Cover story, czyli jak to się wszystko zaczęło... (WIDEO)
Cover, czyli to, od czego wszyscy kiedyś rozpoczynaliśmy naszą przygodę z muzyką. Bo czy jest coś lepszego, niż zagranie czy zaśpiewanie piosenki, która kiedyś sprawiła, że moc naszych głośników mocno dała się we znaki sąsiadom?
Radio Wrocław Kultura - link do streamu jest dostępny TUTAJ
Hendrix grający „All Along the Watchtower” Dylana, hip-hopowcy z Run – D.M.C z powodzeniem przerabiający „Walk this Way” Aerosmith czy też Natalia Przybysz zabierająca się za twórczość Janis Joplin – wszyscy dobrze znamy te wykonania.
Jest cała masa muzycznych zapożyczeń, jakie na przestrzeni kilkudziesięciu minionych lat również czerpały ze świetnych dźwięków i które warto przywołać. Chociażby ta para mieszana:
Zdarza się najczęściej, że cover nie jest twórczą reinterpretacją ale odegraniem nuta w nutę oryginału. Często to hołd czy wręcz spłacenie długu, jaki w przeszłości został zaciągnięty w stosunku do konkretnego twórcy. Zespołu, jaki zainspirował do grania i w mniejszym lub większym stopniu ukształtował swojego następcę. Ciężko o lepszy przykład niż Budgie i Metallica:
Rzadkością, ale występującą z większą częstotliwością niż nasze klubowe drużyny w piłkarskiej Lidze Mistrzów, są covery wypadające co najmniej tak dobrze jak doskonałe, oryginalne wersje. I jeśli nie zyskują nowej aranżacji to przynajmniej, w stosunku do swojego pierwowzoru, wyróżnia je rockowy ogień.
Są też i wykonawcy, którzy bez żadnych oporów mierzą się z klasycznymi już pozycjami w muzycznym katalogu. I robią to nie tylko z dużym polotem i fantazją, ale dokładają do tego dobrą zabawę, która w muzyce powinna być najważniejsza.
Najciekawszych muzycznych coverów XX - wieku, tych potraktowanych z dystansem jak i śmiertelnie poważnie, posłuchamy w audycji Na Progu Rocka, w środy od 20.00.
Na początek lata 50.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.