Upadła fabryka dywanów w Kowarach
Los 200 pracowników zależy obecnie od syndyka, który nakazał spis majątku i czeka z decyzjami do jego zakończenia. Załoga fabryki jest zdezorientowana. Jak mówi Mariusz Woźniak z zakładowej Solidarności nie wiadomo, co mają ze sobą zrobić ludzie, którzy przez całe zawodowe życie zajmowali sikę produkowaniem dywanów.
Pracownicy Fabryki Dywanów są na urlopie postojowym do 27 lipca. O ich dalszym losie zdecyduje syndyk.
Prezes upadłej fabryki Robert Leńko podkreśla jednak, że w magazynach są ciągle zapasy, które można sprzedać, a portfel zamówień upadłej firmy daje gwarancję działania zakładu przez 2 i pół miesiąca.
Zbigniew Juraszek, przewodniczący branżowych związków zawodowych mówi, że nie można jednak w ten sposób poganiać syndyka, który wszedł do firmy. Syndyk zarządził bowiem właśnie inwentaryzację aktywów i pasywów przedsiębiorstwa.
W najlepszych latach w kowarskich dywanach pracowało dwa tysiące osób. Wśród nich był Stanisław Brygilewicz, który zajmował się produkcją dywanów dla perskich szachów i do hoteli na całym świecie. On już nie wierzy, że fabryka się podniesie. - Z technologią zostaliśmy daleko w tyle – mówi.
Prezes Leńko odpowiada, że kowarskie dywany były jak mercedesy. Gdy bogaty rynek angielski, na który głównie trafiały, załamał się, firmie nie udało się przetrwać.
Fabryka Dywanów w Kowarach dekadę temu miała znacznie większe kłopoty i dług sięgający 40, a nie 8 milionów złotych. Zdołała się jednak uratować i długi spłacić. Przez ostatnich kilka lat przynosiła dochody. Kłopoty zaczęły się w ubiegłym roku, a gdy już wydawało się, że uda się znów zakład uratować, wierzyciele nie zgodzili się na postępowanie układowe.
Nie ma układu, jest więc upadłość.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.