Pacjent zatruty śmiertelną dawką rtęci, wraca do zdrowia
Przez pół roku nie mówił, nie chodził, nawet nie oddychał samodzielnie. Rokowania były bardzo złe. Tymczasem, jak dowiedziało się Radio Wrocław, pacjent zatruty rtęcią wraca do zdrowia. W listopadzie ubiegłego roku 31-letni mężczyzna trafił do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu w stanie krytycznym. W jego organizmie wykryto ogromne ilości groźnej substancji. Jego życie było zagrożone przez wiele miesięcy. Po miesiącach walki o życie chorego, lekarze zaczęli tracić nadzieję, że można poprawić jego stan. Nie oddychał bez respiratora i był sparaliżowany. Pacjent miał być wkrótce wpisany do zakładu opiekuńczo leczniczego, bo nie było widać szans na poprawę. - W końcu jednak udało się go ustabilizować, ale nie było żadnej poprawy. Przychodziłam, pytałam, pan doktor nie chciał mnie straszyć, ale dodawał, że na świecie ludzie od tego umierają - mówi matka Krzysztofa.
Krystyna Kaduszkiewicz była w szpitalu każdego dnia, aż w końcu nastąpiła niespodziewana poprawa. Pewnego dnia, jak zwykle, przywitała się z synem, a on...odwzajemnił jej uścisk. - Oszalałam ze szczęścia i mówię do niego: "Krzysiu, czy Ty wiesz, co ty zrobiłeś?" - wspomina matka pacjenta. Od tego momentu następowała z dnia na dzień poprawa. - Chory wymaga jeszcze rehabilitacji, ale poprawa jest kolosalna. jest już gotowy do życia, wrócił z bardzo dalekiej podróży - mówi szef kliniki anestezjologii i intensywnej terapii profesor Andrzej Kubler.
Przed Krzysztofem jeszcze długa rehabilitacja, musi nauczyć się na nowo chodzić. Tylko z relacji matki wie, jak bardzo sytuacja była groźna.
Zagadką pozostaje, jak doszło do zatrucia rtęcią. Mężczyzna był zatrudniony w Zakładach Chemicznych Rokita w Brzegu i miał tam kontakt z niebezpiecznym pierwiastkiem. Kontrola Państwowej Inspekcji Pracy nie potwierdziła przekroczenia norm w zakładzie. Sprawę nadal bada prokuratura.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.