Alternatywne metody leczenia raka przynoszą kolejne kłopoty
W takiej sytuacji znalazł się pacjent z Wrocławia. Dolnośląskie Centrum Onkologii odmówiło podawania chemioterapii ponieważ chory podjął inne leczenie na własne ryzyko.
29-letni Krzysztof mówi, że nie miał nic do stracenia. Ma raka wątroby z przerzutami do kości, ucieka przed wyrokiem od prawie 20 lat. W tym czasie zdążył skończyć szkołę, studia i ożenić się. Już nie raz słyszał, że nie ma dla niego ratunku.
Krzysztof jest przykuty do łózka i jedyne co mu pomaga to morfina:
- W szpitalu przy Borowskiej, w której byłem leczony, odmówiono mi wykonania operacji odbarczenia kręgosłupa, która zmniejszyłaby ucisk i miałbym szansę na dalszą rehabilitacje. Argumentują to rozsiewem choroby nowotworowej – mówi pan Krzysztof.
Matka pacjenta była we wszystkich wrocławskich szpitalach i usłyszała to samo. Dolnośląskie Centrum Onkologii nie ma już zbyt wiele do zaproponowania - pacjent jest od wielu lat leczony paliatywnie - przyznaje ordynator oddziału chemioterapii, Emilia Cisarż:
Rodzina chorego nie poddaje się i szuka ratunku dalej - znalazła Instytut Onkologii i Hipertermii w Warszawie gdzie leczy się chorych na raka wysoką temperaturą - usługi są płatne - seria zabiegów kosztuje prawie 10 tysięcy złotych:
- Najpierw zadzwoniłam, przesłałam dokumentacje syna do Warszawy, do Instytutu Onkologii i Hipertermii w Warszawie. Tam lekarz zgodził się na hipertermię i wyznaczył mi 8 zabiegów, w chwili obecnej 5. Było znakomicie, ale w pewnym momencie coś się popsuło, bo nogi przestały się ruszać. Hipertermia nam po prostu stanęła – mówi matka pacjenta.
To nie wszystko - kolejne chemie podawane w Dolnośląskim Centrum Onkologii nie przynosiły rezultatu a do tego lekarka prowadząca odmówiła kontynuowania chemioterapii:
Tak jest napisane w wypisie z DCO. Ordynator Emilia Cisarż tłumaczy, dlaczego podjęto taka decyzję:
Słowa wrocławskiej lekarki potwierdza konsultant krajowy Maciej Krzakowski. Profesor nie chce oceniać skuteczności terapii prowadzonej przez komercyjny instytut w Warszawie. - Jeden z prezesów instytutu, Dariusz Droś przekonuje, że metoda jest z powodzeniem stosowana w Niemczech czy Chinach i najlepsze efekty są wtedy, kiedy chemioterapie łączy się z hipertermią już na wczesnym etapie leczenia. Kilka polskich szpitali w wybranych przypadkach stosuje tego rodzaju terapię:
W podobnych sytuacjach - szczególnie kiedy lekarze przyznają, że nic już nie mogą zrobić - pacjenci nie przyznają się, że szukają różnych metod na własną rękę:
- Korzystałem z alternatywnych metod z internetu i znalazłem wywar z jemioły. To były zastrzyki, które przyjmuję do dziś. Wspomagają one przyjmowanie chemii. Powiedziałem o tym lekarzowi rodzinnemu, który powiedział, że jako fachowiec mi odradza, ale jako przyjaciel, mówił, że przyjąłby wszystkie metody, żeby ratować własne życie. Onkologowi o tym nie powiedziałem - przyznaje jeden z pacjentów.
Doktor Cisarż wie, że pacjenci często nie mówią prawdy:
Elżbieta Salamon ze Stowarzyszenia Amazonek mówi, że o cudownych metodach słyszy codziennie. Chorzy, którym konwencjonalna medycyna nie ma już nic do zaproponowania, chcieliby mieć poczucie, że rzeczywiście lekarze zrobili wszystko co możliwe. Chorzy często mówią, że są skazani na szukanie ratunku po omacku, na własną rękę...
- Szukam i wierzę, że będzie dobrze. Rozmawiałam ze znajomymi, którzy znają ludzi, którym lekarze nie dawali żadnych szans. Jednak oni wyszli z tego i stanęli na nogi. Nie wiem już co mam robić. Modlę się, proszę i mam cały czas nadzieję - mówi jedna z chorych.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.