Pogotowie strajkowe w lubińskim PKS (POSŁUCHAJ)
To właśnie ta firma odpowiada miedzy innymi za komunikację miejską i gminną w rejonie stolicy Zagłębia Miedziowego. Załoga domaga się podwyżek płac średnio o 20 proc. Prezes spółki uważa, że ewentualny strajk może być gwoździem do trumny dla firmy. Przede wszystkim ze względu na kary umowne, które należałoby wypłacić samorządom.
Piotr Humecki, przewodniczący NSZZ w lubińskim PKS-ie twierdzi, że pracownicy nie mają jednak alternatywy: - No wiadomo, że to jest przykre, ale co my mamy zrobić? Jeżeli fundusz (pracowniczy) został zabrany w ciągu siedmiu lat - od kiedy prezes został prezesem. Oddaliśmy nagrody jubileuszowe. Stażowe weszło do stawki. Za chwilę prezes powie oddajcie połowę pensji?
Prezes PKS podkreśla, że kierowca w jego firmie średnio zarabia 3900 złotych miesięcznie. Tymczasem pracownicy przedstawiają swoje odcinki, z których wynika, że płaca jest mniejsza przynajmniej o tysiąc złotych miesięcznie.
Prezes firmy, Kazimierz Ziółkowski proponuje wzrost płac najwyżej o 10 proc i ostrzega, że strajk może oznaczać koniec firmy: - Jeżeli autobusy nie wyjadą i trwałoby to dłużej niż kilka godzin, to spółka traci prawo bytu na rynku. Nie dlatego, że ktoś nam wejdzie w ciągu dwóch-trzech dni, tylko że kary wynikające z zawartych umów są dla spółki zabójcze.
Związkowcy podkreślają, że już dawno stracili zaufanie do prezesa, który z jednej strony narzeka na kiepską kondycję spółki, a z drugiej zaakceptował podwyżki płac dla Zarządu i Rady Nadzorczej o... 800 tysięcy złotych rocznie.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.