Przed sądem w Lubinie rozpoczął się proces o... żarówkę
Przed lubińskim sądem rozpoczął się proces o... żarówkę. Ryszard Dubiański, emerytowany elektronik kilka miesięcy temu chciał kupić w hipermarkecie LED-owy wkład do lampki, ale kolejny raz nie miał zamiaru dać się oszukać. Dlatego przed transakcją postanowił dokładnie sprawdzić towar.
- Bo wcześniej kupiłem dwie sztuki, okazało się, że buble grzały się. Przechodzącą sprzedawczynię zapytałem czy mogę sprawdzić? Przed zakupem to wiadoma rzecz. Pokazała mi, gdzie jest tester i pozwoliła sprawdzić. Otworzyłem opakowanie, wkręciłem i... bardzo, bardzo parzyła. Zrezygnowałem z tego zakupu.
Obsługa sklepu zażądała jednak od niedoszłego klienta zapłacenia za żarówkę wyjętą z opakowania. Mężczyzna się nie zgodził i wezwał policję. Na posiedzeniu bez udziału stron sąd nakazał Dubiańskiemu nie tylko zapłacić za żarówkę, ale również ukarał go grzywną i obciążył kosztami procesowymi. Emeryt uważa taki wyrok za niesprawiedliwy, dlatego dziś rozpoczął się normalny proces.
Zrezygnowałem z tego zakupu, zostawiłem tam w tym panelu i z zakupami udałem się do wyjścia. Na wyjściu zostałem zatrzymany przez ochronę, no i się zaczęło... Zażądałem wezwania policji. Policjanci coś spisali, puścili mnie i po niedługim czasie przyszedł nakaz zapłaty za coś czego nie zrobiłem.
Ryszard Dubiański: Czy wypakowanie żarówki z plastikowego pudełka jest równoznaczne z jej zakupem? Odpowiedzi na takie pytanie będzie musiał udzielić lubiński sąd. Na ławie oskarżonych zasiadł emerytowany elektronik, który w hipermarkecie odmówił kupienia LED-owej żarówki, gdy zorientował się, że - wbrew zapewnieniom sprzedawcy - po podłączeniu do prądu towar się grzeje.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.