Nie będą ich metresy pluć w twarz naszym dziwkom!
Dlatego dziwi wystawienie się na takie mordochlapanie po próżnicy, którego dokonała pani premier Ewa Kopacz. Chwalenie się, że w połowie jest już dobrze, budzi śmiech większy niż powód do dumy Zenona Laskowika posiadacza traktora, który przecież trzy koła miał dobre! Chociaż, skądinąd, jednak istotnie: z ustawą o przemocy w rodzinie Donald Tusk certolił się tak, jakby bał się, że zupa będzie za słona. A tu szast, prast, przyszła Kopacz i wyrównała. Podobnie z przepisami dotyczącymi in vitro - wreszcie temat naprawdę ruszył. Nawiasem mówiąc, dzisiejsza Wyborcza pisze, że biskupi napominają parlamentarzystów. "Nie akceptujcie projektu ustawy o in vitro, bo może czasem oznaczać wykluczenie się ze wspólnoty Kościoła - pisze Prezydium Episkopatu w specjalnym komunikacie". Rzeczpospolita uważa, że ta wczorajsza konferencja prasowa, na tle mikrospołeczeństwa, była po to, by pokazać, że Ewa Kopacz realizuje obietnice - w odróżnieniu od Donalda Tuska.
Skoro jestem przy Rzepie: dziennik odsłania kompromitujące kulisy wyborów samorządowych. Szczegółów dostarczyła kontrola NIK w Krajowym Biurze Wyborczym. W sprawie tak wrażliwej, tak doniosłej, może nawet najważniejszej z punktu widzenia demokracji, jak wybory, sporo spraw było załatwianych na łapu capu. Organizacja cyfryzacji wyborów była spod znaku cepa i klepiska. W tym tekście najbardziej smutne jest zakończenie. bo znajduje się tam pytanie: "Czy Państwo wyciągnie wnioski z kontroli NIK?" O cholera - jest niepewność...
Wracam do Gazety Wyborczej, gdzie znajduję wywiad z socjologiem profesorem Ireneuszem Krzemińskim. Mówi on: "Sytuacja ze SKOK-ami jest kompletną kompromitacją moralizmu PiS". A ja się zastanawiam, czy zacietrzewienie emocjonalne badacza podnosi wiarygodność wyników używania szkiełka i oka?
Katarzyna Kaczorowska z Gazety Wrocławskiej zaprasza do kawiarni Literatka, gdzie jutro odbędzie się spotkanie z badaczką międzywojennego dwudziestolecia, dr Urszulą Glensk. Pytanie jakie ma być jutro postawione w Literatce brzmi - cytuję: "Dlaczego w międzywojennej Warszawie było więcej prostytutek niż w Paryżu?" A bo ja wiem, słabo znam się na tym, ale może u nas liczono - mówiąc łagodnie - dziwki, a w Paryżu metresy. I się nie zgodziło.
Tyle przeglądu prasy na dziś. Wszystkie zacytowane wiadomości mają jedną zasadniczą wadę - nie mają nic wspólnego z Prima Aprilisem...
Do usłyszenia się z Państwem...
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.