Koniec europejskiej przygody koszykarzy ze Zgorzelca
Początek był obiecujący dla podopiecznych Midraga Rajkovicia. Zgorzelczanie nieźle prezentowali się w ataku i dość szybko uzyskali kilkupunktowe prowadzenie, które dawało nadzieję na końcowy sukces w dwumeczu. Goście mieli problemy z zatrzymaniem pod swoim koszem Vlada-Sorina Moldoveanu, oraz Damiana Kuliga, którzy zdobywali większość punktów dla PGE.
Tym większy szok, po wygranej różnicą czterech punktów pierwszej kwarcie, spotkał miejscowych kibiców w drugiej odsłonie. W niej przytrafił się mistrzom Polski dramatyczny i brzemienny w skutkach przestój. Zgorzelczanie przez ponad 7 minut nie potrafili zdobyć punktów. Rywale natomiast systematycznie powiększali swój dorobek. W efekcie po 20 minutach gry Turów tracił do zespołu z Paryża już 10 punktów.
Po zmianie stron gospodarze kilka razy przywracali nadzieję kibicom, zbliżając się do przeciwników na dystans 2-4 punktów. Trafienia Tony'ego Taylora, Michała Chylińskiego i Kuliga nie pozwoliły jednak zgorzelczanom odzyskać prowadzenia. Za każdym razem, gdy podopieczni Miodraga Rajkovicia zmniejszali dystans do gości, ci odpowiadali skutecznymi rzutami z dystansu. Katem mistrzów Polski okazał się zwłaszcza najskuteczniejszy w ekipie znad Sekwany Blake Schilb.To właśnie on ostatecznie pozbawił drużynę PGE złudzeń, odpowiadając na 3 minuty przed końcem celnym rzutem z dystansu na "trójkę" Kuliga. Turów z dużym poczuciem niedosytu po drugiej porażce z Paris Levallois zakończył swoje występy w Pucharze Europy.
PGE Turów Zgorzelec - Paris Levallois 78:87 (22:18, 12:26, 15:14, 29:29)
PGE Turów: Moldoveanu 19, Kulig 16, Chyliński 11, Taylor 10, Collins 9, Wright 6, Czyż 5, Dylewicz 2, Karola 0, Jaramaz 0.
Paris Levallois: Schilb 24, Green 21, Christmas 15, Labeyrie 8, Ndoye 7, Ford 6, Jean-Baptiste-Adolphe 4, Oniangue 2, Corosine 0, Lang 0, Sane 0.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.