Oddziały intensywnej terapii przepełnione do granic
Upychanie kolanem ciężko chorych pacjentów - wrocławskie szpitale alarmują, że dramatycznie brakuje miejsc na oddziałach intensywnej terapii. Pisma w tej sprawie trafiły do wojewody dolnośląskiego, który przyznaje że widzi problem, ale na razie nie idzie za tym żadna interwencja.
Zdaniem szefów szpitali leczenie na Oiomach jest źle wycenione przez NFZ i przynosi ogromne straty stąd nikt nie pali się do otwierania nowych. Zastępca komendanta szpitala wojskowego Wiesław Ruszkowski przyznaje, że każdego dnia toczy się walka o poszukiwanie wolnego łóżka:
Szpital wojskowy przy Weigla ma zaledwie 8 miejsc, nowe mają powstać wraz z otwarcie nowego bloku operacyjnego. Szpitale marszałkowskie we Wrocławiu mają 40 miejsc dla dorosłych, po otwarciu nowego szpitala na Stabłowicach ma być ich o 9 więcej. To częściowo może rozwiązać problem we Wrocławiu, ale dopiero za kilka miesięcy.
Największa w regionie Klinika Intensywnej Terapii działająca w szpitalu przy ulicy Borowskiej ma 25 miejsc dla dorosłych i 6 dla dzieci - z tym, że wszystkie są zajęte przez pacjentów operowanych w tym ośrodku. Problemy z przyjmowaniem pacjentów z zewnątrz są każdego dnia - powiedział Radiu Wrocław szef kliniki anestezjologii i intensywnej terapii Andrzej Kubler:
Na Dolnym Śląsku jest w sumie niewiele ponad 200 miejsc na intensywnej terapii. Problem z ich niewystarczającą liczbą jest zgłaszany od dawna, ale nie ma reakcji Ministerstwa Zdrowia czy NFZ. Wojewoda mówi, że monitoruje sytuację. Zdaniem szefów szpitali miejsca na tzw. Oiomach są mało płatne, stąd nie ma chętnych do otwierania nowych.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.