Narodziny. Szkoła. Metallica. Śmierć (WIDEO, FOTO)
PAUL BRANNIGAN, IAN WINWOOD
„NARODZINY. SZKOŁA. METALLICA. ŚMIERĆ”.
TOM 1 (1981-1991)
wydawnictwo: In Rock
Fani Metalliki dzielą się na kilka obozów. Jedni uważają, że zespół skończył się po pierwszej płycie, a wszystko, co było potem, to jedynie żałosne umizgi do masowej widowni. Drudzy skłonni są zaakceptować łaskawie jeszcze parę kolejnych wydawnictw. Dla nich symbolem przejścia muzyków na drugą stronę jest tzw. „Czarny Album”.
No i jest też, oczywiście, trzeci obóz, który po prostu lubi grupę taką, jaka jest i któremu wycieczki w pobliże mainstreamu jakoś specjalnie nie przeszkadzają. Wydana właśnie u nas książka Paula Brannigana i Iana Winwooda opowiada historię od narodzin zespołu do 1991 roku. Łatwo dojść więc do wniosku, że autorzy zaliczają się do grona trash metalowych ortodoksów pogardzających zespołem idącym na artystyczny kompromis i nie próbujących nawet brudzić sobie piór opisywaniem tego, co było dalej.
Ale spokojnie, „Narodziny. Szkoła. Metallica. Śmierć” to dopiero pierwszy tom historii grupy. Będzie i drugi.
Książka Brannigana i Winwooda to kolejne potwierdzenie tezy, że Metallica to tak naprawdę James Hetfield i Lars Ulrich. Pozostali muzycy nie mieli nigdy za wiele do powiedzenia. Z jednym wyjątkiem, do którego za moment dojdziemy. Autorzy budują bardzo interesujące portrety obu liderów. Mamy więc z jednej strony mocno skomplikowanego charakterologicznie wokalistę, balansującego nieustannie między wrodzoną nieśmiałością a buzującą gdzieś w środku agresją, obdarzonego naturalnym talentem muzycznym. No i mamy ekstrawertycznego perkusistę, człowieka o niespożytej energii i smykałce do interesów, co do którego umiejętności muzycznych wątpliwości mają nawet fani.
Swoją drogą, kwestia jakim naprawdę perkusistą jest Ulrich wraca w książce dosyć często. A tym jedynym członkiem w historii zespołu, z którego zdaniem obaj liderzy kiedykolwiek się liczyli był basista Cliff Burton (na fotografii poniżej). Niezwykłe, że Burton postawił im kiedyś warunek, że jeśli chcą, by dołączył do grupy, muszą przeprowadzić się do San Francisco.
A oni to zrobili. No, ale gdy Burton zginął w wypadku zespołowego autokaru, jego następca Jason Newsted (na zdjęciu trzeci od lewej) nie tylko nie osiągnął porównywalnej pozycji, ale był wręcz przez liderów ostentacyjnie ignorowany.
Czytamy więc, że gdy nagrywali pierwszą wspólną płytę „… And Justice For All”, ani Hetfield, ani Ulrich, ani nawet producent Fleming Rasmussen nie pofatygowali się do studia w czasie, gdy Newsted rejestrował swoje partie. A potem w fazie finalnego miksu obaj liderzy zadecydowali, żeby na wierzch wyciągnąć własne instrumenty, natomiast bas maksymalnie ściszyć. W efekcie Newsted jest na płycie praktycznie niesłyszalny.
Wracając jeszcze do umiejętności perkusisty. Autorzy książki przytaczają plotkę, jaka w swoim czasie krążyła w branży. Mianowicie, że po pierwszych poważnych sukcesach zespołu Hetfield i Burton doszli do wniosku jakoby Ulrich był za słaby, żeby zespół mógł się dalej rozwijać i skłonni byli wymienić go na innego, bardziej utalentowanego człowieka. Brannigan i Winwood próbują ocenić wiarygodność tej pogłoski.
Do jakich wniosków dochodzą dowiedzą się Państwo z lektury. A tak swoją drogą muzycy nie raz i nie dwa pokazywali, że gdy w grę wchodzi zespół i jego kariera nie ma miejsca na sentymenty. Gdy Hetfield i Ulrich werbowali Cliffa Burtona nie raczyli nawet poinformować o tym fakcie swego dotychczasowego basisty i dobrego kolegi przy okazji. Podobnie było, gdy zmieniali menedżerów i wytwórnie płytowe. Ale ta bezwzględność w dążeniu do sukcesu to, tak naprawdę, cecha charakterystyczna wszystkich wielkich zespołów. Natykamy się na podobne sytuacje w praktycznie każdej rockowej biografii.
Za tytuł książki posłużyło hasło, które zespół umieścił w 1993 roku na t-shirtach sprzedawanych podczas ówczesnej trasy koncertowej. Hasło brzmiało właśnie tak: „Narodziny. Szkoła. Metallica. Śmierć”. Paul Brannigan i Ian Winwood bardzo rzetelnie podeszli do swojej pracy. Zadbali o historyczne tło, wzbogacili historię o szerszy kontekst. W trakcie swojej dziennikarskiej pracy wielokrotnie spotykali się z muzykami zespołu, teraz przygotowując książkę pofatygowali się nawet specjalnie do Danii na spotkanie z Flemmingiem Rasmussenem, producentem trzech albumów zespołu, uważanym w swoim czasie przez fanów za nieformalnego członka Metalliki.
Pierwszy tom to historia niezwykłej drogi zespołu, który, uprawiając ultra niszową muzykę, w stosunkowo krótkim czasie osiąga artystyczne szczyty i odnosi niebywały wręcz komercyjny sukces; historia zbiegów okoliczności, ale też konkretnych decyzji, które do tego doprowadziły. Autorzy zostawili Metallikę w momencie przełomowym, gdy za sprawą „Czarnego Albumu” przebiła się właśnie do mainstreamu. Teraz wypatrujemy tomu drugiego, w którym poczytamy jak zespół odnalazł się w roli gwiazdy głównego nurtu. No i jak sobie z tym faktem radzili fani.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.