Impel w sobotę i niedzielę rozpocznie walkę o brąz MP
Monika Ptak w tym sezonie jest podstawową środkową Impel Wrocław. - Po meczu z Muszyną chciałybyśmy odebrać nie tylko kwiaty ale i medale - mówi.
Po porażce w pierwszym meczu ćwierćfinału z Aluprofem miałyście nóż na gardle. Agata Sawicka powiedziała, że dostałyście wtedy wsparcie od prezesa.
Monika Ptak: - Tak faktycznie było. Myślę, że w sporcie bardzo ważne jest takie wsparcie, bo o wiele łatwiej wychodzi się wtedy na parkiet. To był istotny moment, bo gdybyśmy przegrały mecz z Bielskiem we Wrocławiu, grałybyśmy teraz o piąte miejsce. To był dobry ruch, który niewątpliwie trzeba docenić.
Przed meczami z Chemikiem chyba nikt nie spodziewał się, że rywalki będą w zasięgu ręki. W poprzednich meczach nie udawało Wam się urwać seta, a tym razem wygrałyście w Szczecinie, a i we Wrocławiu też było blisko.
- Myślę, że szkoda tych meczów w Chemikiem. Nawiązałyśmy z nimi walkę i gdyby to wszystko inaczej się potoczyło, to teraz grałybyśmy o złoto. Zabrakło trochę szczęścia, może czasem umiejętności, ale chyba przede wszystkim doświadczenia. Chemik był po prostu lepszym zespołem.
Czego nauczyły Was w tym sezonie występy w Lidze Mistrzyń?
- Z pewnością mecze z najlepszymi zespołami z Europy dały nam dużo doświadczenia, obycia na europejskich parkietach. Pierwsze spotkanie w Zurychu było dla nas mocno nieudane, ale nie pojawiło się takie myślenie, że należy powiesić trampki na kołku. Te spotkania nie paraliżowały nas, bo już na przedsezonowej prezentacji władze klubu zadeklarowały, że liczy się przede wszystkim walka. Nie wyznaczano nam jakiegoś konkretnego celu czy nie wymagano awansu. To był dla nas pierwszy sezon w tych elitarnych rozgrywkach. Następnym razem będzie już trochę łatwiej.
Dla Ciebie to jest pierwszy sezon po kontuzji, przez którą wypadł Ci właściwie cały rok grania. Jesteś podstawową środkową Impelu. Satysfakcjonuje Cię to, co udało Ci się pokazać do tej pory?
- Myślę, że po takim urazie i długiej przerwie w jakiś sposób jestem zadowolona, ale też z drugiej strony mogę jednak oczekiwać od siebie więcej. Najlepiej pytać o to osoby, które mnie obserwują na co dzień lub grają ze mną. Ja się starałam, dałem z siebie tyle, ile mogłam. Ocenę pozostawiam innym.
Macie teraz dość długą przerwę przed pierwszymi meczami o brąz. Jak drużyna spędza ten czas?
- Trenujemy w systemie dwa na jeden, czyli jeden dzień jest z dwoma treningami, w tym z siłownią, a następny z jednym. Pracujemy nad techniką, a chłopaki ze sztabu analizują rywalki i opracowują strategię, jak tę Muszyniankę można ukąsić. W piątek wyjeżdżamy do Muszyny.
Jesteście zadowolone, że Waszym rywalem w walce o brąz będzie Muszyna, a nie Sopot?
- Zarówno Muszynianka, jak i PGE Atom Trefl to wymagający rywale. Myślę, że dziewczyny z Muszyny chcą tak samo jak my sięgnąć po ten brąz. Trudno mówić tam o jakiejś jednej, najgroźniejszej siatkarce. Każda dziewczyna może nam zagrozić.
Można powiedzieć, że jeśli zdobędziecie medal, to sezon będzie udany, a jeśli skończycie bez tego brązu, to nieudany?
- Nasz trener mówi fajną rzecz: jest różnica między tym, kiedy po meczu odbierasz kwiaty i medale, a tym, gdy odbierasz tylko kwiaty (śmiech). My chciałybyśmy po ostatnim meczu z Muszynianką odebrać nie tylko kwiaty. W półfinale z Chemikiem nie byliśmy faworytkami. Tutaj można powiedzieć, że szanse są 50 na 50.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.