Z Doniecka do kraju przodków (REPORTAŻ)
On dyrygent w cerkwi, ona muzykolog, młode małżeństwo, małe dziecko, zwyczajne życie. Tyle że w Doniecku, tuż przy lotnisku o które toczyły się ciężkie walki. Bali się o swoje życie, spakowali walizki i pojechali do Polski. Obcy ludzie dali im dach nad głową, pomogli duchowni z cerkwi prawosławnej. W końcu trafili do Wrocławia.
Aleksander śpiewa w chórze Narodowego Forum Muzyki, szybko się aklimatyzuje. Nie ma bariery językowej, bo w domu mówiło się po polsku.
- Moja babcia pochodziła z polskiej, lwowskiej rodziny, wyszła za mąż i wyjechała do Donbasu. Mówiła po polsku i modliła się po polsku, którego nas uczyła. Reszta rodziny wyjechała gdzieś na Śląsk, ale nie wiem gdzie, bo nie ma z nimi kontaktu - opowiada Aleksander:
Aleksander, Iuliia i niespełna dwuletnia Nina we Wrocławiu znaleźli bezpieczny dach nad głową. Tęsknią za rodzicami i przyjaciółmi, którzy zostali w Doniecku, jednak na razie tu widzą swoją przyszłość. O przeszłości chcą zapomnieć jak najszybciej. Pociski spadały coraz bliżej ich domu, szyby wylatywały z okien, miasto przestało funkcjonować. Nie można było dłużej ryzykować, tym bardziej że małym dzieckiem. - Nasze mieszkanie było trzy przystanki od lotniska. Ludzie siedzieli w piwnicach - wspominają:
Posłuchajcie reportażu o nowym życiu w kraju przodków:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.