Z Dolnego Śląska na wielką Alaskę (FILM, ZDJĘCIA)

| Utworzono: 2014-11-29 12:01 | Zmodyfikowano: 2014-11-29 12:07
Z Dolnego Śląska na wielką Alaskę (FILM, ZDJĘCIA) - Fot. Balloon Świdnica Club   
Fot. Balloon Świdnica Club  

Kilka tysięcy kilometrów, kilkadziesiąt godzin w powietrzu i prawdziwe tony emocji. Ekipa ze Świdnicy przygotowuję się do pobicia rekordu świata w długości lotu balonem gazowym. Chcą pokonać odcinek od Alaski do Florydy. Warta ponad pięćdziesiąt tysięcy dolarów wyprawa wystartuje w marcu przyszłego roku. Z Polakiem do niewielkiego kosza wsiądzie kilkukrotny mistrz świata w lotach balonem, Andy Cayton z USA. Razem, chcą pokonać około pięciu tysięcy kilometrów:

Krzysztof Zapart baloniarstwem zainteresował się dopiero cztery lata temu. W tym roku jako debiutant wspólnie z pilotem Mateuszem Rękasem zajęli piąte miejsce w prestiżowym pucharze Gordona Bennetta.

Kierujący wyprawą Krzysztof Zapart mówi, że pod względem organizacyjnym są gotowi. Szukają jednak wsparcia finansowego.

Obecny rekord wynosi trzy tysiące czterysta kilometrów lotu. Polsko – amerykańska ekipa chce go przebić o kolejne pół tysiąca kilometrów.

- Chcemy pobić rekord świata w długości lotu balonem gazowym. Ma on konstrukcję bezpalnikową, jednorazowo pompujemy go tysiącem metrów sześciennych wodoru, zabieramy około osiemset kilogramów piasku i odlatujemy. Obecny rekord świata to 3400 kilometrów. Wystartujemy z Alaski z amerykańskiej bazy wojskowej. Chcemy przelecieć nad Alaską, nad całą Kanadą i wykorzystując wiatry, które wieją nawet z prędkością dwustu kilometrów na godzinę, dolecieć do południowych stanów USA. Możemy skończyć podróż nawet na Florydzie i chcemy przelecieć około pięciu tysięcy kilometrów - opowiada Krzysztof Zapart.



- Moja przygoda z baloniarstwem rozpoczęła się nie tak dawno, cztery lata temu. Zawsze aspirowałem do tego, aby robić rzeczy wielkie. Wraz z moim drugim pilotem Mateuszem zrobiliśmy licencję na balony gazowe. Z dużym samozaparciem w ciągu pół roku pokonaliśmy wszystkie bariery prawne oraz formalne i wystartowaliśmy w prestiżowych zawodach Gordona Bennetta, które były również mistrzostwami świata. Zajęliśmy piąte miejsce, przegrywając o włos z czwórką byłych mistrzów świata. Zatrzymała nas burza na wysokości Neapolu - dodaje.

- Jest to ciężka praca. Taki lot może trwać nawet 50, 60 godzin. Wszystko mieści się w koszu o powierzchni około metra kwadratowego. Zabieramy tam około 150 kilogramów naszego stałego sprzętu z jedzeniem, z radiem itd. Do tego około 800 kilogramów piasku, który jest przyczepiony do kosza. Nad nami bańka wypełniona z wodorem. Piloci muszą się zmieniać, muszą mieć do siebie całkowite zaufanie - tłumaczy Zapart.


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.