnowie, Zbiorów Wilanowskich, Suchej, Łazienek itp.
Oficjalne otwarcie znalezionych w Cieplicach 19 skrzyń, nastąpiło 22 sierpnia 1945 roku. Oprócz niezliczonych obrazów, rzeźb, naczyń liturgicznych i porcelany paki zawierały dwie perły: Wielki srebrny krzyż z roku 1330, po Bitwie pod Grunwaldem zdobyty przez Władysława Jagiełłę w krzyżackim zamku w Brodnicy oraz tzw. drewniany krzyż Kazimierza Wielkiego, obity złotymi diademami należącymi do Bolesława Wstydliwego i Kingi.
Skarb Berlinka
Początki krzeszowskiego opactwa sięgają roku 1242 kiedy to, wdowa po Henryku Pobożnym, księżna Anna ufundowała w Krzeszowie klasztor benedyktynów. Zakonnicy zostali sprowadzeni z czeskich Opatovic. W czasie II wojny światowej w klasztorze ulokowano obóz dla przesiedlanych śląskich Żydów. Gdy armie sojusznicze coraz bardziej zbliżały się do Berlina, Niemcy zdecydowali, że Krzeszów będzie najbezpieczniejszym miejscem, w którym można ulokować Pruską Bibliotekę Państwową - czyli cenne zbiory kultury i sztuki niemieckiej. Księgozbiór rzeczywiście w stanie nienaruszonym przetrwał wojenną zawieruchę, po której trafił w polskie ręce. W Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie jest 500 tysięcy zabytkowych zbiorów w tym manuskrypty Mozarta, Goethego, Bacha, Beethovena czy autograf hymnu niemieckiego Augusta Heinricha Hoffmanna von Fallerslebena.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.