Policjanci zawieszeni za próbę anulowania mandatu znajomemu
Dwóch policjantów z komendy w Lwówku Ślaskim zostało zawieszonych w obowiązkach. Jeden z nich to wyższy oficer. Prawdopodobnie był podsłuchiwany przez policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych. Prokuratura przedstawiła im zarzuty o charakterze korupcyjnym.
Dwaj policjanci z Lwówka Śląskiego zostali nagle wezwani do prokuratury. Nikt w komendzie nie wiedział co się dzieje. Mundurowi już do pracy nie wrócili. - Panowie postanowili pomóc znajomemu, który został zarejestrowany w Jeleniej Górze przez straż miejską jako sprawca wykroczenia – mówi prokurator Marcin Zarówny. - Jeden z nich zainicjował całą sytuację, znajdując kolegę ze służby, który miał, mówiąc brzydko, dojście w straży miejskiej.
Policjanci, jak relacjonuje prokurator obiecali mężczyźnie, że sprawę załatwią i mu pomogą, by nie został ukarany mandatem i punktami karnymi, a jedynie pouczeniem. To jeszcze nie przestępstwo. Tyle tylko, że policjanci, jak mówi prokurator Zarówny, zadeklarowali załatwienie sprawy za korzyść w postaci alkoholu oraz zadeklarowali wsparcie. Czyli dokładnie zapłatą za pomoc i zamianę mandatu dla znajomego na pouczenie miały być dwie butelki alkoholu i pomaganie w ustalaniu np. danych osób sprawdzanych przez strażników.
Według prokuratury była to obietnica wręczenia korzyści majątkowej i powoływanie się na wpływy w straży miejskiej.
Wewnętrzni podsłuchiwali
Cała sprawa wyszła na jaw, bo jeden z zawieszonych policjantów był podsłuchiwany w ramach działań operacyjnych. Nieoficjalnie wiadomo, że prowadziło je policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych. Jednak to, jakiej sprawy dotyczyły podsłuchy, pozostaje tajne. Sprawa rozmów telefonicznych i pomocy w załatwieniu mandatu została po prostu przypadkowo podsłuchana i wyłączona do osobnego postępowania.
Oficer lwóweckiej policji, który próbował pomóc swojemu znajomemu w załatwieniu mandatu nie znalazł czasu na rozmowę rozmawiać. Poprosił o czas do namysłu, ale kontaktu dotąd nie podjął nie podjął. Uważa jednak, że niczego złego nie zrobił, że nie doszło do żadnego przestępstwa. Można przecież poprosić funkcjonariusza o zastosowanie pouczenia zamiast mandatu. Problemem są oczywiście nagrane rozmowy telefoniczne, w których za tę usługę mają dostarczyć korzyść. Dlatego komendant policji w Lwówku zawiesił mundurowych, mówi jego rzecznik Mateusz Królak.
Prokurator Marcin Zarówny podkreśla, że śledztwo nie ujawniło jakiejś wielkiej przestępczej działalności, ale pokazało, że policjanci stawiają się ponad prawem. - Ludzie w mundurach podejmujący się załatwienia komuś mandatu w zamian za alkohol czy inne korzyści wywołują u zwykłych ludzi przekonanie, że wszystko można załatwić – mówi prokurator - i to jest po prostu złe.
Bakszysz po polsku
W tej całej sprawie zastanawiające jest to, że żaden ze strażników miejskich w Jeleniej Górze nie usłyszał zarzutów, że przyjął łapówkę czy się na nią zgodził i w zamian za nią załatwił pouczenie zamiast mandatu. Zastępca komendanta straży, Jacek Winiarski mówi, że z ponad 5 tysięcy ujawnionych w ubiegłym roku wykroczeń, strażnicy zastosowali 500 pouczeń. Gdyby ktoś to robił za łapówki, na pewno nie dałoby się tego ukryć. - To by było po prostu niemożliwe – mówi. - Strażnik, jeśli ktoś by mu złożył taką ofertę musi powiadomić organa ścigania i na pewno by tak zrobił.
Gdyby ktoś zupełnie obcy poprosił o pomoc w zamian za korzyść niemal na pewno tak by się to skończyło. Inaczej, gdy poprosi ktoś dobrze znany. Jak wiele np. mandatów załatwianych jest po znajomości, tego jednak nie wie nikt. Niewiele spraw wychodzi na jaw. W tym wypadku stało się to przy okazji działań operacyjnych policji, w jakiejś innej, nieujawnionej jeszcze sprawie. Jeleniogórski radny Rafał Szymański, który zajmował się problematyką straży miejskiej i policji, mówi, że podobne sytuacje rujnują zaufanie obywateli do instytucji. Są też dalekie od standardów Zachodniej Europy.
- Bakszysz znany jest w Rosji, na Bliskim Wschodzie i jak widać w Polsce – mówi. - Gdyby ktoś spróbował natomiast wręczyć butelkę wódki niemieckiemu policjantowi w zamian za odstąpienie od mandatu, gwarantuję, że skończyłby w kajdankach.
AKTUALIZACJA (6 lutego, godz. 13.00)
Prokuratura przesłuchała strażnika miejskiego z Jeleniej Góry, który w tej sprawie decydował o tym, czy ukarać kierowce mandatem, czy tylko pouczyć. Strażnik został przesłuchany w charakterze świadka. Wiadomo że kierowca, o którego łagodne potraktowanie mieli zabiegać policjanci, nie otrzymał mandatu a pouczenie.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.