Walczą o powrót dzieci. Pomoc obiecuje wielu
Fala pomocy dla wałbrzyskiej rodziny, której MOPS odebrała piątkę dzieci. Po materiale Radia Wrocław zgłaszają się osoby, które chcą przekazać, m.in. żywność oraz ubrania. Pomoc w sądzie zaoferowała także warszawska Fundacja na Rzecz Kultury Prawnej. Przypomnijmy, że młode małżeństwo straciło dzieci, ponieważ pracownicy socjalni uznali, że nie radzą sobie z ich utrzymaniem. Angelika Smykowska, mama maluchów przyznaje, że z piątką dzieci jest po prostu bardzo ciężko. - Ale wiązaliśmy koniec z końcem, dzieciaki miały wszystko to, co potrzebowały - przekonuje kobieta:
Rodzina spotkała się dzisiaj także z przedstawicielami Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Dyrektorka placówki Grażyna Urbańska powiedziała nam, że warunkiem powrotu dzieci jest podjęcie rzeczywistej współpracy z ośrodkiem. To samo mówi Larysa Pacek ze współpracującego z rodziną Stowarzyszenia Przystań:
Katarzyna Mrzygłocka, posłanka Platformy Obywatelskiej: - W tej sprawie rozmawiałam z Rzecznikiem Praw Dziecka, Markiem Michalakiem, który ma odpowiednie możliwości i środki, aby sprawdzić, co się rzeczywiście wydarzyło. Na razie bezsprzeczne są dwa fakty: po pierwsze zawiedli dorośli, a po drugie - bieda nie jest powodem do rozbicia rodziny. Na tym etapie nie można jednak stwierdzić, że wina leży po stronie pracowników MOPS-u czy rodziców. I tego typu wyroków wydawać nie wolno. Potrzebny jest spokój, aby ustalić w jaki sposób pomóc tej rodzinie i nie popełnić kolejnego błędu.
Rodzina Smykowskich jest bardzo biedna. Według pracowników socjalnych, dzieci były zaniedbywane, a ich życiu zagrażało niebezpieczeństwo. To nieprawda - odpowiadają rodzice. Podkreślają, że dzieci - sześcioletnia Sanda, pięcioletni Kacper, czteroletnia Nikola, Roczny Dominik i 4-miesięczny Mariusz stale otoczone były opieką. - Interwencja wyglądała tak - przyjechała pani asystentka rodziny z informacją o odbiorze żywności. Wyszła, po 15 minutach przyjechała karetka reanimacyjna do dziecka. Byłam w szoku - jak można przysyłać karetkę do zdrowego dziecka? Za chwilę przyjechała policja, a za nią pracownik socjalna z asystentką - opowiada Angelika Smykowska.
Dzieci od grudnia są w domu dziecka. Beata Skrocka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej mówi, że decyzja była trudna, ale konieczna. Według niej, rodzeństwo było w tej rodzinie zagrożone, a rodzice nie radzili sobie z obowiązkami. - Widzieliśmy rażące zaniedbania opiekuńcze dotyczące higieny tych dzieci i opieki lekarskiej. Niepokojącym sygnałem było to, że po 2 miesiącach od urodzenia kolejnego dziecka kobieta nie kontaktowała się z pediatrą. Pomimo dużego wsparcia finansowego, nie radzili sobie. W domu było brudno, można było znaleźć resztki jedzenia pomieszane z resztkami papierosów. W lodówce - produkty nie nadające się do spożycia - dodaje Skrocka.
Małżeństwo nie zgadza się z decyzją i złożyło zażalenie do sądu. Do tego czasu dzieci mogą tylko odwiedzać w domu dziecka, do którego trafiły. Dyrektorka placówki powiedziała nam, że jest między nimi bardzo silna więź. - Dzieci przyjechały do nas czyste, zadbane - podkreśla (KLIKNIJ I POSŁUCHAJ MATERIAŁU)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.