Moda na chwasty: Do jadłospisu wracają rośliny z lasów i łąk
Chwasty na obiad, a leśne zioła na przyprawy? - takie rzeczy dzieją się na Dolnym Śląsku. Coraz więcej Dolnoślązaków szuka nowych sposobów na życie. Modna staje się dieta, w której sięgamy po rośliny rosnące obok nas. Często zupełnie zapomniane choć kiedyś gościły na talerzach, albo w leczniczych miksturach.
- Pyszne, do sałatek czy na kanapki – Tomasz Sikorski wkłada do ust białe kwiatki rosnące na podmokłym fragmencie lasu w Górach Kaczawskich. - Rzeżucha leśna – wyjaśnia.
Tomasz Sikorski, jest radnym w Wojcieszowie. Dom ma właściwie w lesie i uczy się korzystać z tego, co rośnie dookoła. Jak mówi, od kiedy został wegetarianinem zwraca większą uwagę na to, co je. Odkrywa w ten sposób na nowo zapomniane rośliny.
Tomasz Sikorski, który leśne rośliny zbiera dla siebie i znajomych nie jest wyjątkiem. Michał Makowski z Karkonoskiego Parku Narodowego mówi, że widać taki trend, a Karkonosze, choć dziś w nich zbierać roślin nie wolno, od setek lat były właściwie rajem dla zielarzy.
- Kiedyś modna była medycyna Wschodu, dziś widać poszukiwanie tego, co jest nasze, lokalne – mówi. - W ten sposób odkrywamy na nowo dorobek „Laborantów".
To znani z podań Czesi, żacy z Pragi, którzy w czasie wojen religijnych osiedli na Śląsku. Dwóch z nich miało osiąść w Karpaczu i zająć się zielarstwem, co dało początek wielkiej zielarskiej tradycji. - Zioła i preparaty zielarskie z Karkonoszy stały się znane w całej Europie – mówi Michał Makowski. (fot. Wikipedia)
Cena za to, jak przypomina dyrektor Karkonoskiego Parku Narodowego, Andrzej Raj, była wysoka. - Niektóre gatunki roślin znalazły się na krawędzi wyginięcia – mówi – i dopiero obecnie są na powrót wsiedlane w góry.
W 1622 r. lub 1623 r., w Karpaczu osiadła grupa protestanckich uchodźców religijnych z Czech. Był wśród nich Georg Werner, pochodzący z Kłodzka aptekarz, który miał dać początek karkonoskiemu ośrodkowi laborantów, a zielarską wiedzę przekazał synowi. Karkonoscy laboranci obrali sobie za patrona mitycznego władcę Karkonoszy – Ducha Gór i jego podobiznami ozdabiali zielarskie kramy. ŹRÓDŁO: www.cikpn.kpnmab.pl |
Podbiał, arnika górska, goryczka, lilia złotogłów, kozłek lekarski, dziewięćsiły bezłodygowe, korzenie mandragory czy kokoryczka wonna były zbierane masowo.
Korzeń mandragory rozbudzał niegdyś wyobraźnię - i trudno się dziwić:
Tomasz Sikorski podkreśla, że wiele z tych roślin jest dziś pod całkowitą ochroną, ale po wiele innych nadal można sięgać. - Należy po pierwsze wiedzieć co się zbiera, a w tym pomaga Internet i książki – mówi - po drugie nigdy nie zabieramy wszystkiego co rośnie. Trzeba szanować przyrodę jeśli chcemy z niej korzystać.
Wiosna w pełni i las oferuje nam swoje skarby. Trzeba tylko wiedzieć po co się schylić.
- To jest czarcie żebro, dawniej wierzono, że odczynia uroki – pokazuje zielarz z Wojcieszowa – książkowo to ostrożeń warzywny, uprawiany nadal w niektórych krajach. Warzywnym nazywa się nieprzypadkowo, bo to jedna z pierwszych, wiosennych roślin, którą można jeść na przednówku. Tu widzimy skrzyp, który dostarcza masę krzemionki, obok puszczają sosnowe pędy, które na syrop można zasypać cukrem, rośnie podagrycznik, niedługo będzie lebiodka czyli oregano, bo już wychodzi.
Tomasz Sikorski mówi, że można pójść na spacer do lasu i wrócić z workiem przypraw na cały rok. Są dobre, nie ulepszone, nie zmodyfikowane, takie jak rosną od tysięcy lat.
Posłuchaj:
A "czarcie żebro", czyli ostrożeń warzywny wygląda tak:
Zdjęcia: Udo Schmidt, AnRo0002, Sylfred1977/Wikipedia
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.