Już nie na wnuczka, ale na potrzebujących. Tak teraz działają oszuści (POSŁUCHAJ)

| Utworzono: 2015-05-05 07:47 | Zmodyfikowano: 2015-05-05 07:51
Już nie na wnuczka, ale na potrzebujących. Tak teraz działają oszuści (POSŁUCHAJ) - fot. Wikimedia Commons
fot. Wikimedia Commons

Oszuści wymyślają nowe formy zarabiania na łatwowiernych rodakach. Firmy zbierają pieniądze na pomoc dla instytucji, które nic o tym nie wiedzą. - To oszustwo w białych rękawiczkach – mówi Jolanta Fijałkowska (na zdjęciu poniżej), kierowniczka Domu dla samotnej matki z dziećmi prowadzonego przez Markot w Pobiednej koło Świeradowa Zdroju.

Fijałkowska niespodziewanie otrzymała telefon, że jedna z hurtowni chce przekazać materiały biurowe dla schroniska. Bardzo się ucieszyła. Później było jednak już tylko gorzej. Zaczęli dzwonić przedsiębiorcy, że pracownicy tej hurtowni proszą ich o pieniądze, za które mają dopiero zostać kupione te materiały biurowe. Hurtownia znalazła sposób na zwiększenie obrotów. Jej pracownicy postanowili zdobyć pieniądze, by kupić dla schroniska, u siebie, materiały biurowe.

- Od pracowników hurtowni usłyszałam, że mają dużo rzeczy, które chcą przekazać, a nie, że ktoś ma je dla nas kupić – mówi tymczasem kierowniczka. - Natychmiast poprosiłam o zaniechanie zbiórki. Przedsiębiorców zaś namawiałam, by nic nie płacili. Kobieta wskazuje, że cierpi na tym wizerunek placówki, bo gdy będzie naprawdę potrzebowała wsparcia np. na wózki dla dzieci przebywające w placówce, może usłyszeć odmowę.

Właściciel firmy świadczącej usługi rehabilitacyjne w pobliskim Lubaniu Jakub Janulis otrzymał inną ofertę. Firma z Górnego Sląska poprosiła go 100 złotych dla szkoły w Grabiszycach. Na „domknięcie" projektu. Zaniepokoiło go jednak, że fakturę dostał od innej firmy niż ta prosząca o pomoc. Szybko okazało się, że dyrekcja szkoły w Grabiszycach niczego o zbiórce nie wie.

Jakub Janulis postanowił więc zaproponować firmie nie 100, a 1000 złotych. Ta jednak odmówiła. - Oszuści doskonale się na tym znają, wiedzą, że przywłaszczenie cudzego mienia na kwotę powyżej 437 złotych i 50 groszy jest już przestępstwo, które nasze prawo traktuje poważniej niż poniżej tej kwoty - wyjaśnia aspirant Justyna Rodzeń z lubańskiej policji.

Nikt z oszukanych nie zdecydował się na zawiadomienie policji, obawiając się, że nie maja wystarczających dowodów.

Firma z Górnego Śląska, która miała proceder pomocy organizować, już nie odpowiada na telefony. Jolanta Fijałkowska mówi, że prawnicy Markotu uznali, że kwota wyłudzenia jest zbyt mała, a poza tym paczka do placówki trafiła. Co prawda nie taka jak miała być, bo wielokrotnie mniejsza z materiałami biurowymi i druga z używaną odzieżą, ale przyszła. - Oszuści znaleźli sposób na bezpieczne wyłudzanie pieniędzy – mówi.

Jakub Janulis po odkryciu oszustwa zapowiada, że będzie pomagał potrzebującym. Ale już nie za pośrednictwem jakichkolwiek firm, a bezpośrednio. - Jeśli jakakolwiek firma poinformuje mnie, że zbiera na rzecz dzieci czy osób potrzebujących najpierw zadzwonię i sprawdzę, czy w ogóle jakaś zbiórka się odbywa – mówi – i dam pieniądze bezpośrednio potrzebującym. Uważam, że trzeba innych wspierać. - Ten człowiek został oszukany, a mimo to zamierza dalej pomagać – mówi kierownik ośrodka Markotu. - Tacy są ludzie wielkiego serca. Wielu darczyńców tracimy jednak bezpowrotnie z powodu takich oszustów.

POSŁUCHAJCIE MATERIAŁU:

 


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.