Mieszkańcy drżą o swoje życie, bo sasiąd ciągle pali w piecu
Od dwóch lat żyją w ciągłym strachu. Stres jest tak wielki, że nawet przypalona jajecznica powoduje szybsze bicie serc u kilkudziesięciu lokatorów jednej z kamienic przy ul. Złotoryjskiej w Legnicy. Bo w ich mieszkaniach często pojawia się dym. Kominiarze, strażacy i urzędnicy miejscy przyznają, że w każdej chwili może dojść do tragedii. I wszyscy... są bezsilni:
Posłuchaj:
- Ja się boję o zdrowie dziecka. Dym i w pokoju, i na klatce schodowej, kiedy ten pan na dole zaczyna palić. Wiem z informacji uzyskanych w ADM-ie, że ma założony kominek bez pozwolenia i ma nakaz rozbiórki, ale on się do tego nie stosuje. Wydaje mi się, że zarządca powinien się tym zająć, czyli de facto miasto. My to zgłaszamy, ale nie ma żadnej reakcji, a już drugi sezon grzeje tym kominkiem - mówi Agnieszka Jantura i przyznaje, że na zmianę z sąsiadami w nocy pełni dyżury na klatce schodowej.
Sprawca takiej sytuacji, najemca mieszkania na parterze, zdecydowanie odmawia udziału w audycji. Od kilku miesięcy nie rozmawia nawet z sąsiadami. Jednak relacje przerażonych lokatorów potwierdza kapitan Dominik Bochenek z Państwowej Straży Pożarnej w Legnicy:
- Skierowaliśmy do lokatora pismo ostrzegające o zagrożeniu i wzywające do usunięcia tej samowoli budowlanej. Na początku zobowiązał się do demontażu tego piecyka, ale pomimo tego później doszło do podobnej sytuacji.
W takich sytuacjach na miejscu pojawiam się natychmiast po otrzymaniu zgłoszenia - wyjaśnia Robert Jamrozik, mistrz kominiarski z Legnicy, i dodaje: Tak było i w tym przypadku, bo chodziło o zagrożenie życia wielu ludzi:
- Jeździliśmy do wyczuwalnego zapachu dymu i spalenizny w tej kamienicy. Oczywiście w trakcie zdarzenia prosiliśmy, aby lokatorzy natychmiast otworzyli okna. Udało się ustalić, że jeden z lokatorów pali w piecu, który jest nieprawidłowo podłączony:
Za kilkadziesiąt tysięcy złotych rozszczelniony komin został natychmiast naprawiony - jeszcze w 2013 roku. Ryszard Lisiecki, wicedyrektor Zarządu Gospodarki Mieszkaniowej w Legnicy podkreśla, że właściciel nielegalnie wybudowanego pieca kominkowego przynajmniej od tamtej pory wie, że złamał prawo.
Stwierdziliśmy nieprawidłowo podłączony piecyk kominkowy. Piecyki wolnostojące na drewno muszą być podłączone do osobnego przewodu kominowego. Mówimy o budynkach niskich, a nie kamienicy. Ten piecyk w ogóle nie powinien się tam znaleźć. Został rozszczelniony przewód kominowy w skutek palenia mokrym drewnem. Stwarza to zagrożenie dla życia - tłumaczy Ryszard Lisiecki.
Właściciel kominka bezmyślnie igra z życiem swoich sąsiadów - komentuje sprawę oficer Państwowej Straży Pożarnej:
Bo ani strażacy, ani policjanci, ani nawet kominiarze - jak twierdzą nie mają przecież możliwości wejścia do czyjegoś mieszkania i zamurowania komina, czy demontażu pieca. Bezsilny wydaje się nawet administrator kamienicy.
- Kolejne wezwanie, znowu do tej samej kamienicy i znów ten sam lokator palił w piecu. Taka sytuacja jest bardzo niebezpieczna, bo w dymie występuje dwutlenek węgla, który jest bezbarwny, nie ma zapachu i przy większych stężaniach jest bardzo toksyczny - mówi nam administrator.
Aby skrócić nerwowe oczekiwanie na wyrok sądu szef Zarządu Gospodarki Mieszkaniowej zastanawia się na skierowaniem sprawy do prokuratury. Tylko, że śledczy też mają trzy tygodnie na ewentualne wszczęcie postępowania wyjaśniającego.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.