AKCJA REAKCJA: Syrena wyła, ale... wóz stał zepsuty
W Gryfowie Śląskim ochotnicza straż pożarna jest niemal sparaliżowana. Ich ledwie 7-letni wóz gaśniczy z wyposażeniem za 100 tys. zł stoi w garażu od 29 sierpnia, bo nie ma pieniędzy na jego naprawę. Do akcji wyjeżdża 24-letni STAR 266, który zdarza się, że z akcji wraca na holu. Tą sprawą zajęliśmy się w Akcji Reakcji Radia Wrocław.
POSŁUCHAJ:
Co się właściwie stało z wozem strażaków? Nie było żadnego wypadku, po prostu się zepsuł czwarty raz. Czwarty raz urwał się w nim wał od autopompy. Nikt nie wie, dlaczego tak się dzieje. Jako, że samochód STAR 1466 ma 7 lat, trudno domagać się jego gwarancyjnej naprawy, szczególnie, że firma która go wyprodukowała wskazuje, że przyczyną awarii jest nieprawidłowa obsługa. Nie wiemy co prawda, jak można na wozie strażackim autopompę, czyli pompę zamontowaną na stałe na pojeździe, uruchamiać w niewłaściwy sposób, bo jest to urządzenie do ratowania i pracy w trudnych warunkach więc powinno dobrze znosić zarówno obciążenia jak i nagłe włączanie czy wyłączanie. W tej sprawie burmistrz Gryfowa Śląskiego, Olgierd Poniźnik zlecił ekspertyzę, ale problemu to nie rozwiązuje.
Czy ten starszy samochód nie wystarcza ochotnikom z Gryfowa? W końcu mają czym wyjeżdżać do akcji?
Otóż - nie do końca mają czym wyjeżdżać. Po pierwsze gryfowska jednostka jest w Krajowym Systemie Ratowniczo Gaśniczym i zgodnie z prawem powinna mieć dwa pojazdy. Po drugie jak mówi jej prezes Krzysztof Król, chociażby 10 listopada strażacy zostali przed remizą, bo nie mogli wyruszyć ludziom na pomoc. Jedyny działający wóz bojowy wyjechał do pożaru w Mirsku i w tym czasie wpłynęło zgłoszenie o ulatnianiu się gazu w Gryfowie Śląskim.
A na tej fotografii drugi, niesprawny wóz za ponad 600 tys. zł. (fot. Kamil Czereba/wroclaw112.pl)
Syrena wyła, strażacy się zebrali, ale nie mieli czym wyjechać...
Żeby pokazać skalę problemu powiedzmy, że statystycznie gryfowska straż wyrusza do zdarzeń co trzeci dzień, ratuje ludzi na krajowej drodze nr 30, a na dojazd straży z Lwówka Śląskiego, z komendy Państwowej Straży Pożarnej, jak przyznaje jej rzecznik Leszek Telega, potrzeba nawet 20 minut.
Samochód jest zepsuty, to już wiemy, ale czemu po prostu nie zostanie naprawiony? To przecież najbardziej oczywiste rozwiązanie.
I to jest sedno problemu. Strażacy choć sami usuwają drobne awarie, z wałem autopompy sobie nie poradzą. Państwowa Straż Pożarna nie jest w stanie za ochotników wykonać naprawy, bo to zadanie samorządu, a burmistrz Gryfowa Olgierd Poniźnik mówi, że wydawanie kolejnych dziesiątek, a może setek tysięcy złotych na naprawę wozu, który po dotychczasowych naprawach szybko się znów psuł jest nieuzasadnione, zanim nie zostanie ustalone, co tak naprawdę się w tym samochodzie dzieje. Dlatego powołał biegłego, który ma to ustalić.
Skutek jest taki jak mówiliśmy wcześniej. Czy jest wyjście z tej sytuacji i czy mieszkańcy Gryfowa i okolic mogą się czuć bezpiecznie..?
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.