PGE Turów przegrał na pożegnanie Euroligi (RELACJA)
Pięć pierwszych punktów w meczu zdobyli koszykarze z Mediolanu. Zajęło im to zaledwie 59 sekund. Za chwilę swoją serię miał Turów. Trafienia Filipa Dylewicza, Mardyego Collinsa i Damiana Kuliga dały dolnośląskiej drużynie prowadzenie 6:5. Niezadowolony z defensywy swojego zespołu, trener rywali - Luca Banchi poprosił o czas. Przez większość pierwszej kwarty rywalizacja była wyrównana. Zmieniło się to dopiero w ostatnich 95 sekundach tej części gry, kiedy wstrzelił się Alessandro Gentile. Włoch trafił dwukrotnie z gry i raz z linii osobistych. Jego prywatna seria 5:0 sprawiła, że Turów przegrywał po pierwszej kwarcie 17:22.
W drugiej kwarcie różnica między drużynami urosła do największych jak do tej pory - sześciu punktów. Po celnym rzucie Bruno Cerella, zgorzelczanie przegrywali już 19:25. Mistrzowie Polski odrobili jednak straty. Przez niespełna dwie minuty zaliczyli serię 8:0 i wyszli na prowadzenie 29:27. Koszykarze byli wtedy na półmetku drugiej kwarty. Kibiców rozgrzewał przede wszystkim były gracz klubów NBA - Chris Wright, który fruwał nad obrońcami rywali i efektownymi wsadami kończył akcje Turowa.
W zespole z Mediolanu dobry moment mieli natomiast inni gracze znani z parkietów najlepszej koszykarskiej ligi świata - Linas Kleiza i MarShon Broks. Jeden, po drugim, trafił za trzy i zamiast minimalnego prowadzenia Turowa, to goście byli lepsi o pięć punktów. Po tych rzutach zza łuku zgorzelczanie przegrywali na niespełna dwie minuty przed przerwą 37:42. Przed zejściem do szatni nie udało się odrobić tej straty. Mistrzowie Polski byli gorsi po pierwszej połowie 39:47.
Po przerwie koszykarze nadal przeżywali huśtawkę nastrojów. Po dwóch minutach trzeciej kwarty i punktach Shawna Jamesa, mistrzowie Polski przegrywali już 42:55. Turów potrafił wyjść i z takich tarapatów. Pogoń zgorzelczan rozpoczęła się od niekorzystnego stanu 45:56 (3 minuta trzeciej kwarty). Sygnał do ataku dał Mardy Collins. Najpierw trafił zza łuku, a potem z okolicy podkoszowej. Za chwilę celną trójkę dorzucił Filip Dylewicz i po serii 8:0, Turów był gorszy zaledwie 53:56. Posuchę rywali przerwał na moment Linas Kleiza - trafił zza łuku - ale nie ostudziło to zapału gospodarzy. Znów w głównej roli wystąpił duet Collins-Dylewicz i mistrzowie Polski wrócili na prowadzenie! Na niespełna cztery minuty przed końcem trzeciej kwarty było 60:59 dla Turowa. Niestety końcówka tej części gry to popis Linasa Kleizy. Litwin w pojedynkę dał odetchnąć włoskiej drużynie. Kleiza do końca tej odsłony trafił trzykrotnie za trzy. Efekt takiej dyspozycji rzutowej zawodnika Armani można było obserwować na tablicy wyników. Turów przegrywał 66:72.
W czwartej kwarcie wszystko było jeszcze możliwe. Świetny moment miał Chris Wright. Najpierw złapał podanie alley-oop z połowy boiska od Mardyego Collinsa i atomowym wsadem rozgrzał publiczność w Lubinie. W kolejnej akcji Wright pokazał, że potrafi nie tylko latać, ale i dobrze rzucać z dystansu. Po jego celnej trójce, Turów przegrywał tylko 78:81. Do końca meczu pozostawało niespełna siedem minut. Wydawało się, że dolnośląska drużyna może za chwilę odwrócić losy rywalizacji, ale zamiast tego do głosu doszło Armani. Mediolańczycy po akcji 2+1 MarShona Brooksa powiększyli przewagę. Turów był słabszy 78:86.
Koniec emocji? Nic z tych rzeczy. Sprawy w swoje ręce wziął Damian Kulig. Zdobył pięć punktów z rzędu trafiając m.in zza łuku. Na nieco ponad trzy minuty przed końcem gospodarze byli gorsi zaledwie 85:88. Dla gości udanie odpowiedział MarShon Brooks, ale mistrzowie Polski nie rezygnowali. Z dystansu trafił Chris Wright i znów obie drużyny dzieliły trzy punkty.
Jeszcze mniejsza różnica była na dwie minuty przed końcem. Kolejny rzut zza łuku - tym razem Nemanji Jaramaza - sprawił, że Turów przegrywał jedynie 90:91. Ten minimalny dystans utrzymywał się jeszcze na sekundy przed końcem. Mistrzowie Polski musieli choć raz zatrzymać rywali w defensywie, ale niestety w kluczowym momencie - 34 sekundy do zakończenia meczu - Alessandro Gentile bez problemów minął defensorów gospodarzy i zdobył łatwe punkty. Turów przegrywał wtedy trzema "oczkami". W kolejnej akcji wyrównać próbował Nemanja Jaramaz, ale nie trafił i w taki sposób prysły marzenia o zwycięstwie. Ostatecznie skończyło się na porażce Turowa 96:101.
Mistrzowie Polski odpadli z Euroligi, ale nie oznacza to końca przygody z międzynarodową rywalizacją. Dolnośląski zespół już od stycznia będzie rywalizował w Pucharze Europy.
PGE TURÓW ZGORZELEC - EMPORIO ARMANI MEDIOLAN 96:101 (17:22; 22:25; 27:25; 30:29)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.