PGE Turów lepszy od Baloncesto Sevilla w Pucharze Europy
Turów zaczął dobrze. Po nieco ponad pięciu minutach gospodarze byli lepsi 16:11. Wtedy do pracy wzięli się goście i przeprowadzili serię 12:2. Najpierw trafiali zza łuku, potem z pomalowanego i na dwie minuty przed końcem pierwszej kwarty mieli korzystny wynik 23:18. Bardzo ofensywna, inauguracyjna odsłona meczu skończyła się celnym rzutem Nemanji Jaramaza równo z syreną. Turów był wtedy gorszy jedynie 26:27.
Drugą kwartę lepiej zaczęło Baloncesto. W pierwsze trzy minuty tej odsłony Valencia zaliczyła serię 8:2 i wyszła na największe jak do tej pory prowadzenie - 35:28. Od tego momentu lepiej zaczął grać Turów. Gospodarze uszczelnili defensywę i zaczęli seryjnie zdobywać punkty. PGE miało passę 12:0! Rozpoczął ją akcją 2+1 Michał Chyliński.
Potem trafił Filip Dylewicz. Ten rzut dał remis 37:37, na trzy minuty przed końcem kwarty. W kolejnej akcji znów trzema punktami popisał się Chyliński (13 "oczek" w pierwszej połowie), ale tym razem za sprawą trafienia zza łuku. Turów zaczął dyktować warunki, a znakomicie pod koszem czuł się Damian Kulig, który dwie następne sytuacje zamienił na punkty. Gospodarze prowadzili już 44:37.
Wtedy Sevilli udało się zatrzymać ofensywną posuchę, ale nie Damiana Kuliga. To on zdobył kolejne cztery punkty dla Turowa - jakżeby inaczej, po akcjach w pomalowanym. Kulig w pierwszej połowie trafił wszystkie ze swoich sześciu rzutów i z dorobkiem 14 punktów był najlepszym strzelcem zgorzelczan. Turów prowadził do przerwy 50:43.
Po powrocie z szatni gospodarze utrzymywali przewagę. Po celnej trójce Vlada Moldoveanu Turów prowadził 61:52. Potem moment dobrej gry zaliczyli goście. Seria 7:0 w wykonaniu Sevilli sprawiła, że kapitał zgorzelczan stopniał do zaledwie czterech punktów (63:59). Trener Miodrag Rajković nie ryzykował i poprosił o przerwę na żądanie. Rozmowa z zawodnikami przyniosła zamierzony skutek. Turów przez następne dwie i pół minuty - czyli do końca kwarty - nie stracił już punktów. Inna sprawa, że gospodarze także nie błyszczeli w tym czasie w ofensywie. Trafili zaledwie raz - zza łuku po rzucie Tonyego Taylora. Po trzech kwartach zgorzelczanie byli lepsi 66:59.
W decydującej odsłonie wynik był jeszcze sprawą otwartą, co chciała wykorzystać Sevilla. Goście rozpoczęli czwartą kwartę od serii 5:0, ale zapędy hiszpańskiej drużyny przerwał Nemanja Jaramaz, trafiając z półdystansu. W kolejnej akcji z czystej pozycji zza łuku trafił Damian Kulig i wydawało się gospodarze mogli nieco odetchnąć.
Na siedem minut przed końcem prowadzili 71:65, a szkoleniowiec Baloncesto - Roth Scott, wziął czas. To była bardzo dobra decyzja, bo jego zawodnicy zaczęli obracać mecz na swoją korzyść. W zaledwie 88 sekund od rozmowy ze swoim trenerem koszykarze Sevilli doprowadzili do remisu - 71:71. Na nieco ponad cztery minuty przed końcem jeden z dwóch osobistych trafił Pierre Oriola i goście prowadzili 72:71.
Turów obudził się za sprawą Mardyego Collinsa. To jego udane wejście pod kosz przerwało ponad trzyminutową passę bez punktów w wykonaniu gospodarzy. Zgorzelczanie prowadzili 73:72.
W kolejnych akcjach trwała wymiana ciosów i minimalna przewaga przechodziła z rąk do rąk. Na 77 sekund przed końcem - przy niekorzystnym wyniku 75:76 - trener Turowa, Miodrag Rajković poprosił o czas. Szkoleniowiec gospodarzy rozpisał akcję pod Vlada Moldoevanu, a ten wykonał zadanie i trafił trójkę na wprost kosza. Dolnośląski zespół prowadził 78:76. Za chwilę jednak znów był remis, bo bardzo łatwo pod kosz dostał się Ben Woodside, który podręcznikowy dwutakt zamienił na swój 14 punkt. Turów też postanowił spróbować szczęścia w pomalowanym. W kolejnej akcji Mardy Collins podał do Damiana Kuliga, a ten bez problemu punktował spod obręczy. Goście jednak znów wyrównali Trafił Guillermo Hernangomez i było 80:80.
W kluczowej akcji Turowa piłka powędrowała do Nemanji Jaramaza, a ten sam wykreował sobie pozycję i trafił odchylenia, z lewej strony, cztery metry od kosza. Gospodarze prowadzili 82:80, ale to jeszcze nie był koniec emocji. Goście poprosili o czas i trener Scott rozrysował zagrywkę alley-oop.
Zgorzelczanie obronili ją... faulem i Kristaps Porzingis powędrował na linię osobistych. Trafił pierwszy rzut, a drugi przestrzelił i Turów pozostawał na prowadzeniu - 82:81. Do końca meczu pozostawało jeszcze 18 sekund i obie drużyny zaczęły grać... faul za faul.
Sevilla przerwała atak gospodarzy, ale Nemanja Jaramaz nie pomylił się z osobistych i było - 84:81 dla Turowa. Zgorzelczanie też przerywali akcje żeby nie dopuścić do rzutu za trzy w wykonaniu rywali. Teoretycznie statyczna końcówka przyniosła nam jednak kolejne emocje.
Kiedy Vlad Moldoveanu trafił tylko jeden z dwóch osobistych, goście zebrali piłkę i do końca spotkania pozostawało siedem sekund. Żaden z graczy dolnośląskiej drużyny nie zdołał sfaulować rywali i Sevilla miała szansę na doprowadzenie do remisu. Trójkę przy kryciu z rogu oddał Nikola Radicević, ale jego rzut okazał się niecelny. Turów wygrał cały mecz 87:84.
Dla zgorzelczan było to pierwsze spotkanie europejskich pucharów rozegrane w PGE Turów Arena.
PGE Turów Zgorzelec - Baloncesto Sevilla 87:84 (26:27, 24:16,16:16,21:25)
Punkty dla PGE Turowa: Kulig 19, Collins 16, Chyliński 15, Jaramaz 13, Moldoveanu 13, Dylewicz 4, Zigeranovic 4, Taylor 3
Punkty dla Baloncesto: Woodside 17, Oriola 15, Hernangomez 12, Urtasun 12, Porzingis 8, Balvin 8, Rodriguez 5, Byars 3, Radicevic 2, Thames 2,
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.