Przekonali urzędników i wezmą ślub w... balonie
Ich ślub odbędzie się na początku maja w Krzyżowej, a gośćmi będzie nie tylko rodzina, ale także kilkadziesiąt załóg balonowych z całej Europy.
Pan młody mówi, że ze względu na przepisy, obrączki założą sobie jeszcze na ziemi. Potem wystartują...
To będzie pierwszy taki ślub na Dolnym Śląsku. Jego organizacja była bardzo trudna. Od dwóch miesięcy ślub w Polsce można wziąć teoretycznie wszędzie. Czasami, jak w przypadku Sławka i Izabeli z Wałbrzycha jest to spełnienie wieloletnich marzeń.
I niezłe wyzwanie, bo jak przekonać urzędnika, że ślub w balonie to dobry pomysł:
Nowe przepisy dotyczące ślubów obowiązują od 1 marca. Koszt organizacji uroczystości poza urzędem to tysiąc złotych. Zgodnie z zapisami ustawy musi to być miejsce gwarantujące zachowanie powagi i doniosłości ceremonii oraz bezpieczeństwa wszystkich uczestników.
- Za każdym razem siadamy i staramy się ustalić kompromis. Żeby spełnić oczekiwania młodych ludzi, ale również zagwarantować uroczysty charakter. Zdarzają się nerwowe sytuację, ponieważ wyobraźnia młodych ludzi jest nieograniczona – mówi Dorota Kruźlak z Urzędu Stanu Cywilnego w Świdnicy.
Z naszej sondy, którą przeprowadziliśmy w urzędach Dolnego Śląska wynika, że młode pary na razie stawiają na sprawdzone wzory. Śluby w innych miejscach to przede wszystkim restauracje, hotele, zamki (w Wałbrzychu hitem oczywiście jest zamek Książ), miejsca plenerowe przy zbiornikach wodnych, a także na przykład parki i ogrody botaniczne:
Jeżeli warunki zostaną spełnione, urząd nie może odmówić. Za taki ślub zapłacić jedna trzeba tysiąc złotych. Ślub Izabeli i Sławka odbędzie się podczas imprezy Balloon Festival w Krzyżowej. Od 8 do 10 maja swoje umiejętności będzie tam prezentować kilkadziesiąt załóg balonowych z całej Europy.
Zdjęcia balonów: Balloon Club Świdnica
Ślub w powietrzu, a może pod wodą? Na szczycie najwyższej góry na świecie, albo głęboko pod ziemią? Na rowerze albo na słoniu? Wyobraźnia nowożeńców czy też wyspecjalizowanych firm, które organizują ekstremalne ceremonie ślubne wydaje się nie mieć ograniczeń. Oto nasz ranking najbardziej zaskakujących i oryginalnych ślubów, których rozmach rzeczywiście robi wrażenie:
SKACZĄC NA BUNGEE
Dwoje młodych Belgów Sandra Eens i Jeroen Kippers postanowiło wypowiedzieć słowa ślubnej przysięgi skacząc na bungee. Ceremonia odbywała się 40 metrów nad ziemię na specjalnych platformach, na których dźwigiem wyniesiono gości, orkiestrę i księdza. Wszystko odbyło się w byłej bazie wojskowej w miasteczku Sint-Truiden w 2008 roku.
BIEGAJĄC W MARATONIE
Miłośnicy biegania Mary Martin i Raymond Donaldson poznali się podczas joggingu, tak narodziła się ich miłość. Nie było wyjścia - ślub tylko w maratonie! Sakramentalne "tak" padło podczas słynnego nowojorskiego maratonu. Na 22 mili para padła sobie w objęcia, założyła obrączki i ... dalej pobiegła. A wraz z nimi urzędnik udzielający im ślubu. Wszyscy szczęśliwie dotarli do mety.
PRZED ROBOTEM
To mogło wydarzyć się tylko w Japonii. Ani ksiądz, ani pracownik Urzędu Stanu Cywilnego, ale robot udzielił ślubu w 2010 roku dwójce tokijczyków: Tomohiro Shibata i Satoko Inoue. Do tego odpowiedzialnego zadania został wyznaczony robot, który na co dzień oprowadza turystów po muzeum w Tokio. Mierzący 120 cm robot I-Fairy sprawnie poradził sobie z poprowadzeniem ceremonii.
WŚRÓD REKINÓW
Ślub pod wodą nie robi już specjalnego wrażenia. Żeby było oryginalnie można to uczynić w zbiorniku wodnym wypełnionym rekinami. Na taki właśnie pomysł wpadli April Pignataro i Michael Curry, oboje z Nowego Yorku. Panna młoda ubrana była w biały kombinezon do nurkowania, a jej narzeczony miał na sobie tradycyjny czarny kombinezon. I choć od rekinów oddzielała parę szyba w specjalnej klatce, to jednak goście nie zdecydowali się na zanurzenie. Ceremonię oglądali na telebimie zebrani nad wodą. Można więc powiedzieć, że bezpośrednimi świadkami ślubu były tylko rekiny.
NA SKRZYDŁACH SAMOLOTU
Brytyjska para Darren i Katie Hodgson McWalters postanowiła, że ślub weźmie w powietrzu, ale w możliwie najbardziej ekstremalny sposób. Aby doszło do zaślubin potrzebne były aż trzy samoloty, które leciały obok siebie. Państwo młodzi stali na skrzydłach, podobnie jak ksiądz, który udzielał sakramentu ze skrzydła środkowego samolotu. Żeby było jeszcze bardziej widowiskowo, samoloty pilotowane zaś były przez lotników należących do grupy akrobacyjnej. Tym razem jeszcze goście mogli obserwować ceremonię z ziemi, nie musieli stać na skrzydłach.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.