Zabójstwo antykwariusza: Będą walczyć w Strasburgu
Do zbrodni doszło w marcu 2000 roku. Po poszlakowym procesie wyroki skazujące usłyszała dwójka nastolatków z Wałbrzycha. Nigdy nie przyznali się do winy, nie znaleziono też żadnych bezpośrednich dowodów. Mecenas Jerzy Świteńki mówi, że szanse na korzystny wyrok w Strasburgu są duże:
Obrońcy w tej chwili czekają na wyznaczenie terminu rozprawy. W trybunale będą domagać się m. in. prawa do rzetelnego procesu. Według nich rozprawa była pełna błędów, a mężczyźni zostali skazani wyłącznie na podstawie jednej poszlaki. Potwierdza to również Janusz Bartkiewicz, który jako policjant pracował przy sprawie antykwariusza:
Tak się nie stało, wyrok skazujący zapadł. Dwa tygodnie temu po 14 latach w więzieniu na wolność wyszedł jeden ze skazanych - Radosław Krupowicz. Drugi z nich wciąż czeka na opuszczenie zakładu karnego.
To jedna z najgłośniejszych spraw kryminalnych w Wałbrzychu. Do zabójstwa antykwariusza Henryka Ś. doszło w marcu 2000 roku. Mężczyzna zginął od strzałów z broni palnej we własnym sklepie. Śledztwo było trudne, tak zwany przełom w sprawie nastąpił dopiero po telewizyjnym reportażu „997”. Na komendę zgłosiła się wtedy kobieta, której syn został potem „świadkiem anonimowym numer 1”. Zeznał, że widział trzech mężczyzn wchodzących do sklepu i po chwili wybiegających z niego. Wskazywał na Patryka K. oraz Radosława Krupowicza. Trzeciego sprawcy nie udało się ustalić. W śledztwie nie znaleziono broni, nie ustalono do kogo należą odciski palców znalezione w antykwariacie, nie ustalono motywu, a eksperymenty procesowe nie wskazywały jednoznacznie na sprawców. Dwaj aresztowani – wówczas nastoletni chłopcy - na podstawie anonimowych zeznań w grudniu 2002 roku zostali skazani na dwadzieścia pięć lat więzienia. Wyrok był potem wiele razy zaskarżany, także do Sądu Najwyższego. W 2011 roku wrocławski Sąd Apelacyjny uznał, że nie da się ustalić kto strzelał (być może ten trzeci) i zmniejszył wyroki do 15 lat pozbawienia wolności. Skazani nigdy nie przyznali się do winy.
Dla prw.pl komentuje adwokat Jerzy Świteńki:
Skarga złożona do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu oparta jest naruszeniu artykułu szóstego, ustęp pierwszy i ustęp trzeci konwencji o ochronie praw człowieka. Zarzut dotyczy naruszenia prawa do rzetelnego procesu. Trybunał nie jest sądem kolejnej instancji, wiec skutkiem uwzględnienia skargi nie byłoby automatyczne uchylenie wyroków sądów krajowych zapadłych w tej sprawie. A było ich w tej sprawie łącznie dziesięć. Uwzględnienie skargi, czyli stwierdzenie, że państwo polskie naruszyło konwencje, mogłoby otwierać drogę do wznowienia postępowania karnego. Równolegle z żądaniem stwierdzenia naruszanie konwencji formułowane jest roszczenie wypłaty tak zwanego słusznego zadośćuczynienia.
Dla prw.pl komentuje emerytowany policjant Janusz Bartkiewicz:
Zacząłem pracować nad tą sprawą w październiku 2002 roku. Przejąłem materiały operacyjne i po ich analizie doszedłem do wniosku, że dwaj zatrzymani po prostu nie są sprawcami. Wtedy proces już się toczył, był w zasadzie przy końcu. Część materiałów, które były w posiadaniu policji, a które wskazywały na to, kim mogą być sprawcy, została zlekceważona. Bazując na tym przygotowałem spory raport, liczący ponad czterdzieści stron, w którym przedstawiłem swoje wątpliwości, ustalenia i wskazanie, aby podjąć sprawę od nowa. Wtedy zapadła decyzja, że ponieważ na dniach zapadnie wyrok to, jak stwierdził komendant, nie będziemy sobie strzelać w stopę, nie pójdziemy do sądu i nie powiemy: przepraszamy, pomyliliśmy się. Wszyscy policjanci w Wałbrzychu, z którymi rozmawiałem, łącznie z komendantem wojewódzkim, byli przekonani, że sprawa jest tak słaba dowodowa, że nie ma szans na to, że zapadnie wyrok, że zostanie cofnięta do śledztwa. I wtedy mieliśmy wyjść z moimi ustaleniami.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.