Przydziały masy mięsnej i pomarańcze z Kuby. Tak wyglądały święta w PRL-u (POSŁUCHAJCIE)
Czy władze PRL-u próbowały walczyć ze świętami Bożego Narodzenia?
Akurat z tymi świętami nie było sensu walczyć - taka walka była spisana na niepowodzenia. Owszem, były próby minimalizowania wymiaru religijnego i maksymalizowania wymiaru jedzeniowego, choinkowego czy prezentowego. Był też okres, gdy nazywano święta świętami zimowymi. Z dzieciństwa pamiętam dwie choinki. W zakładzie mojego ojca stała choinka noworoczna. Nie była ona choinką świąteczną. Miała kunsztowny łańcuch zrobiony z szóstek, na cześć planu sześcioletniego, czerwone lampki i wielką gwiazdę na szczycie. Dostawaliśmy książeczki autorów radzieckich, a prezenty przynosił Dziadek Mróz.
Tamte święta pachniały pomarańczami.
A dzisiaj pomarańcze są tańsze od jabłek i pachną cały rok. Kiedy w 1980 roku był strajk w Gdańsku, to mówiono o statkach, które stały na Redzie. Tam gniły tony pomarańczy, a mogłyby pachnieć na świątecznych stołach. Czasami przyjeżdżały te kubańskie. Były zielone i w ogóle nie pachniały. Mówiło się, że w ustroju socjalistycznym, to nawet pomarańcze nie chcą rosnąć.
Jak wyglądały przygotowania do świąt? Wszystko można było dostać?
Władza rzucała masę mięsną na rynek, a w zakładach były specjalne przydziały. Cały rok nie było karpia, ale 24 grudnia było go bardzo dużo. Oczywiście żywego - o tym, by kupić już przygotowanego, można było tylko pomarzyć. Ale były problemy z dystrybucją - pamiętam długie kolejki przed piekarniami, bo trzeba było kupić chleb na trzy dni.
Głównym zadaniem było zdobyć wszystko przed świętami.
Tak, między innymi słodycze. W PRL-u inaczej wyglądały choinki. Wieszało się na nich kolorowe cukierki. Gdy nie było barwnych w sklepie, owijało się je kolorową bibułą. Były też orzechy w srebrnej folii, błyszczące jabłka. Drzewka tylko w połowie ozdabiane były rzeczami ze sklepu i bombkami. Te były zawsze pięknie, ręcznie malowane. Resztę ozdób robiło się własnoręcznie.
Co z prezentami?
Bączki były produkowane w częstochowskiej fabryce zabawek, która była potentatem. Natomiast wiele nakręcanych zabawek były robionych w Chinach - dzisiaj na to narzekamy, ale import na szeroką skalę rozpoczął w latach 60. Polskie zabawki też można było dostać, ale był problem z ich kolorami. Na ich produkcję można było wykorzystywać tylko surowiec z odzysku - świeży musiał iść na inne, ważniejsze rzeczy. Zabawki powstawały więc na przykład ze zmielonych plastikowych muszli klozetowych. Pod choinką lądowały gry stolikowe, ale one nudziły dzieci. Najczęstszym prezentem były książki. W tej chwili można każdą książkę kupić - wtedy brało się to, co było dostępne. Nabycie dobrej publikacji w latach 60. czy 70. to była nie lada sztuka.
POSŁUCHAJ CAŁEGO MATERIAŁU:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.