MILAncholia, czyli Śląsk przed startem ligi (KOMENTARZ)
Uwaga kibiców i dziennikarzy w czwartkowy wieczór skupiona była przede wszystkim na zawodniku grającym z numerem 29. Słowak Peter Grajciar to piłkarz, na którym w starciu w Legią ciążyła zdecydowanie największa presja. To właśnie jego zadaniem będzie wypełnienie luki w środkowej formacji po odejściu do Gdańska Sebastiana Mili. Jak wypadł 31-letni pomocnik? Oględnie mówiąc - bardzo przeciętnie. Do przerwy był praktycznie niewidoczny i bezproduktywny w ofensywie, w drugiej połowie zagrał (podobnie jak cały zespół Śląska) nieco lepiej, ale poza niecelnym strzałem z dystansu niczym szczególnym się nie zapisał. Nie brakowało jednak (na trybunach i wśród dziennikarzy) bardziej radykalnych ocen. "Jeden wielki zawód. Od tak doświadczonego zawodnika, który został sprowadzony do klubu, by kreować grę należało się spodziewać znacznie więcej" - takie głosy krytyki pod adresem Słowaka można było usłyszeć na stadionie.
Nie wiem, czy Peter Grajciar okaże się transferem na miarę klubowych oczekiwań. Podejrzewam, że tego nie wie nawet trener Tadeusz Pawłowski. Podobnie jak szkoleniowiec Śląska zalecam jednak wstrzemięźliwość w ocenach, bo jakiekolwiek porównywanie Mili z jego następcą nie ma po prostu najmniejszego sensu. Podobnie jak wydawanie werdyktów po pierwszym oficjalnym występie Słowaka. Marcin Kowalczyk, Dalibor Stevanović i Flavio Paixao. Co łączy tych piłkarzy? Cała trójka po przyjściu do Wrocławia dość długo aklimatyzowała się w nowym otoczeniu. Po serii słabszych występów każdy był bliski miana "transferowego niewypału". Warto było jednak czekać, bo w odpowiednim momencie "odpalili" i udowodnili swoją przydatność do zespołu.
A swoją drogą jestem ciekaw, czy wrocławska miłość do Mili przetrwa na trybunach do połowy kwietnia, bo właśnie wtedy były kapitan i lider Śląska przyjedzie na Stadion Miejski z Lechią Gdańsk.
3 punkty straty do lidera, odejście Mili i Grodzickiego, transfery Grajciara, Ciolaku, Lacnego i B. Machaja - tak wygląda sytuacja Śląska tuż przed inauguracyjnym gwizdkiem rundy wiosennej ekstraklasy. Pierwsza próba siła z głównym pretendentem do tytułu mistrzowskiego zakończyła się podziałem punktów. Jeżeli miałbym wskazać jakikolwiek pozytyw w grze wrocławian - to przede wszystkim cechy wolicjonalne. Charakteru i determinacji piłkarzom Śląska nie brakowało, gorzej było ze skutecznością, ale tę przecież można poprawić.
Cel na tę rundę jest ambitny i trudny zarazem - wywalczyć przepustkę do europejskich pucharów. I udowodnić przy tym coś niedowiarkom. Choćby to, że można osiągać sukcesy bez Sebastiana Mili. Tylko trzeba w to, co wydaje się niemożliwe, uwierzyć. Tak mocno jak wcześniej swoją wiarą zarażał kolegów na boisku i w szatni... Sebastian Mila.
Piotr Pietraszek
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.