Kolejny thriller i pierwsza porażka PGE Turowa w finale TBL
Pierwsze minuty drużyny grały na remis 7:7. W połowie kwarty na parkiecie pojawił się Damian Kulig i zaczął budować przewagę gospodarzy. W czterech pierwszych akcjach po jego wejściu, sam zainteresowany punktował trzykrotnie. Zaczął od dwóch udanych prób z dystansu, a potem dorzucił celne osobiste. Kulig miał na swoim koncie 6 punktów, a goście na cztery minuty przed końcem kwarty prowadzili 13:9. Przez kolejne 70 sekund przewaga PGE Turowa jeszcze wzrosła. Kiedy Michał Chyliński trafił z prawego rogu za trzy, trener Stelmetu - Saso Filipovski poprosił o czas. Zaraz po nim, Quinton Hosley stracił piłkę, co na łatwe punkty zamienił Tony Taylor. Było 20:10 dla gości i niespełna trzy minuty do końca kwarty. Jak się okazało, więcej celnych rzutów w inauguracyjnej odsłonie dolnośląski zespół już nie zanotował. Trafiali za to gospodarze, przez co po pierwszej kwarcie przewaga PGE Turowa stopniała do wyniku 20:19.
Początek drugiej odsłony należał do gości. Zgorzelczanie przede wszystkim dzięki celnym osobistym po trzech minutach tej części gry prowadzili 27:19. Znów jednak dali się dogonić Stelmetowi. Sygnał do walki dał gospodarzom Russell Robinson, który trafił dwie trójki i przewaga PGE Turowa stopniała do dwóch punktów. Na cztery minuty przed końcem drugiej kwarty nie było już jej wcale. Po rzucie Quintona Hosleya był remis 33:33. Goście nie pozwolili się jednak przełamać. Trudną, ale udaną próbę z półdystansu podjął Aleksander Czyż, a hakiem trafił Kyryło Natiażko. Mistrzowie Polski prowadzili 37:33 na 3 minuty przed przerwą. Tym razem nie udało się go utrzymać. Stelmet znów wysyłał sygnały ostrzegawcze dwukrotnie doprowadzając do remisu - najpierw po przechwycie i dwutakcie Hosleya, potem po trójce Łukasza Koszarka. Gospodarze dopięli swego na 40 sekund przed końcem pierwszej połowy. W indywidualnej akcji z prawej strony do środka schodził Przemysław Zamojski i trafił ze strefy podkoszowej. PGE Turów przegrywał 40:42. Druga kwarta skończyła się jednak remisem bo na trzynaście sekund przed jej końcem - i równo z zegarem akcji - z odchylenia trafił Tony Taylor. Do przerwy było 42:42.
Historią pierwszej połowy ze strony PGE Turowa było dobre kreowanie pozycji w ataku. Mistrzowie Polski dokonali rzadkiej sztuki i przy 14 celnych rzutach z gry zanotowali 14 asyst.
Druga połowa zaczęła się od 130 sekund bez celnego rzutu z obu stron. Tę passę przerwał dopiero Aaron Cel, a na jego trafienie odpowiedział udaną trójką Damian Kulig. Po czterech minutach trzeciej kwarty był remis 49:49. Stelmet szybko wyszedł jednak na prowadzenie, po trafieniach Przemysława Zamojskiego i Adama Hrycaniuka. Od celnego rzutu tego drugiego minęło zaledwie 30 sekund i to PGE Turów siedział za koszykarską kierownicą. po trójce Kuliga i osobistych Tonyego Taylora było 54:53 dla mistrzów Polski. Na koniec kwarty lepsi byli jednak gospodarze, a kluczowe okazały się ostatnie dwie minuty. Stelmet przeprowadził już pięcioma punktami, ale tuż przed końcową syreną tej części gry trafił Mardy Collins. PGE Turów przegrywał po trzech kwartach 56:59.
W ostatnią odsłonę idealnie weszli gospodarze, a konkretnie Russell Robinson. Najpierw wykonał udany dwutakt, a w kolejnej akcji asystował do stojącego na łuku Chevona Toutmana, który zamienił to podanie na trzy punkty. Po 54 sekundach czwartej kwarty zgorzelczanie przegrywali zatem 59:64. Za chwilę było jeszcze gorzej. Goście znów nie potrafili zatrzymać Russella Robinsona, który wykorzystując zasłonę znalazł sobie czystą pozycję z dystansu i trafił za trzy. PGE Turów był gorszy 59:69 i trener Miodrag Rajković poprosił o czas. Rozmowa z zawodnikami poskutkowała o tyle,ze jego gracze w końcu trafili do kosza. W tej kwarcie zajęło im to blisko cztery minuty, a ofensywną niemoc przerwał zza łuku Nemanja Jaramaz. Serb za moment dorzucił kolejne trzy punkty, ale tym razem po akcji 2+1. Chwilę później Jaramz wystąpił w roli asystenta i swoje pierwsze punkty zdobył Vlad Moldoveanu (trafił za trzy). Po tej akcji trener Stelmetu nie wytrzymał i poprosił o czas. Nie wybiło to jednak z rytmu Jaramaza. Serb znów trafił zza łuku i na trzy minuty przed końcem, PGE Turów przegrywał zaledwie 72:73. Goście mogli wyjść na prowadzenie, ale dwukrotnie stracili piłkę w ataku. Najpierw przez niecelne podanie, a potem podwojony Mardy Collins wyszedł poza parkiet. W międzyczasie dynamiczne i skuteczne wejście pod kosz zanotował Przemysław Zamojski. Na minutę przed końcem dolnośląski zespół miał trzy punkty straty, a trener Miodrag Rajković poprosił o czas. Rozrysowana przez niego zagrywka nie przyniosła jednak punktów. Agresywnie kryjący Quinton Hosley wymusił błąd kroków na Nemanji Jaramazie. Amerykanin za chwilę popisał się także w ataku. Szalony rzut za trzy, z lewego rogu oddał Łukasz Koszarek, ale piłka nie doleciała do kosza. Hosley wykorzystując bierność graczy Turowa zdołał ją zebrać i trafił niepilnowany spod kosza. Zgorzelczanie przegrywali 72:77. Dolnośląski zespół odpowiedział za chwilę jeszcze kolejną celną trójką Jaramaza ze szczytu, a potem po taktycznej wojnie na faule miał szansę na doprowadzenie do dogrywki. W ostatniej akcji mistrzowie Polski oddali dwa rzuty. Oba niecelne. Z lewego narożnika pod presją obrońców spudłował Michał Chyliński, a potem także zza łuku, tyle, że z prawej 45-tki nie trafił Mardy Collins. PGE Turów Zgorzelec przegrał ze Stelmetem Zielona Góra 77:80
Hala CRS tym samym nadal pozostaje niezdobyta. Stelmet to jedyny zespół w lidze, który w tym sezonie nie przegrał na własnym parkiecie
W rywalizacji do czterech zwycięstw zgorzelczanie prowadzą 2:1. Kolejny mecz odbędzie się w czwartek, także w Zielonej Górze.
Trzeci mecz finałów Tauron Basket Ligi:
Stelmet Zielona Góra - PGE Turów Zgorzelec 77:80 (19:20, 23:22, 17:14, 21:21)
Punkty dla Stelmetu: Robinson 16, Hosley 16, Zamojski 15, Hrycaniuk 10, Troutman 10, Cel 9, Koszarek 3, Chanas 2
Punkty dla PGE Turowa: Kulig 22, Jaramaz 19, Chyliński 9, Taylor 9, Natiażko 5, Collins 4, Moldoveanu 3, Wright 2, Czyż 2
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.