Kłopoty sportowego bogactwa w Lubinie (POSŁUCHAJ)
Kibice najchętniej dopingowaliby wszystkie drużyny, ale nie mogą tego robić, bo mecze siatkarzy i piłkarzy nożnych pokrywają się ze sobą. "W takim małym mieście chyba nie ma sensu konkurować ze sobą. Chciałoby się uczestniczyć w jednym i drugim, ale niestety jest to nam utrudnione" - mówią. O co zatem chodzi?
Siatkarze Cuprum Lubin rozegrali w tym sezonie trzy mecze przed własną publicznością. Dwa z nich zaplanowano dokładnie wtedy, kiedy kilkaset metrów dalej, na stadionie piłkarze Zagłębia walczyli o punkty pierwszej ligi. (fot. ks.cuprum.pl)
Mimo to prezes siatkarzy Dariusz Biernat nie widzi w tym nic złego. "Absolutnie nie ma problemu. Nasz harmonogram gier, czyli środa - sobota nie pozwala nam zbytnio układać sobie dowolnie terminarza. Ponadto w hali, w której gramy występują także dwa zespoły piłki ręcznej a teraz jeszcze doszła euroliga koszykarzy".
My też mamy swoje ograniczenia i nie zawsze możemy rozgrywać mecze o dowolnej porze przyznaje prezes piłkarskiego Zagłębia Tomasz Dębicki. "Poza transmisjami blokują nas także czynniki obiektywne. W soboty do południa odbywa się giełda co powoduje, że jeśli chodzi o terminy meczów sobotnich to pierwszy możliwy jest o godzinie 18".
Sprawa dotyczy także drużyn piłki ręcznej dodaje prezes Cuprum Dariusz Biernat. "To nie jest tylko kwestia dogadania się z nożną, ale to też jest piłka ręczna - dwa zespoły, które grają w nowej hali i oni też mają problem, żeby poukładać sobie terminarz" - twierdzi.
Jednak rzecznik klubu piłki ręcznej Łukasz Lemanik przyznaje, że nigdy nie było nakładania się terminów ich meczów z piłkarzami nożnymi. "Zawsze staramy się dograć godziny i dni rozgrywania spotkań tak, aby każdy mógł przyjść i na stadion i na halę. Ewentualnie kiedy są mecze transmitowane przez telewizję to wtedy trochę trzeba pokombinować, ale nigdy nie było z tym problemów" - zauważa.
Kibice twierdzą, że klub siatkarski poczuł się po awansie do Plus Ligi bardzo pewnie a piłkarski po spadku z ekstraklasy ma mniej do powiedzenia, ale ich zdaniem wszystko ma swój kres. "Teraz na fali sukcesów ta siatkówka mocno idzie, ale wiadomo, że mogą przyjść też chudsze lata i wtedy to będzie najgorsze, że na tej siatkówce nie będzie nikogo" - zauważają.
No i faktycznie. Po dwóch meczach, na których hala była wypełniona na ostatnim spotkaniu pojawiło się dwa tysiące kibiców. W tym samym czasie mecz piłkarzy Zagłębia oglądało cztery tysiące fanów.
Chcemy współpracować z klubem siatkarskim aby wypracować podobny model jak z piłką ręczną dodaje Tomasz Dębicki. "Jesteśmy otwarci na tę współpracę. Będziemy kontynuowali to co robimy wcześniej, czyli stała komunikacja tak z piłką ręczną, jak i siatkówką. Kibic tutaj jest najważniejszy i myślę, że w przyszłości będzie już z tym w porządku" - kończy.
Posłuchaj relacji Radia Wrocław:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.