Szpital na Brochowie: Lekarze dogadali się z dyrekcją
Szef placówki Janusz Wróbel nie chce zdradzić, jaka kwota zatrzymała medyków, którzy w ubiegłym tygodniu alarmowali opinie publiczną, że w obiekcie panują fatalne warunki pracy, kolejni specjaliści odchodzą, a oni nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa pacjentek.
W sumie wypowiedzenia wtedy złożyło 13 osób. W porozumieniu jest też mowa o remontach, zakupie nowoczesnego sprzętu i o zatrudnieniu dodatkowej sekretarki medycznej, która odciąży ginekologów od wypisywania dokumentacji. Skąd na to pieniądze? Janusz Wróbel liczy na wyższy kontrakt z NFZ i wsparcie z urzędu marszałkowskiego. Inaczej, jak mówi, szpital będzie się zadłużał. Lekarze wycofują wypowiedzenia, chociaż ordynator ginekologii Tomasz Bielanów mówi, że nie zna jeszcze szczegółów porozumienia i na razie sprawy nie komentuje.
Przypomnijmy - w połowie grudnia medycy ze szpitala napisali list otwarty. Napisali w nim między innymi: "pracujemy w brudnych, nieodmalowanych, obskurnych pomieszczeniach. Otoczeni jesteśmy śmierdzącym dwudziestoletnim kurzem, rozpadającymi się meblami, brudnymi od potu wielu już pokoleń lekarzy". Zdaniem lekarzy na oddziale nie ma podstawowego sprzętu medycznego. Podawane w piśmie argumenty są wstrząsające: "Nie posiadamy nawet nowoczesnego USG nie wspominając już o tym, że do niedawna nie mieliśmy sprawnego aparatu rentgenowskiego. Brak możliwości wykonania w trybie pilnym wielu badań laboratoryjnych decydujących o życiu pacjentów stawia pytanie, czy taki szpital powinien istnieć i prowadzić działalność leczniczą".
Do tego - przekonywali - zbyt mała obsada powoduje, że są przemęczeni - bywa że przyjmują po 10 porodów na dobę. Lekarze maja tak dużo obowiązków na różnych oddziałach jednocześnie, że pacjentki są pozbawione opieki. W liście do marszałka podkreślali, że o problemach szpitala informowali zarówno dyrekcję, jak i władze samorządowe - nie było żadnej reakcji. - W tej sytuacji pozostało zwolnienie się z pracy, nie chcemy brać na siebie odpowiedzialności za doprowadzenie do tragedii - mówił nam jeden z sygnatariuszy listu.
KLIKNIJ I PRZECZYTAJ CAŁY SZOKUJĄCY LIST OTWARTY LEKARZY
"Ponieważ sytuacja jest bardzo pilna i nieuchronnie zmierza ku tragedii, w przypadku braku niezwłocznej reakcji i odpowiedzi ze strony Pana Marszałka zamierzamy poinformować o zaniechaniu i zaniedbaniu ze strony Dyrekcji oraz Organu Założycielskiego szpitala stosowne organy Wrocławskiej Prokuratury oraz administracji państwowej" - pisali lekarze.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.